niedziela

Wygrzebałem się z dołka, ale dopiero po południu, ból zęba też minął.
W sumie dzień w śluzie niemożności.Namiastka aktywności to facebook i rozmowy przez telefon i przez messengera, dwie ze Sztokholmem. List od R. z Luksemburga i od L, z Cape Town, Poludniowa Afryka. Tak siedząc w Kaczym Dole, dawna nazwa Międzylesia, mam kontakt ze światem. L. prosi abym przeczytał jego powieść o Ryszardzie III, czy dobra. Pisze, że kończy mu się życie i chce zamknąć kilka spraw. Mieliśmy się spotkać raz kilkadziesiąt lat temu. Wspomina „Spotkalismy sie chyba w domu Luczywow w czasie, gdy trwal strajk w Stoczni Gdanskiej. Przywozilem wtedy z Wybrzeza regularne komunikaty do moich przyjaciol: Marka Urbanskiego (partnera od liny) i Umedow: Agnieszki (od ktorej dostalem teraz Twoj e-mail) i Yoho. Yoho wtedy zreszta wyslal 21 postulatow strajkujacych na Zachod (o czym ja nie wiedzialem). Potem bylem kolporterem: wozilem matryce pomiedzy Stocznia i Tygodnikiem Solidarnosc. ”
No i taka znajomość. Ale jakoś mnie wzrusza ta migawka z przeszłości wplątana w historię. L. jest biologiem, wykłada na kilku uniwersytetach, ma osiągnięcia, odkrył jakieś żyjątko morskie i je opisał. Ale co mam zrobić z tym jego Ryszardem III, przecież nie mam siły tego czytać. A jak jest kiepskie, a czemu ma nie być, sprawię mu niebywałą przykrość mówiąc prawdę.

PODYSKUTUJ: