poniedziałek

Budzę się nie tak późno jak ostatnio, ale i nie tak wcześnie jak powinienem. To wsłuchiwanie się w siebie: jak jest? Prysznic nie wyjaśnia sytuacji. Słońce za oknem, ale łózko wabi, więc nie jest dobrze. Lepiej jednak niż wczoraj o tej godzinie. Trochę niepokoju i markotno mi, to chyba dobre określenie. Każdy dzień ma inny smak smutku. A w nim wiele różnych odcieni w zależności od pory dnia.

Ogoliłem się, napisałem kilka słów w felietonie, jakiś wiersz, raczej zaczątek wiersza, i kusi mnie by uciec w sen. Wadą snów, podobnie jak szczęścia jest to, że się kończą. Też stąd pokusa snu wiecznego.

Nie cieszę się, że jest lepiej, jestem już nieufny, zbyt boję się, że to stracę by się cieszyć.

Myślę o Polsce, o polskiej autodestrukcji, po tych 25 latach mimo wszystkich wad i słabości jednak dobrych, może najlepszych w polskiej historii, wracamy do tego co przez stulecia było naszym przekleństwem. Te pełne zaduchu ludzkie wnętrza, małość tych ludzi, nie mówienie, a złorzeczenie. Ci co odchodzą nie byli o wiele lepsi, ale jak wiele znaczy to „niewiele”, przekonamy się wkrótce. W demokracji nie cynizm jest groźny, a ideologia, szczególnie jeśli jest zatęchła.

Po wielu dniach na miasto, aż strach, ale pewnie i dobrze prowadzę, słucham „Cierpień młodego Wertera” Goethego. Do Teatru Polskiego, scena kameralna. Patrzę wysoko w okno budynku na przeciw teatru, ostatnie piętro, obce światła w oknach, tam mieszkał Jarek Markiewicz, tyle wspomnień, też konspiracyjnych, aż się w głowie kręci, już nie żyje.

Spektakl….
zlepek dzienników i wierszy Pawlikowskiej Jasnorzewskiej..trzy aktorki ją graja, początek to jej umieranie w Anglii, jej trzy małżeństwa wszystko w karkołomnym skrócie , ale to się broni jest też muzyka i piosenki z jej wierszy, radość i rozpacz życia …grała Magda Zawadzka, Joanna Żółkowska i i Paulina Holtz ( córka Joanny) nagrany głos dziecka, to mała wnuczka obecna na spktaklu…
po scenie teatru , hall wino ciastka i teatr życia, ludzie czasami nie widziani od 45 lat, jakiś staraszy pan ze mna serdecznie się wita, jeteśmy na ty, kto to pytam szeptem Żółkowskiej, mój mąż przez lat 30 – odszeptuje…Jezu to Witek Holtz, jak sie zmienił, tata Pauliny, ja przecież znam też Jurka jego brata ze Sztokholmu, mam od niego dwie piękne grafiki Dalberga, 17 wiek, (głowny inżynier wojsk szwedzkich w czasie Potopu), wiszą obok mnie jak pisze. Dłużej z Robertem Glińskim, mówi, że już ma kandydata do przeróbki „Kolonii karnej” na spektakl. Kilka osób serdecznie o mojej „Kolonii”, wiec jednak ktoś to czyta. I miły szczupły facet ściska mi dłoń, postanowiłem, że jak pana spotkam to choćbym miał umrzeć, podziękuje za wieczór wyborczy, że pan tak przyłożył tej gnidzie Wolskiemu…

Robert Gliński reżyser, brat Piotra, ministra kultury, oczywiście ja taktownie ani słowa…

Znalazłem wybór wierszy Pawlikowskiej jej dziennik umierania, to na dzisiaj do poduszki …

Czekam na jutro bez lęku, chociaż bez pewności …nie chcę wracać do tego co było..ale nie mam na to wpływu…

PODYSKUTUJ: