sobota

sen nad ranem, pamiętam go do teraz, każdy szczegół, z Julkiem w głównej roli, jak zawsze w moim śnie o czymś ważnym zapomniałem, nie mogłem czegoś znaleźć, jakby nie wystarczało, że na jawie ciągle tak mam, nawet w snach nie mogę uciec od swego zagubienia. Budzę się, dzwoni telefon , to Julek zaprasza mnie na tenisa na poniedziałek. Jeśli to przypadek, to niezwykły. Brałem prysznic nico oszołomiony.

Po południu na Dąbrowskiego do Big Book Cafe, niedawno otwarta księgarnio kawiarnia. Przywożę ciężką torbę książek na aukcję, wiele ważnych książek, żal się z nimi rozstawać, ale muszę być tu bezwzględny, inaczej książki mnie zjedzą. Spotkanie z E. która tu pracuje, mam nadzieję, że nie omotałem jej nicią swojej melancholii.

Z żoną na nowy film Ozona. Do połowy świetny, potem przesadził w różnych szaleństwach. Ale trudno nie lubić tego reżysera.

Niepokojący spokój bez dzieci.

Do wieczora jestem podszyty niepokojem, jak zjeżonym futrem, a potem mi to mija.

PODYSKUTUJ: