Sobota

  1. Siedzę na starym rynku Bije dzwon, pije kawę , słońce,cieplo.
    Jakis duży chór dzieciecy na rynku pięknie śpiewa, jakby tylko dla siebie.Mam pociąg za dwie godziny, czytam „Pamięć i Milczenie” ojca….wspomnienia, tak blisko z nim jestem jak to możliwe….

W pociągu, dobre miejsce przy oknie ja zagrzebany w książkach.

Wczoraj pewna kobieta, patrzyła na mnie, uśmiechała się. A ja ledwie odpowiedzialem uśmiechem, jak mi się zdawało nieznajomej.W  przerwie uroczystości podeszła.do mnie,  Marta, tak Marta, córka Andrzeja Krzeptowskiego, kierowniczka schroniska w Pięciu Stawsch. Widzielismy się przecież nie tak dawno, a ja oczywiście zapomniałem twarzy, tak pięknej, góralskiej.Jej córka 10 letnia córeczka jest nagrodzona w konkursie. Nie mogłem od niej oderwać oczu, takie śliczne dziecko. Wyspiański, Botticelli, od razu by się rzucili ja malowac, i ten, wdzięk…

tyle błędów w tym pisaniu, bo jednym palcem na telefonie, prosze mi wybaczyc

 

 

 

 

 

PODYSKUTUJ: