środa

za oknem mojej pracowni…na wielki świerk pada gruby, ciężki, mokry śnieg. Wysłałem felietony do Przeglądu i do Zwierciadła.
Wczoraj telefon od malarza Piotra Krosnego ze Sztokholmu. Dzwonił do niego K. marszand, którego znalazłem, wygląda na to, ze sprawy pójdą dobrym torem. Dzieci u cioci, jaki spokój, jaki porządek.

Spacer do nowo otwartej w pobliżu knajpki wietnamsko tajskiej. Ale raczej zawód. A może złe dania wybraliśmy, a ich wielka rozmaitość. Z sympatią patrzę jak centrum Międzylesie ładnieje i zapełnia się sklepami, knajpkami.

Wieczorem dzieci wracają do domu od cioci. Podtuczone, w dobrych humorach, od razu zabierają się do robienia bałaganu, ileż w tym energii, ile zapału.

Od dawno już tak nic nie robiłem. Nie jest mi z tym dobrze.

PODYSKUTUJ: