wtorek

program o depresji w radio. Umówiłem się ze sobą, że dla programów na taki temat, robię wyjątek i nie bojkotuję reżimowego radia. Jest szansa by komuś uratować życie. Ale czuję się na Malczewskiego, jak w znanym kiedyś mieście, opanowanym przez barbarzyńców. Miła, młoda redaktorka specjalizująca się w tematach medycznych, zdaje się mieć wyrzuty sumienia, że tu pracuje, chociaż z dala od polityki.

Proszą mnie, abym potem coś powiedział do „Sygnałów Dnia „, odmawiam.

Samochód radia wiezie mnie do domu, ulica Malczewskiego przy Puławskiej, odnowiona Komenda Policji, tam w 83 wrzucili mnie na dołek, widzę przy bruku małe zakratowane okienko. Wtedy:złodziej kieszonkowy, który opowiadał mi ….gdy wyszedł po raz pierwszy z więzienia, matka wzięła jego wytatuowane dłonie do umywalki i próbowała je domyć.

proszę kierowcę, by jechał Chełmską, moje rodzinne okolice. Kościół do którego chodziłem będąc dzieckiem, z boku na Iwickiej mój dom rodzinny, na szczęście nie otynkowany od swych narodzin, koniecznie zrobić fotografię jego fasady do książki o domu pisarzy.

Antoś uczy Frania, pomaga mu odrabiać lekcje, naśladuje głos nauczyciela, te pedagogiczne miny. Wszystko dobrze, ale do czasu…potem nagle wojna z jakiegoś błahego powodu. Franio rzuca się na Antka, jak terrier na niedźwiedzia. Czuję, że zaraz oszaleję.

Usypianie Frania, rozmowy o kosmosie, o ssakach i płazach, wspólne zdumienie, że krokodyle rodzą się z jaja. I refleksja Frania, jak kura musi być zdumiona, że my nie z jaja i że pijemy mleko.

PODYSKUTUJ: