wtorek

Kilka godzin w Zamościu, upał, Marek nas oprowadza, wie wszystko o tym mieście, tu spędził całe życie. Gęsto do ludzi, zabytków kawiarni i restauracji. Przez chwilę mam wrażenie, że jesteśmy w jakimś włoskim mieście.

Mała wioska. Miejscowy pszczelarz żoną, nazwali to miejsce „Ulik”,oprowadzają za opłatą licznych chętnych po swoim ogrodzie i po ulach, wprowadzając w świat pszczół. Potem degustacja miodów. I można kupić słodkie słoiki.

Już pierwszej nocy był dramat z moim chrapaniem Antoś, który spał ze mną budził się wielekroć w nocy i mnie budził. Polecono mi w warszawskiej aptece coś w sprayu do gardła, jak się spodziewałem, to nie działa. Chyba miała rację kobieta, która poradziła mojej żonie. Jest tylko jedno lekarstwo na chrapanie- rozwieść się. Dano nam większy pokój dla trzech osób i mały dla mnie. I wszyscy śpimy. Co jednak będzie w Grecji, gdzie się wybieramy? Jeszcze kilka lat temu nie chrapałem. Kolejne upokorzenie jakie niesie upływ czasu i starzenie się. Trudno o coś równie nieestetycznego, komicznego i niewybaczalnego jak chrapanie.

PODYSKUTUJ: