1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Uroda

Jad żmii, smocza krew, jad pszczeli – składniki high-tech w kremach Rodial. Wywiad z założycielką marki

Dobra pielęgnacja to taka która odpowiada na konkretne potrzeby skóry. (Fot. Materiały prasowe)
Dobra pielęgnacja to taka która odpowiada na konkretne potrzeby skóry. (Fot. Materiały prasowe)
Jaki jest sekret dobrego wyglądu skóry? Pielęgnacja, która odpowiada na jej konkretne potrzeby. Taka jest filozofia marki Rodial, luksusowych kosmetyków z jadem węża czy smoczą krwią. Gdy powstała ponad dwadzieścia lat temu, zrewolucjonizowała rynek urody. W przededniu polskiej premiery rozmawiamy z jej założycielką, Marią Hatzistefanis.
Maria Hatzistefanis założyła markę Rodial w 1999 roku. Niemal natychmiast zrewolucjonizowała rynek urody, zdominowany przez uniwersalne kremy do twarzy. Idea, by ukierunkować kosmetyki pod kątem konkretnych problemów skóry, zapewniła jej sukces. (Fot. Materiały prasowe) Maria Hatzistefanis założyła markę Rodial w 1999 roku. Niemal natychmiast zrewolucjonizowała rynek urody, zdominowany przez uniwersalne kremy do twarzy. Idea, by ukierunkować kosmetyki pod kątem konkretnych problemów skóry, zapewniła jej sukces. (Fot. Materiały prasowe)

Jak to się stało, że założyła Pani swoją markę kosmetyczną?
Pochodzę z Grecji. Jeszcze w czasie studiów na uniwersytecie w Atenach odbywałam staż w magazynie Seventeen. Zajmowałam się tam modą i urodą. To wtedy zafascynowała mnie branża kosmetyczna. Jednak nie wiedziałam jeszcze do końca, co chcę robić w życiu. Pojechałam do Nowego Jorku do szkoły biznesu. Dostałam pracę w bankowości, która przywiodła mnie do Londynu. Z biegiem lat czułam się coraz bardziej wypalona. Zrozumiałam, że świat finansów nie jest dla mnie. Postanowiłam zaryzykować i założyłam własną firmę kosmetyczną, czyli Rodial.

Jaka stała za nią koncepcja?
Dwadzieścia lat temu rynek kosmetyczny był dość… nudny. Chciałam, żeby pielęgnacja, oprócz skutecznego działania, dawała też zabawę. Wymyśliłam kolorowe opakowania kosmetyków, gdy wszystkie inne kremy miały białe słoiczki, a nikt nie słyszał jeszcze o K-beauty (czyli koreańskiej pielęgnacji – przyp. red.). Większość działała też na ogólną kondycję skóry. Pomyślałam, że dużo lepsze będzie ukierunkowane działanie w zależności od jej potrzeb. Zidentyfikowaliśmy problemy, z jakimi mierzyłam się ja sama oraz moje klientki, a następnie wymyśliliśmy konkretne produkty, które do nich pasowały. Wprowadziliśmy też składniki, o których mało kto wówczas słyszał: jad węża, smoczą krew czy jad pszczeli. Zrewolucjonizowaliśmy tym rynek. Te produkty nadal są bestsellerami marki, choć w naszej ofercie oczywiście pojawiają się też nowości.

Który produkt okazał się przełomowy?
W czwartym roku istnienia marki szło mi coraz lepiej – zatrudniałam już trzech pracowników. Testowaliśmy kilka formuł nowego serum przeciwstarzeniowego. Miało się nazywać po prostu Rodial Anti-Aging Serum. Jakie to nudne! – pomyślałam. Jak mamy konkurować z wielkimi markami, skoro nie mamy na to budżetu? Jak dotrzeć do mediów? Czym je zainteresować? W tamtych czasach to kolorowe magazyny, a nie influencerzy, gwarantowały popularność marki. Zaczęłam czytać listę składników i odkryłam, że jest wśród nich syntetyczny jad żmii. Postanowiłam więc nazwać produkt Snake Serum. Moi pracownicy odradzali mi to, uznali, że jestem szalona. A ja stwierdziłam, że nie mam nic do stracenie – byliśmy w końcu malutką firmą. Zorganizowałam spektakularną sesję zdjęciową, na której wokół ciał modelek wiły się węże. Nikt wcześniej czegoś takiego nie zrobił! Wszystkie magazyny chciały o nas pisać. Dostaliśmy się np. na łamy Cosmo, i to nie tylko w Wielkiej Brytanii, ale też Australii i Japonii. Nie mogłam sobie wyobrazić większego sukcesu!

Snake serum Rodial (Fot. Materiały prasowe) Snake serum Rodial (Fot. Materiały prasowe)

Jak pozyskiwany jest jad żmii?
Żadna żmija nie ucierpiała podczas jego pozyskiwania! (śmiech). To stworzony w laboratorium syntetyczny peptyd – odpowiednik naturalnego jadu. Ma działanie zamrażające mięśnie, przez co wygładza zmarszczki.

Zaintrygowała mnie linia ze smoczą krwią. Skąd bierzecie smoczą krew? (śmiech)
Żaden smok nie zginął (śmiech). To naturalny składnik pochodzący z naciętego drzewa z Amazonii, znany od tysięcy lat w naturalnej medycynie m.in. jako środek do leczenia ran. Ma niesamowitą – pod względem marketingowym – nazwę i jeszcze lepsze właściwości: działa silnie przeciwzapalnie i regenerująco. W naszych kosmetykach łączymy go z kwasem hialuronowym i kolagenem, co poprzez synergię wzmacnia działanie każdego ze składników. Numerem jeden w linii jest Sculpting Gel, który nawilża, ujędrnia i liftinguje skórę. Jest beztłuszczowy, więc nadaje się do każdej cery, nawet tłustej z niedoskonałościami.

Kosmetyki z linii Dragon Blood Rodial (Fot. Materiały prasowe) Kosmetyki z linii Dragon Blood Rodial (Fot. Materiały prasowe)

A jaka jest historia jadu pszczelego – składnika kolejnej bestsellerowej linii Bee Venom?
Mój tata jest pszczelarzem i był nim mój dziadek. Bardzo chciałam nawiązać do rodzinnej tradycji. Mogłam wykorzystać miód, który jest często stosowany w kosmetykach. Nasza marka w swoim DNA ma jednak składniki high-tech. Miód do nich nie należy. Za to produktem ubocznym jego produkcji jest jad, który pszczoły zostawiają na tackach w ulu. Gdy nałoży się go na skórę, twój organizm odczytuje to tak, jakby ugryzła cię pszczoła. Natychmiast uruchamia więc procesy regeneracyjne: usprawnia przepływ krwi, dzięki czemu cera staje się lepiej odżywiona i promienna. W naszej pielęgnacji połączyliśmy jad pszczeli z peptydami, komórkami macierzystymi i czynnikami wzrostu. Dzięki temu uzyskaliśmy linię, która jest rolls-roycem wśród kosmetyków, oddziałując na wszystkie objawy starzenia się skóry.

Skąd czerpie Pani te wszystkie inspiracje na nowe składniki i produkty?
Przed pandemią mnóstwo podróżowałam. Gdziekolwiek bym się nie wybrała, szłam do lokalnej apteki czy sklepu zielarskiego. Przywoziłam stamtąd pomysły na składniki oraz produkty. Potem nasz zespół opracowywał formuły. Co roku powstaje ich około 50, z czego do sklepów trafia tylko 8. Chcę mieć pewność, że nasze klientki dostają tylko to, co i ja pokochałam.

Co jest dla Pani najważniejsze w pielęgnacji?
Uważam, że należy dobierać kosmetyki pod kątem konkretnych potrzeb skóry danego dnia. A te zmieniają się pod wpływem stresu, diety czy nawet dnia cyklu.

Jestem ogromnie ciekawa, jak wygląda Pani rytuał pielęgnacyjny!
Może się zdziwisz, ale jestem minimalistką. Nie używam wielu kosmetyków. Najważniejszy jest dla mnie dobry preparat oczyszczający skórę. W wieku dwudziestu paru lat zmagałam się z trądzikiem, więc wiem o czym mówię. Wbrew pozorom skóry trądzikowej i tłustej nie należy przesuszać, bo wtedy zaczyna produkować serum w nadmiarze. Dużo lepiej sprawdzi się łagodny krem myjący lub balsam. Postawiłam sobie za cel, by produkty myjące Rodial były najlepszej jakości i jestem przekonana, że nam się to udało. W naszej ofercie mamy trzy: balsam Bee Venom, płyn Dragon Blood i żel Pink Diamond – każdy jedyny w swoim rodzaju.

Po oczyszczeniu nakładam serum – dobieram je w zależności od potrzeb skóry danego dnia. W naszej ofercie mamy ich około 10, każde ukierunkowane. Ponieważ mam cerę mieszaną, rano nie nakładam już kremu, tylko od razu filtr. Mieszkam w deszczowym Londynie, ale SPF 50 używam na okrągło przez cały rok. Myślę, że to jest sekret mojego dobrego wyglądu! Nasze SPF Drops to bardzo luksusowy produkt, który oprócz filtrów zawiera kwas hialuronowy i chroni nie tylko przed słońcem, ale też szkodliwym wpływem środowiska.

Co sądzi pani o zabiegach medycyny estetycznej? Czy sama pielęgnacja nie wystarczy?
Nie powiem, że sama pielęgnacja wystarczy. Jest teraz mnóstwo sposobów, by poprawić swój wygląd i dłużej zachować młodość. To normalne i wszystkie z tego korzystamy. Nie warto jednak być tą osobą, która wydaje fortunę na botoks czy wypełniacze, za to oszczędza na pielęgnacji. To, co robimy na co dzień i jak damy o skórę, ma największe znaczenie.

Jaki produkt zabrałaby Pani ze sobą na bezludną wyspą?
Zdecydowanie Dragon Blood Sculpting Gel. To jedyny kosmetyk, którego używam każdego dnia. Pozostałe dobieram w zależności od potrzeb mojej skóry w danym momencie.

Czy ma Pani swój tajny sposób, by błyskawicznie poprawić wygląd?
Wierzę w maski w płachcie. Wiele osób uważa je za zbytek. Tak nie jest! Kiedy wybieram się na imprezę i chcę wyglądać świetnie, przecieram skórę naszymi płatkami z witaminą C i wklepuję w nią Dragon Blood Scultping Gel. Następnie nakładam maskę w płachcie i czekam aż wyschnie – nawet 40 minut. To naprawdę działa. Skóra staje się niesamowicie napięta, nawilżona, promienna. Czy wyobrażasz sobie, że nie byłam na zabiegu u kosmetyczki od 4 lat? Uwielbiam masaże ciała, ale jeśli chodzi o twarz, zdaję się na naszą pielęgnację. Wiem, jak jest skuteczna. Nie potrzebuję więcej.

Jak długo trzeba stosować produkty Rodial, by zobaczyć efekty?
Niektóre zobaczysz od razu – jak w przypadku płatków Vit. C Pads, które okazały się hitem w pandemii. Błyskawicznie złuszczają i dodają świetlistości skórze. Jeśli jednak będziesz je stosować regularnie, po tygodniu-10 dniach zauważysz złagodzenie zmian trądzikowych czy rozjaśnienie przebarwień. Nasze kosmetyki warto stosować systematycznie, dzięki temu efekty będą nie tylko lepsze, ale i trwalsze.

Kosmetyki z linii Bee Venom oraz produkty do makijażu Rodial (Fot. Materiały prasowe) Kosmetyki z linii Bee Venom oraz produkty do makijażu Rodial (Fot. Materiały prasowe)

Niedawno gama kosmetyków Rodial została rozszerzona o linię do makijażu. Czym się ona wyróżnia?
Nazywam ją hybrydową, bo łączy makijaż z pielęgnacją. To również kolekcja kapsułowa – zawiera kilka produktów, które wystarczą, by świetnie wyglądać przez cały dzień. Bestsellerem okazał się rozświetlacz Banana Lowlighter – hit Tik Toka. W tym roku wprowadziliśmy płynne róże do policzków Blush Drops, które wystarczy wklepać opuszkami palców w szczyty kości policzkowych oraz pudry z efektem Glass Skin. Asortyment jest mały, ale każdy produkt zyskał już miano kultowego.

Jestem oczywiście ciekawa, jak maluje się Pani na co dzień.
Lubię, gdy moja skóra się błyszczy – moim zdaniem to wygląda naturalniej niż mat. Najpierw nakładam nasz SPF50 Drops, który daje ładny glow. Na to rozświetlacz Peach Lowlighter – w te miejsca, które potrzebują rozjaśnienia: nie tylko cienie pod oczami, ale też bruzdy nosowo-wargowe czy okolice ust. Rozcieram go gąbeczką. Kropla różu i jestem gotowa. Taka jest zresztą filozofia Rodial – wystarczy kilka kosmetyków, by świetnie wyglądać.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze