Choć to brak makijażu uczynił ją ikoną autentyczności, Pamela Anderson wciąż lubi sięgać po lekki, subtelny make-up – taki, który podkreśla, nie przykrywa. Zrobisz go w 10 minut, nawet jeśli nie masz ani jednego pędzelka w domu.
Pamela Anderson na pokazie Vivienne Westwood podczas Paris Fashion Week, 30 września 2023 roku – naturalna, promienna i bez makijażu, udowadnia, że autentyczność nigdy nie wychodzi z mody. (Fot. Arnold Jerocki via Getty Images)
W 2023 roku Pamela Anderson zrobiła coś, czego nikt się nie spodziewał – i właśnie dlatego wszyscy to zauważyli. Gdy wkroczyła na Paris Fashion Week bez pełnego makijażu, z naturalnymi włosami i szerokim uśmiechem, branża beauty na moment zamarła. Jej decyzja, z pozoru zwyczajna, szybko zyskała status symbolicznego gestu. W czasach, gdy perfekcja na czerwonym dywanie zdaje się obowiązkiem, ona postawiła na autentyczność. I trafiła w sedno.
„Skoro nie noszę makijażu w domu, to dlaczego miałabym to robić w Paryżu?” – powiedziała w rozmowie z People. Ta myśl okazała się początkiem czegoś większego.
To, co wyglądało na jednorazowy manifest, stało się nowym stylem życia. Pamela Anderson nie tylko zrezygnowała z ciężkiego makijażu na jeden wieczór – zamieniła go na minimalizm, który dziś nosi z konsekwencją. Od premiery filmu „The Last Showgirl” w San Sebastián, przez wystąpienia na Oscarach, po spacery z psem – Pamela pojawia się taka, jaka jest. Bez konturowania, bez warstw. A jednak z pewnym światłem na skórze. Bo jak sama przyznaje – to nie jest rezygnacja z dbania o siebie. To redefinicja tego, co to znaczy „piękno”.
Czasem sięga po tusz do rzęs, odrobinę kremowego różu, rozświetlacza czy balsamu koloryzującego. Nie dla efektu wow, a dla siebie. To makijaż jako komfort – nie kamuflaż.
W duchu tego podejścia Pamela zaczęła dzielić się swoją filozofią bardziej świadomie. W 2024 roku została współzałożycielką marki Sonsie – nowej linii kosmetyków do pielęgnacji, która powstała z potrzeby prostoty, przyjemności i holistycznym podejścia do urody.
Projekt, który rozwija razem z niemiecką modelką i influencerką Marie von Behrens-Felipe oraz jej mężem Roberto, zakłąda, że wszystko, od formuł po opakowania, ma być lekkie, czyste, przyjemne.
„Zamiast upiększać – zaczęłam pielęgnować” – mówi Pamela. I właśnie to podejście stało się nowym wzorem dla wielu kobiet. Szczególnie tych, które chcą wyglądać dobrze, ale dalej czuć się w pełni sobą.
Dla kobiet 50+ decyzje Anderson niosą wyjątkową wartość. Jej naturalność nie jest manifestem przeciw makijażowi. Jest zaproszeniem do tego, by być sobą. Bez presji. Bez porównań. Bez ciągłego „poprawiania” twarzy.
Dojrzałość w jej wydaniu nie oznacza ukrywania oznak wieku. Przeciwnie – to afirmacja kobiecości w nowym, spokojniejszym rozdziale życia. Skóra nie musi być idealnie gładka i napięta, by była piękna. Makijaż nie musi być widoczny, by działał. A troska o siebie nie musi zaczynać się w kosmetyczce – może zacząć się od decyzji: „lubię siebie taką, jaka jestem”.
Jeśli chcesz odtworzyć subtelny i świeży efekt makijażu Pameli Anderson, który widzimy choćby na premierze filmu The Naked Gun, oto kilka prostych kroków i kosmetyków, które mogą Ci pomóc:
1. Lekki podkład i nawilżający korektor pod oczy
Zapomnij o pełnym kryciu i ciężkich formułach, które maskują twarz. W makijażu no make-up, szczególnie po 50. roku życia, chodzi o podkreślenie naturalnego blasku, a nie o kamuflaż. Wybierz produkty, które mają lekką konsystencję i działają jak druga skóra: wyrównują koloryt, ale nie wchodzą w zmarszczki i nie obciążają cery. Najlepsze będą kremy tonujące z dodatkiem nawilżających składników i subtelnym efektem „glow”. Można je nakładać palcami, punktowo, tam gdzie potrzeba, by uzyskać efekt naturalnie wypoczętej, świeżej cery.
Podkład do twarzy, Bourjois Healthy Mix Clean & Vegan (Fot. materiały prasowe)
Dobry korektor pod oczy po 50. roku życia powinien być lekki, nawilżający i nie osadzać się w zmarszczkach. Najlepiej wybierać produkty z kwasem hialuronowym, peptydami i witaminami, które nie tylko maskują cienie, ale też pielęgnują skórę. Ważne jest też delikatne rozświetlenie, które optycznie odmładza spojrzenie.
Korektor na cienie pod oczami Eveline Cosmetics Magical Perfection (Fot. materiały prasowe)
2. Róż w kremie – klucz do młodzieńczego efektu
Nic tak nie ożywia twarzy po 50., jak dobrze dobrany róż w kremie. To sekret świeżości Pameli. Kremowe formuły wtapiają się w cerę i nie osiadają na zmarszczkach. Najlepiej sięgać po odcienie różane, brzoskwiniowe lub tzw. „sun-kissed”. Wklep go palcami w środek policzków i lekko rozetrzyj ku górze. Efekt ma być subtelny, ale odświeżający.
Kremowy róż w sztyfcie Inglot (Fot. materiały prasowe)
3. Odrobina kremowego cienia na powiekę
Makijaż oka w stylu no make-up nie potrzebuje palet ani precyzyjnego blendowania. Wystarczy odrobina kremowego cienia w neutralnym odcieniu – beżu, nude czy jasnego brązu. Cień delikatnie wyrównuje kolor powieki i podkreśla spojrzenie, nie tworząc efektu ciężkiej powieki.
Cienie do powiek w kremie: Charlotte Tilbury Eyes to mesmerise w kolorze Champagne + Maybelline Color Tattoo w kolorze nr 65 pink gold (Fot. materiały prasowe)
4. Tusz do rzęs
Jedna warstwa – dokładnie tyle wystarczy, by podkreślić oko. W stylu Pameli nie ma miejsca na teatralne wachlarze. Liczy się wydłużenie i subtelne podkreślenie rzęs. Brązowy tusz będzie wyglądał jeszcze naturalniej niż czarny, ale oba mogą świetnie zadziałać. Unikaj maskary dodającej objętości – postaw na efekt precyzji i lekkości.
Tusz do rzęs Pupa Mascara Vamp! Lash Extender (Fot. materiały prasowe)
5. Nawilżone usta
Zamiast klasycznej szminki, Pamela stawia na balsamy z odrobiną pigmentu. Kolor powinien wyglądać jak „naturalny”, jakbyś właśnie wróciła z długiego spaceru lub wypiła malinową herbatę. Tego typu produkty nie tylko nadają lekki odcień, ale też wygładzają usta i zapobiegają ich przesuszeniu.
Balsam do ust, nawilżający, z peptydami i skwalanem, RIMMEL Oh My Gloss! Butter Me Up w kolorach: 001 Latte Delight + nr 002 Bubble Gum (Fot. materiały prasowe)
Makijaż Pameli Anderson to nie manifest przeciwko makijażowi, ale świadomy wybór, by już się nim nie zasłaniać. Jej twarz nie jest wyretuszowaną maską, ale odbiciem nowej definicji kobiecości: cichej, pewnej siebie, zakorzenionej w dojrzałości. W dzisiejszym świecie luksus nie kryje się w perfekcyjnym konturze, ale w zgodzie na to, co już mamy. Bez filtra. Bez presji. Z uśmiechem.