Podróżują po całym świecie z walizkami pełnymi kosmetyków tylko po to, by zrobić swojej sławnej klientce makijaż tuż przed wielkim wyjściem. Makijażyści gwiazd nie mają łatwego zadania. Muszą być dostępni zawsze wtedy, kiedy są potrzebni, a każde ich „dzieło” na galę MET, Oscary czy premierę filmową komentowane jest przez miliony ludzi na całym świecie. Ale są też plusy tej pracy – dla wielu z nich współpraca z gwiazdami okazała się przepustką do sławy. Oto twórcy makijaży najsłynniejszych kobiet w show-biznesie.
Potrzeba dużo samozaparcia i wiary w siebie, by być makijażystą gwiazd. Mario Dedivanovic doskonale o tym wie. O tym, że chce być makijażystą, przekonał się, kiedy pracował na dziale perfum w Sephorze. Pewnego dnia klientka poprosiła go o pomoc w wyborze pomadki i tak odkrył, że właśnie tym chce się zająć w życiu. Jego tradycyjna albańska rodzina nie akceptowała jego pasji, więc kosmetyki trzymał w szafie w pudełku na buty i wyjmował je tylko wtedy, gdy był sam w domu. Kiedy to wyszło na jaw, rodzina wyrzuciła go z domu. To wtedy postanowił zająć się makijażem profesjonalnie. – Powiedziałem sobie: „To jest to. Nie masz innego wyjścia. Nie możesz się cofnąć, musisz sprawić, by to się udało” – wspominał w jednym z wywiadów.
Pewnego dnia znajomy fotograf poprosił, by pomalował mało znaną gwiazdę reality show – Kim Kardashian. Kardashian była tak zadowolona z efektu, że zaczęła bookować go na kolejne okazje. Ich współpraca trwa nieprzerwanie od ponad dekady. W tym czasie Kim stała się globalnym fenomenem, a Mario – gwiazdą wśród makijażystów.
Dziś ma własną markę kosmetyków – Makeup by Mario – i kanał na YouTubie (pokazuje na nim techniki wykonania różnych makijaży). Prowadzi też szkolenia dla młodych makijażystów, przede wszystkim jednak kreuje makijaże, które można oglądać w kampaniach marki Kim Kardashian – Skims. – Droga do bycia makijażystą wymaga ogromu pracy, ale dzięki poświęceniu i dobrej intuicji każdy może nim zostać. Wszystko zaczyna się do marzeń i wiary w siebie – podkreśla.
Przyjaźni się z Naomi Campbell, malowała Lanę Del Rey podczas jej trasy koncertowej. U Taylor Swift wystąpiła nawet w teledysku „Bejeweled”. Nazywana w branży czule „matką” uważana jest za najbardziej wpływową makijażystkę świata. Zrobiła makijaże do ponad 500 okładek magazynów o modzie i do kampanii reklamowych m.in. Versace, Prady, Louis Vuitton i Gucci. Stworzyła też linię kosmetyków do makijażu dla Giorgio Armaniego. Co roku wymyśla make-upy do 80 pokazów. Słynie z tego, że na tygodnie mody podróżuje z 87 walizkami produktów kosmetycznych, a w szczycie sezonu pomaga jej aż 90 asystentów.
Pat McGrath z modelkami Karen Elson i Amber Vallettą (Fot. WWD/Contributor/Getty Images)
Pat McGrath, pierwsza makijażystka, której królowa Elżbieta II nadała tytuł „damy”, maluje palcami, a nie pędzlami. Nauczyła ją tego mama, która mieszała różne pigmenty palcami, bo nie mogła znaleźć dla siebie idealnych odcieni w sklepie. – Powtarzała mi: „Jeśli nie możesz czegoś kupić, zrób to sama” – zdradziła w jednym z wywiadów makijażystka. Pat nie ma formalnego wykształcenia modowego ani artystycznego. Mimo to uchodzi za wizjonerkę, bo do swoich makijaży używa nawet piór, pereł i… płynnego złota. Wymyśliła je w 2016 roku – to był pierwszy produkt jej własnej marki Pat McGrath Labs. Wyprzedał się w ciągu 6 minut, robiąc z niej kobietę sukcesu. Dziś jej marka wyceniana jest na ponad miliard dolarów!
Burza rudych włosów, zielone oczy i pierścionki z brylantami na każdym palcu – to jej znaki rozpoznawcze. Charlotte Tilbury maluje na Oscary, Grammy i galę MET najpopularniejsze kobiet show-biznesu, m.in. Kate Moss, Penélope Cruz, Naomi Watts, Jennifer Lawrence, Jennifer Lopez, Anne Hathaway, Rachel Weiss, Amal Clooney i Gwyneth Paltrow.
W dzieciństwie, które spędziła na Ibizie z rodzicami artystami (jej ojciec był artystą, matka producentką pokazów mody), uwielbiała styl gwiazd dawnego Hollywood. Jako nastolatka wyklejała swój pokój zdjęciami Marleny Dietrich, Marilyn Monroe i Elizabeth Taylor. Magię makijażu odkryła w wieku 13 lat: po raz pierwszy użyła mascary i poczuła się bardziej pewna siebie. – Ludzie zupełnie inaczej na mnie reagowali. Pomyślałam, że będę się tego trzymać. Kiedy kobieta czuje, że dobrze wygląda, jest bardziej pewna siebie – opowiadała po latach w jednym z wywiadów.
Charlotte Tilbury mówi „Słynę z makijaży, dzięki którym kobiety wyglądają pięknie”. Ale ma też nosa do biznesu. Kiedy dowiedziała się, że ok. 40 procent fanów Formuły 1 to kobiety, podpisała z kobiecą Formułą 1 kontrakt na malowanie zawodniczek. Stworzyła też własną markę kosmetyczną, a cztery lata temu sprzedała większość udziałów w niej za 1,5 miliarda funtów. – Nie byłam kobietą biznesu, stałam się nią – podkreśla, dodając, że nic nie stoi na przeszkodzie, by robiąc makijaże gwiazdom, znać się również na Excelu.
Kiedy podczas ceremonii otwarcia igrzysk olimpijskich Céline Dion śpiewała na wieży Eiffla, cały świat zachwycał się nie tylko jej siłą, ale też tym, jak pięknie wyglądała. Autorką jej makijażu była Sofia Schwarzkopf-Tilbury – młoda wschodząca gwiazda w branży beauty.
Talent ma w genach – jej ciotką jest Charlotte Tilbury. Sofia dorastała na Ibizie w domu dziadków, otoczona sztuką. Mając 20 lat, wyjechała do Londynu, żeby pracować w firmie Charlotte. Zaczynała od malowania klientek na stoisku marki Charlotte Tilbury w domu handlowym Selfridges. Asystowała też swojej ciotce podczas pokazów mody.
Teraz, po 10 latach kariery, odpowiada w firmie za działania kreatywne. Oprócz tego ma stałe klientki celebrytki. Są wśród nich m.in.: Salma Hayek, Rita Ora, Irina Shayk, Olivia Palermo i Sienna Miller. – Uwielbiam to, że jednego dnia jestem na planie sesji, a drugiego lecę do Los Angeles zrobić makijaż Salmie – opowiadała w jednym z nielicznych wywiadów, jakich do tej pory udzieliła.
Trasy koncertowe, kultowe występy na Grammy i na Superbow, a do tego okładka płyty „Lemonade” – Sir John przez 10 lat bycia makijażystą Beyoncé malował ją na każdą okazję. Do grona jego klientek należą też Serena Williams, Margot Robbie i modelka Rosie Huntington-Whitely.
Wychował się w małym miasteczku tuż przy wodospadzie Niagara. Jako nastolatek wyjechał do Nowego Jorku, żeby zostać makijażystą. Jego pierwszą znaną klientką była Naomi Campbell, której zdjęcia w gazetach oglądał, gdy dorastał. – Dziś mamy Instagrama, ale wtedy możliwość zobaczenia w gazetach czarnoskórej osoby za kulisami pokazu mody Versace albo na okładkach magazynów była czymś niesamowitym – wspominał w jednym z wywiadów.
Ci, którzy go znają, mówią, że jest nie tylko świetnym makijażystą, ale też wspaniałym mentorem. Kiedy nie maluje gwiazd, jeździ do szkół na spotkania z młodzieżą, żeby inspirować ją do spełniania marzeń. Opowiada młodym swoją historię: ciemnoskórego chłopaka, którego mama urodziła, będąc bardzo młodą dziewczyną, i dla którego poświęciła prawie wszystko. – Jest wiele osób, które robią piękne makijaże, piękne fryzury, ale ja jestem w tym biznesie dla ludzi. Jeśli sprawisz, że będą się czuli ważni, że będą się czuli dobrze, będą po ciebie wracać i za tobą lobbować. To jest moją motywacją – mówi.
Jennifer Aniston nie lubi makijażu, który sprawia, że jest nie do poznania. Nicole Kidman zwykle chce mieć podkreślone różem kości policzkowe, a Anne Hathaway wygląda na czerwonym dywanie dobrze dzięki ciężkiej pracy, jaką na co dzień wykonuje. – Wygląda lepiej niż kiedykolwiek. Jest niesamowicie zdyscyplinowana: codziennie ćwiczy, zdrowo się odżywa, ciężko pracuje – powiedziała w jednym z wywiadów Gucci Westman, makijażystka wszystkich trzech gwiazd.
Urodzona w Kalifornii Westman wychowała się w Szwecji i stamtąd przejęła minimalistyczne podejście do makijażu. Promienna, zdrowa skóra i supernaturalny makijaż niczym „druga skóra” to charakterystyczny dla niej look. Jest wegetarianką, do urody podchodzi holistycznie, podkreślając, że make-up, luksus i minimalizm mogą iść w parze. Dla branży jest kimś w rodzaju wyroczni. Przykład? Gdy w 2015 roku powiedziała, że ciężki makijaż, z pudrem i podkładem, nie ma już racji bytu, zapoczątkowała modę na „make-up no make-up”.