1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Zdrowie

Jeśli od lekarza usłyszysz: „Musi boleć”, wyjdź z jego gabinetu. Endometrioza, choroba która zmienia życie kobiet w koszmar

Endometrioza jest chorobą, która dotyka co 10 kobietę, a wśród pacjentek leczonych z powodu niepłodności diagnozowana jest nawet u 50-60 proc. (Fot. iStock)
Endometrioza jest chorobą, która dotyka co 10 kobietę, a wśród pacjentek leczonych z powodu niepłodności diagnozowana jest nawet u 50-60 proc. (Fot. iStock)
Endometrioza to choroba, o której wciąż mówi się za mało. A to piekielna choroba – mówią lekarze. I tajemnicza. Znamy ją od ponad 200 lat, a wciąż nie wiemy o niej wszystkiego. Ale jedno jest pewne: endometrioza potrafi życie kobiety zamienić w koszmar. Dlatego trzeba zacząć ją leczyć jak najwcześniej. 

Początek na ogół jest podobny: ból. Podczas miesiączki. Lekarz mówi: „Dziewczyno, boli, bo musi. Każdą kobietę boli”. Albo: „Taka pani uroda”. Albo: „Urodzi pani dziecko, to przejdzie”. Ale boli dalej. Zaczynają się pielgrzymki do specjalistów. Pacjentka odsyłana jest od ginekologa do gastrologa. Potem do urologa. Na badania – kolonoskopię, testy pod kątem zespołu jelita drażliwego, choroby Crohna – które niczego nie wykazują. I cierpi. Myśli o ciąży – ale jakoś się nie udaje. Czas płynie. A choroba, niezdiagnozowana, rozwija się. Czasem latami.

Ta choroba to endometrioza. Czym ona właściwie jest? Endometrium to błona śluzowa macicy. I tam jest jej miejsce. Jeśli znajduje się tkankę endometrialną poza macicą – mamy do czynienia z chorobą. Tkanka endometrialna może wszczepić się w narządy w obrębie miednicy i tam namnażać. Powstają guzy endometrialne jajników. Z nimi lekarze mają do czynienia najczęściej. Ale tkankę endometrium czasem znajdują na przykład w płucach. Dlaczego tak się dzieje? „No właśnie do końca nie wiemy – mówi dr n. med. Mikołaj Karmowski z wrocławskiej kliniki Medicus Clinic. – Jest teoria transplantacji i implantacji – miesiączkowanie wsteczne. U każdej kobiety, która menstruuje, trochę krwi przedostaje się do jamy macicy. I nic się nie dzieje. Jednak u niektórych kobiet drobne fragmenty endometrium ulegają wszczepieniu w innych miejscach i zaczynają tam podlegać cyklom takim jak endometrium w jamie macicy. Namnażają się, powstają guzy endometrialne”.

Ale jak wytłumaczyć obecność tkanki endometrialnej w wątrobie czy mózgu? Kolejna teoria – indukcji – mówi, że komórki w krwi i limfie mogą się przekształcić w komórki endometrialne i krążyć po organizmie, docierając do odległych struktur. Jest i teoria trzecia, metaplazji: że komórki otrzewnej potrafią się przekształcać w komórki endometrium, które podlegają cyklom i namnażają się, tworząc guzy. A wtórnie powstają zrosty, dochodzi do niszczenia organów, do niepłodności. Żadna z teorii nie tłumaczy jednak, dlaczego tak się dzieje. Badacze przez lata doszli do wniosku, że ważny jest czynnik genetyczny. „Operowałem wiele sióstr – mówi dr Karmowski. – Starsza, chora, przyprowadzała młodszą i u niej znajdowałem lokalizację choroby – w stadium mniej zaawanasowanym – w tych samych miejscach”. Kolejny czynnik, jak tłumaczy dr Karmowski, jest immunologiczny. Endometrioza współistnieje z takimi schorzeniami jak na przykład hashimoto. Żadna z tych teorii nie tłumaczy wszystkiego. „Wciąż brakuje ostatniego puzzla – odpowiedzi na pytanie, dlaczego tak się dzieje. Kiedy ten element układanki wskoczy na swoje miejsce, będziemy mogli leczyć skuteczniej”, wyjaśnia specjalista.

Najczęściej kojarzy się endometriozę z guzami jajników. A to tylko jedna z jej form. Inne to endometrioza otrzewnowa, endometrioza głęboko naciekająca i endometrioza śród­mięśniowa w macicy, czyli adenomioza. Jeśli endometrioza nacieka, szerzy się jak nowotwór. Jest łagodna histopatologicznie, ale klinicznie złośliwa – niszczy narządy wewnętrzne przez naciekanie. Pęcherz moczowy, macicę, miednicę, żołądek, wątrobę. Obumierają nerki, jelita. Destrukcja jak przy raku.

Diagnoza to klucz

Niezwykle ważne jest wczesne rozpoznanie. Choroba rozwijająca się po cichu latami powoduje spustoszenie. Czasem zrastanie się wszystkich narządów w jamie brzusznej – mamy obraz frozen pelvis, czyli w potocznym medycznym języku zamurowanej miednicy. „Jakby to najlepiej wytłumaczyć? – zastanawia się dr n. med. Paweł Siekierski ze szpitala Medicover. – Może takie porównanie: nalewam do pani torebki kleju, czekamy chwilę i proszę, żeby wyjęła z niej pani dowód osobisty. Jakie są szanse, że to się uda? Trzeba by torebkę rozpruć, a i tak wątpliwe, czy udałoby się wyjąć ten dowód w całości. I tak to wygląda u kobiet z zaawansowaną endometriozą. A z taką właśnie mamy najczęściej do czynienia”.

Kluczem jest więc wczesna diagnoza. „A ta, paradoksalnie – twierdzi dr Siekierski – wcale nie jest trudna. Przede wszystkim trzeba ustalić, czy ból miesiączkowy jest bólem pierwotnym, czy wtórnym. Jeśli pierwotnym (tak zwane pierwotne bolesne miesiączkowanie) to faktycznie taka uroda. A jeśli wtórnym – to teraz musimy stwierdzić, z czego on wynika. Przy czym statystyka mówi, że główna przyczyna bólów wtórnych to właśnie endometrioza”.

„Często do rozpoznania – tłumaczy dr Siekierski – wystarczy badanie kliniczne. Dobrze przeprowadzone badanie na fotelu ginekologicznym. I szczegółowy wywiad. Ból może występować nie tylko w czasie menstruacji. Czasem pobolewa przez cały cykl, ból bywa niecharakterystyczny, trudny do nazwania, coś uciska, coś przeszkadza, cały czas czuje się dyskomfort. Może promieniować do krzyża, do kończyny, do boku miednicy. Bywa, że współistnieją z nim inne dolegliwości, jak dysuria, czyli objawy przypominające te przy zakażeniu dróg moczowych. Ból przy oddawaniu moczu, czasem, choć rzadko, krwiomocz. Może być dyschezja, czyli kłopot z oddawaniem stolca. Kolejny objaw to dyspareunia, czyli ból przy stosunku. Kobiety uciekają od seksu”.

Diagnozę dopełnia specjalistyczne USG z kontrastem – pokazuje ono wtedy granice między narządem rodnym, układem pokarmowym a moczowym i ogniska endometriozy głęboko naciekającej.

Leczenie interdyscyplinarne

Niestety, diagnoza zazwyczaj stawiana jest późno. Dr Karmowski: „Średnio po dziesięciu latach od wystąpienia pierwszych objawów. A czasem jest to 15 czy 20 lat. Proszę więc sobie wyobrazić, co się przez ten czas w organizmie dokonało. Do mnie trafiają pacjentki po kilkunastu operacjach. Otwierany brzuch, pogrzebane, zamykane. Nawet czasem trudno powiedzieć, że to w ogóle były operacje. Bo leczenie operacyjne endometriozy to nie powinno być jedynie usuwanie zrostów – a tak się na ogół dzieje. Trzeba zrobić pełne wycięcie makroskopowe. Laparoskopowo, nie otwierając brzucha. Jeśli pacjentka słyszy: otworzymy brzuch, będziemy lepiej widzieć, powinna natychmiast uciekać gdzie pieprz rośnie. To tak, jakbyśmy chcieli gołym okiem zobaczyć pantofelka. Uda się? Nigdy! Oko lekarza musi być uzbrojone w laparoskop. I to nie byle jaki. Trójwymiarowy, o rozdzielczości 4K. Wtedy uda się zrobić operację na przykład z zaoszczędzeniem nerwów, co pozwoli kobiecie odczuwać satysfakcję seksualną. Ale też prawidłowo oddawać stolec i mocz”.

Dr Karmowski podkreśla, że operacja musi być interdyscyplinarna. „Chirurdzy chcą dobrze, ale nie do końca rozumieją tę chorobę. Ja specjalistów na sali operacyjnej porównuję do orkiestry. Skrzypkiem jest chirurg, wiolonczelistą urolog – ale to ginekolog jest dyrygentem, on prowadzi orkiestrę. Bo operacje endometriozy to największe wyzwanie dla chirurga. Cały czas się doskonalimy, mamy coraz lepszą technologię, lepszy sprzęt operacyjny, ale jeszcze musimy mieć specjalistów, którzy wiedzą, jak tego instrumentarium użyć. A w Polsce nie mamy wielu lekarzy, którzy takie zabiegi potrafią przeprowadzić. Nie potrafią, bo nie mają jak się nauczyć. NFZ za operację endometriozy zwraca 2390 zł. Tymczasem koszt samego sprzętu, którego używam podczas operacji, to 10 tys. zł. A gdzie hospitalizacja, wynagrodzenia?”.

Dr Siekierski uzupełnia: „Robimy operację, bywa, że powikłaną, szpital ponosi straty, zbiera się zarząd, mówi: »Zaraz, nie musicie tego operować, bo to nie jest zabieg ratujący życie«. Rezygnujemy więc z takich operacji i koło się zamyka. Zespoły nie operują, bo nie umieją, a nie umieją, bo nie miały jak się nauczyć, przecież przestrzegano je przed takimi procedurami...”.

Dalsze kroki to dobrana do wieku terapia hormonalna celowana. Do tego warto dołączyć immunologiczną terapię żywieniową, czyli dietę przeciwzapalną. I to leczenie ma sens.

Problem narasta

O endometriozie zaczyna się mówić. Coraz więcej kobiet wychodzi od lekarza z takim rozpoznaniem. Czy częściej chorujemy, czy po prostu lepiej jesteśmy diagnozowane? „30, 40 lat temu na dużym oddziale ginekologicznym w warszawskim szpitalu operowaliśmy kilka przypadków rocznie – i były to głównie guzy na jajnikach. Dziś mam kilka pacjentek tygodniowo – mówi dr Siekierski. – Wydaje mi się, że to częściowo kwestia diagnostyki. Wyczulenia na tę chorobę. Więcej o niej wiemy, lepiej umiemy jej szukać. Inna sprawa, że jest jeszcze czynnik związany ze zmianami socjologicznymi. Kiedyś kobiety rodziły dzieci dużo wcześniej, koło 20. roku życia. To co prawda nie sprawiało, że endometrioza się u nich nie rozwinęła, ale jej przebieg nie był tak ostry. No i miały dzieci. Bo dodatkowym dramatem przy endometriozie jest niepłodność. Dziś o ciąży kobiety zaczynają myśleć po trzydziestce. Jeśli choroba zdążyła się przez ten czas rozwinąć, jest trudno…”.

Statystyki mówią, że choruje przynajmniej 10–15 proc. kobiet w wieku rozrodczym. Czyli w Polsce – ponad milion. Ale dr Karmowski uważa, że te liczby są zaniżone. Jego zdaniem endometrioza dotyka co piątą z nas.

„Profil endometriozy: młoda, szczupła, zgrabna kobieta, ambitna zawodowo i życiowo, o świetnym intelekcie. Faceci oglądają się za nią na ulicy, a ona cierpi – mówi dr Siekierski. – Ale ponieważ jest ambitna, zaciska zęby. OK, boli, ale moje koleżanki też boli, mam dużo do zrobienia, nie wierzę w żadną chorobę, nie mam czasu, idę do przodu”. Jeśli w dodatku słyszy, że konieczna będzie operacja i, być może, czasowo stomia, mówi: „Wykluczone!”. A choroba się rozwija.

Dr Karmowski podkreśla, że specjalista od endometriozy musi też być psychologiem. Trafiają do niego pacjentki wymęczone latami bólu, zabiegami, które niczego nie dały. Straciły partnera, chęć do życia, mają depresję. Trzeba dać im wsparcie. Przekonać, że warto znowu podjąć leczenie. Bo da się zrobić tak, że będzie mogła normalnie żyć. Choć – w każdym razie dziś – choroby do końca wyleczyć się nie da.

Gdzie się leczyć?

Gdy w dowolnym ośrodku NFZ zadamy pytanie, gdzie chora ma szukać pomocy, usłyszymy, że endometriozą zajmuje się każdy ginekolog. Ale to nieprawda. Dr Karmowski i dr Siekierski są zgodni: powinny powstać specjalistyczne ośrodki referencyjne. Dr Siekierski mówi, że dziś z endometriozą jest jak z ortopedią i stomatologią: jeśli chcesz być leczona dobrze i szybko, musisz rozważyć terapię w specjalistycznych ośrodkach prywatnych, często pozbawionych kontraktu z NFZ. Na razie nie ma innego wyjścia.

Jedno jest pewne – jeśli coś cię niepokoi, nie daj się zbyć. Proś o badania. Przy jakichkolwiek podejrzeniach szukaj specjalisty zajmującego się tą chorobą. Bo ważny jest czas. A jeśli od lekarza usłyszysz: „Musi boleć”, wyjdź z jego gabinetu i więcej tam nie wracaj.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Endometrioza. Leczenie dietą
Autopromocja
Endometrioza. Leczenie dietą dr Hanna Stolińska Zobacz ofertę promocyjną
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze