Do niedawna kawa w moim życiu nie istniała. Zapamiętałam z dzieciństwa, że to nie dla mnie, i wkraczając w dorosłość, dalej omijałam ją szerokim łukiem. Teraz wiem, że to był błąd!
Kiedyś spędzałam wakacje z kawoszami i… nagle weszłam w inny świat. Bez zmęczenia i senności! Powiecie, że wyważyłam otwarte drzwi? Owszem. Na swoje usprawiedliwienie dodam, że w czasach, gdy studiowałam, kawa nie cieszyła się najlepszą sławą. Należało jej unikać, zalecało się jej ograniczenie. Dziś jest wręcz przeciwnie. Takie to losy młodych nauk dietetycznych.
Kawa ma dziś całkiem nowy wizerunek i cieszy się świetną opinią – pojawiła się nawet w nowej piramidzie żywieniowej, opracowanej przez Instytut Żywności i Żywienia. Można jej wypić, zgodnie z zaleceniami IŻŻ, nawet pięć filiżanek dziennie. Z zastrzeżeniem, aby jej nie dosładzać ani nie psuć jej właściwości prozdrowotnych dodatkami typu tłusta śmietanka czy śmietanka w proszku. Można dodać mleko lub jego roślinny zamiennik, ale wtedy działanie kofeiny ulegnie osłabieniu.
Kofeina zaliczana jest do substancji psychoaktywnych. Najsilniejszy jej efekt odczuwamy po około 40 minutach od wypicia. Poza tym, że działa na naszą głowę, wpływa również bezpośrednio na ciało. Podnosi termogenezę (prościej mówiąc – rozgrzewa) i przyspiesza spalanie tkanki tłuszczowej.
W opublikowanej dwa lata temu analizie badań z ostatnich 16 lat, obejmującej ponad pół miliona osób mieszkających w dziesięciu krajach Europy, wykazano, że regularne picie dwóch, trzech filiżanek kawy dziennie zmniejsza przedwczesną śmiertelność, w szczególności związaną z chorobami układu krążenia i chorobami przewodu pokarmowego. Choć od razu zastrzeżenie – kawa nie przestała podrażniać śluzówki żołądka u osób z refluksem. W tym przypadku nadal zalecam ostrożność. Umiarkowani kawosze mają lepszą odporność, uregulowany poziom cukru we krwi (obniżone ryzyko wystąpienia cukrzycy typu II i insulinooporności) oraz zdrowszą wątrobę!
Ale – to minus – u niektórych osób spożywających kofeinę mogą pojawiać się napady migrenowe (w takim przypadku zalecam obserwowanie siebie i uważność).
Skąd dobroczynne działanie małej czarnej? Ma ona niezwykle silny potencjał antyoksydacyjny głównie dzięki zawartym w niej polifenolom i flawonoidom. Oznacza to, że doskonale radzi sobie z wolnymi rodnikami, które powstają w naszym organizmie między innymi na skutek stresu, infekcji czy zanieczyszczeń powietrza.
Najwięcej polifenoli znajduje się w kawie zielonej – nieprażonej. Lepsza jest również taka z ekspresu ciśnieniowego lub parzona po turecku.
Kawa poprawia koncentrację – po jej wypiciu zwiększa się przepływ krwi w mózgu i łatwiej nam myśleć. Ale to nie wszystko. Długoterminowe badania pokazują, że jej picie zmniejsza ryzyko zachorowania na alzheimera i parkinsona. A także na nowotwory piersi, jajników, szyjki macicy czy endometrium. Panie po menopauzie, pijące cztery filiżanki kawy dziennie, obniżają prawdopodobieństwo raka piersi aż o 10 proc.!
Nie byłabym sobą, gdybym nie dodała, że z kolei ciężarne oraz karmiące piersią powinny uważać, ponieważ kofeina przenika do wód płodowych i mleka. Ale jedna filiżanka kawy dziennie – w tym stanie obniżonej energii i większego niż zwykle zmęczenia – nie zaszkodzi.
Katarzyna Błażejewska-Stuhr, dietetyczka kliniczna oraz psychodietetyczka. Mama dwóch synów, miłośniczka czipsów. Autorka bloga kachblazejewska.pl