1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Zdrowie

Aromaterapia – pachnąca kuracja

Olejki niszczą wirusy. Ale aromaterapia ma do zaoferowania o wiele więcej. Tworzy dobry klimat, dzięki czemu jesteśmy i spokojniejsi, i silniejsi. (Fot. iStock)
Olejki niszczą wirusy. Ale aromaterapia ma do zaoferowania o wiele więcej. Tworzy dobry klimat, dzięki czemu jesteśmy i spokojniejsi, i silniejsi. (Fot. iStock)
Lekarstwo nie musi być gorzkie. A leczenie nie musi być przykre. Tym razem proponujemy takie, które działa między innymi dlatego, że jest przyjemne. Tak bardzo, że aż chce się je stosować. I dużo może. Radzi sobie na przykład z wirusami, co dziś szczególnie aktualne. Mowa o aromaterapii.

Francja, rok 1413. Szaleje dżuma, zwana czarną śmiercią. Ale nie wszyscy umierają. Kilku kupców, którzy wcześniej zajmowali się handlem przyprawami i ziołami z Indii – można więc założyć, że mieli pewną wiedzę na temat tych substancji – zmieniło fach na złodziejski. Grabili groby i domy ludzi zmarłych na zarazę i jakoś sami nie chorowali. Rzecz zbadano. Okazało się, że przedsiębiorczy złoczyńcy nacierali sobie dłonie, stopy, skronie specjalną mieszanką olejków eterycznych, przykładali sobie też nasączone nią tkaniny do ust. Mieszanka ta – pod nazwą „olejek złodziejski” albo „olej czterech złodziei” – przetrwała i dziś z powodzeniem jej używamy. W jej skład wchodzą olejki: goździkowy, cynamonowy, eukaliptusowy, cytrynowy i rozmarynowy. Działa na patogeny: wirusy, bakterie, grzyby, co w dobie koronawirusa powinniśmy szczególnie docenić. Choć, rzecz jasna, używanie olejku ani nie zwalnia ze stosowania środków ostrożności, ani nie zagwarantuje, że się nie zakazimy. Jednak zdecydowanie zwiększa nasze szanse na zdrowie.

Ochronią przed wirusem

Czym są olejki eteryczne? To naturalne substancje ekstrahowane lub destylowane z torebek molekularnych roślin. – Rośliny wytwarzają te związki nie po to, by pachnieć – mówi Edyta Tecław, aromaterapeutka, założycielka marki ViaAroma – ale by bronić się przed szkodnikami, owadami, innymi roślinami, które wchodzą na ich terytorium. My te substancje pozyskujemy i korzystamy z ich właściwości. Mamy olejki na ból głowy, na ból gardła, problemy z trawieniem, na stawy, na mięśnie, na sen… Wyliczać można długo. Ale ponieważ ostatnio naszym życiem rządzi pewien wirus, przyjrzyjmy się, jak możemy się przed nim chronić. Niestety, nawet najlepszy jakościowo olejek czterech złodziei nie zastąpi szczepionki. Nie znaczy to jednak, że nie pomoże. Przede wszystkim „oczyści atmosferę”. Jeśli w pomieszczeniu dyfuzujemy olejek antywirusowy, po 15–20 minutach przeciętny pokój (około 20 metrów kwadratowych) nasyca się olejkami tak, że powietrze się oczyszcza. Patogeny są wychwytywane i niszczone. – Olejkami nie zbudujemy odporności – mówi Szymon Kaźmierczak, współtwórca marki Purite, zielarz i fitoterapeuta. – Związki lotne też są metabolizowane, wydalane, nie powodują namnażania się limfocytów, czyli ciał związanych z odpornością. To, co realnie można robić, to utrzymywać poziom substancji lotnych w naszym otoczeniu na takim poziomie, żeby wspierać zwalczanie patogenów. Olejek bezpośrednio ingeruje w strukturę wirusa, rozrywając ją. Czyli olejki przynoszą efekt w trakcie ich stosowania. Jeśli będziemy je dyfuzować tam, gdzie są wirusy i bakterie, zwiększamy szanse, że nie przenikną one do naszego organizmu. – Substancje lotne najszybciej wchłaniają się przez błony śluzowe podczas wdychania – mówi Edyta Tecław. – Trafiają wtedy od razu do krwiobiegu. Sama mam w domu alergików, więc dobrze to wiem – w czasie ataku duszności nie podaje się im syropu czy tabletki, lecz leki wziewne. Bo kiedy chory weźmie głęboki wdech czy nebulizator do nosa, działanie jest natychmiastowe. Syrop czy tabletka przechodzą najpierw przez układ pokarmowy, to trwa. Ponadto wdychając, nie obciążamy układu pokarmowego. Dariusz Cwajda, szef Instytutu Naturalnej Aromaterapii, potwierdza: – W domu najbardziej efektywna jest dyfuzja – cząsteczki substancji z olejków mogą się utrzymywać w powietrzu nawet przez kilka godzin. Działają wyjaławiająco – ale w dobrym znaczeniu, czyli eliminują mikroby. Można też przed koronawirusem – i innymi wirusami, które o tej porze roku atakują nasz układ odpornościowy – zabezpieczać się, korzystając na przykład z oleju czterech złodziei i obowiązkowych ciągle maseczek. Jedna (nie więcej) kropla na maseczkę – i nigdy na część przylegającą do skóry, bo w mieszance jest cynamon, który działa drażniąco – i jeśli ktoś przy nas kaszlnie czy kichnie, jest szansa, że olejek patogeny unieszkodliwi. Warto też wcierać olejek rozcieńczony w dowolnym oleju kosmetycznym, najlepiej w stopy. Są świetnie ukrwione, wszystko, co wetrzemy, po półgodzinie jest już w krwiobiegu. Ważne, żeby przy tym masować dłuższą chwilę, masaż uaktywnia, otwiera naczynia włosowate. To działanie i profilaktyczne, i lecznicze – już przy infekcji. W okresie obniżonej odporności można robić to codziennie wieczorem albo i rano, i wieczorem. Każdy dobry dotyk jest dla człowieka zbawczy – zwłaszcza gdy ktoś bliski poświęci chwilę i rozmasuje nam stopy.

Nie mamy badań potwierdzających działanie olejków na wirus SARS-CoV-2. – Ale wiem co nieco z praktyki – dodaje Edyta Tecław. – Ja sama miałam kilka razy bezpośrednią styczność z chorymi na COVID-19. Mój mąż był chory – a ja się nie zaraziłam. Rodzina żartuje, że to dlatego, że w mojej krwi płyną już głównie olejki eteryczne. W czasie choroby męża dodatkowo używaliśmy więcej olejku złodziejskiego, ja i dzieci. A i męża leczyłam olejkami – lekko przeszedł chorobę. Dlatego warto nasycić dom substancjami lotnymi. Poza dyfuzorem są inne metody. Można delikatnie skropić olejkiem poduszkę czy piżamę. Także sweter, poduszki na kanapie, ręczniki. Dodać kilka kropel olejku do płynu do płukania, blaty w kuchni przecierać ściereczką skropioną olejkiem. Spryskiwać zrobioną przez siebie mieszanką (alkohol, woda, olejek) wierzchnie ubrania. I nie musi to być koniecznie olejek złodziejski. Poza tymi, które wchodzą w skład mieszanki, mamy jeszcze inne o działaniu antywirusowym: drzewo herbaciane, trawę cytrynową, imbir, melisę lekarską, lawendę, ylang-ylang, olejek sosnowy, cedrowy. Warto dopasować zapach do naszych gustów. Najczęściej popełnianym błędem jest stosowanie kominków zapachowych. Podgrzewamy wodę z olejkami świeczką tak, że niemal się gotuje – a olejki nie lubią podgrzewania. Zapach – choć słabszy – będzie nawet wyczuwalny, ale zmienia się budowa strukturalna olejków, a tym samym skuteczność ich działania. – To tak jak z gotowaniem warzyw – mówi Edyta Tecław. – Gotujesz godzinę, smak może jakiś wyczujesz, ale długa obróbka termiczna powoduje dużą utratę witamin, a przecież zależy nam na wartościach odżywczych. Najlepsza w pomieszczeniach jest dyfuzja zimna, czyli zastosowanie urządzenia ultradźwiękowego, które bez podgrzewania rozbija cząsteczki olejku eterycznego na jeszcze mniejsze, takie, które długo unoszą się w powietrzu.

 Zapachy budują dobry nastrój. (Fot. iStock) Zapachy budują dobry nastrój. (Fot. iStock)

Zadbajmy o emocje

Poza eliminacją wirusów warto odporność wspierać innymi sposobami. Przede wszystkim dbać o odpowiednie odżywianie, bo to ono buduje siłę immunologiczną naszego organizmu. Unikać cukru, jeść za to dużo, jak najwięcej (tu przesadzić się nie da) warzyw, kasz, przypraw takich jak imbir czy kurkuma. – Niezwykle ważne jest to, żeby budowanie odporności było wielopoziomowe – uważa Dariusz Cwajda. – Aromaterapia to tylko jeden z elementów. Podstawą zawsze jest dieta, a dalej – styl życia. To, jak wygląda nasz dzień. Co z aktywnością fizyczną, co z ruchem, zwłaszcza ruchem na świeżym powietrzu. Wreszcie – co ze snem. I tu też może wkroczyć aromaterapia. Dysponuje całą gamą olejków, które pomogą nam zasnąć i sprawią, że sen będzie długi i zdrowy – a tylko taki buduje odporność organizmu. Jakie olejki pomogą nam zasnąć? – 99 proc. ludzi powie, że królową olejków nasennych jest lawenda – mówi Dariusz Cwajda. – I to prawda. Ale jednocześnie wiele osób zapachu lawendy nie lubi. Kojarzy im się z babciną szafą albo saszetkami na mole. U nich ten olejek nie będzie mieć mocnego działania terapeutycznego. Ale mogą wypróbować inne. Jeśli ktoś lubi zapachy słodkawe, może być geranium różane (pelargonium), jeśli woli cytrusy – jest mandarynka. Mało kto wie, że mandarynka, która nam kojarzy się z owocem ożywczym, ma cudowne działanie nasenne. We Francji nazywana jest olejkiem dziecięcym – mamy dawały kropelkę na poduszkę czy piżamę dziecka – jeśli jeszcze połączyć to z lawendą, dzieciaki spały po 13 godzin. Dla bardziej zaawansowanych jest cudowna wetiweria, wspaniała też dla skóry. Ma działanie uspokajające, rozluźniające, stosuje się ją u dzieci nadpobudliwych, z zaburzeniami nerwowymi. A kobiety często wybierają ylang-ylang, wystarczy kropla, bo to olejek, który przyćmi wszystkie inne. Stosowany też w perfumiarstwie – jest składnikiem słynnego zapachu Chanel Nº 5. A ma właściwości relaksacyjne, spowalnia puls, akcję serca, przez to uspokaja. O tym, jak ważna jest wewnętrzna równowaga, mówi też Edyta Tecław. – Lęk, napięcie, stres osłabiają organizm. Każdy musi znaleźć własną drogę, by ze stresem walczyć, ale olejki mogą nas wesprzeć. Choćby ten z pomarańczy – naturalny antydepresant. Mnie aromaterapia pomogła parę lat temu, kiedy miałam trudny zdrowotnie czas, przejść przez szpital, operację, stres. A Szymon Kaźmierczak uzupełnia: – Rezultatem stresu jest spadek odporności, walcząc więc ze stresem przez tworzenie przyjemnej atmosfery w domu czy miejscu pracy, w naturalny sposób tę odporność sobie podnosimy. W USA w wielu szpitalach przed operacjami stosuje się olejek lawendowy obniżający napięcie, łagodzący stany lękowe. Wiadomo, że całkiem stresu nie usunie, ale pomaga. Często podczas sesji w gabinetach psychoterapeutycznych korzysta się z aromaterapii. Zapachy budują dobry nastrój. A kiedy nasza psychika ma się dobrze, to i ciało będzie automatycznie w lepszej formie. – Ludzie mówią: olejki niszczą wirusy. Tak, to prawda, ale moim zdaniem aromaterapia ma do zaoferowania znacznie więcej. Dzięki niej jesteśmy i pogodniejsi, i silniejsi – uzupełnia Dariusz Cwajda.

Nie tylko koronawirus

Olejki eteryczne mogą nas wspierać przy rozmaitych dolegliwościach. Czy zawsze pomogą? Na pewno nie zawsze i nie każdemu, ale warto, zanim weźmiemy choćby tabletkę od bólu głowy, wypróbować inne metody. Naturalne. – Po takie środki sięgaliśmy przecież od wieków – mówi Edyta Tecław. – Ja dopiero studiując naturoterapię, przypomniałam sobie, że właściwości roślin wykorzystywała moja babcia. Kiedy bolał mnie brzuch, dostawałam krople miętowe. Kiedy bolało ucho czy gardło, był aloes albo geranium. Oczywiście medycyna się rozwinęła, powstał wielki przemysł farmaceutyczny – i dobrze, bo są choroby, które tego wymagają, ale jest i druga strona medalu – nadużywanie chemii w codziennym życiu. Przyzwyczailiśmy się, że na najmniejszy ból czy problem jest tabletka. Ja tabletek od bólu głowy nie używam w ogóle. Wiem, który olejek pomaga przy problemach z bólem głowy, który przy problemach z gardłem. Zresztą kiedy czytam na ulotkach składy leków, widzę, że często występują tam te same związki chemiczne, które znajdują się naturalnie w roślinach, ale niestety syntetyczne. Co aromaterapeuci polecają na ból? – Niesamowite działanie przeciwbólowe ma olejek z lawendy. Zawsze mam ten olejek w domu – mówi Edyta – Jest też genialny na oparzenia, to jeden z niewielu olejków, który można stosować bez rozcieńczania olejem bazowym. Oparzenia zdarzają mi się niestety często, smaruję olejkiem, co szybko likwiduje ból i przyspiesza regenerację skóry, nie ma też potem problemu przebarwień czy blizn. A Szymon Kaźmierczak dodaje: – Podobno właśnie od lawendy zaczęła się współczesna aromaterapia. Legenda głosi, że francuski chemik René-Maurice Gattefossé poparzył sobie rękę w laboratorium i odruchowo zanurzył ją w olejku lawendowym, który stał obok. Po dwóch czy trzech dniach zauważył, że rana goiła się szybciej i ładnie zabliźniała. Zaczął więc przyglądać się działaniu innych olejków eterycznych. To był właściwie powrót do zapomnianej wiedzy – bo właściwości olejków znali starożytni. I Rzymianie, i wcześniej Egipcjanie. Olejki, których używali między innymi w procesie mumifikacji, niszczyły drobnoustroje, umożliwiały zachowanie ciała. Skutecznie – mumie przetrwały tysiąclecia. Geranium to, jak mówi Edyta Tecław, olejek kobiecy. – Pomaga przy bólach menstruacyjnych, kiedy posmaruje się nim dół brzucha, będzie działać rozkurczowo. Reguluje też gospodarkę hormonalną kobiet. Znakomicie wspiera przejście przez menopauzę, kiedy wiele kobiet zmaga się z uderzeniami gorąca i złym nastrojem. Ale warto samemu wypróbować. – Bo bywa różnie – dodaje. – Mnie na ból głowy pomaga mięta, inni wolą lawendę, jeszcze inni geranium albo kadzidłowiec, który poprawia ukrwienie mózgu. Moją mamę po udarze wspieram kadzidłowcem, który ma właściwości regeneracji połączeń w mózgu. W USA jest on używany pomocniczo przy terapii choroby Azheimera. Mięta pomaga na żołądek, ale wielu osobom przynosi także ulgę przy bólach głowy. Przeciwbólowy jest goździk – właśnie olejku goździkowego używali stomatolodzy, zanim wprowadzono mocniejsze chemiczne środki. Działa też przy bólach reumatoidalnych i bólach stawów. – Moim ulubionym jest olejek z czarnego pieprzu – przynosi też ulgę przy bólach mięśni i stawów. Jest to ulubiony olejek sportowców, którzy przygotowują się do zawodów. Profilaktycznie stosowany, odpowiednio rozgrzewa mięśnie przed wysiłkiem, aby nie dopuszczać do powstawania zakwasów – mówi Edyta. A na przeziębienie, zamiast aspiryny, olejki z brzozy i wierzby, które mają w składzie naturalnie występujące salicylany. Albo… poziomka. – Kwas acetylosalicylowy, czyli aspiryna, nie powinien być podawany dzieciom, bowiem istnieje ryzyko wystąpienia bardzo groźnego dla nich zespołu Reye’a. To rzadka, ale ciężka i potencjalnie śmiertelna choroba prowadząca do niewydolności wątroby oraz obrzęków i uszkodzeń mózgu. Tymczasem napar z liści poziomki przynosi efekty zbliżone do aspiryny, a nie powoduje tak dramatycznych skutków ubocznych.

Są też olejki szczególnie ważne dla kobiet, pomagające regulować układ hormonalny – geranium, szałwia muszkatołowa, paczula. Najlepsze jest wdychanie. Ale olejki możemy też wcierać. Stopy, nadgarstki, skóra za uszami – to miejsca wrażliwe. Trzeba pamiętać, że nie nakładamy ich bezpośrednio na skórę. Najlepiej użyć najpierw oleju bazowego, może to być oliwa. – To nie są żadne cuda – mówi Szymon Kaźmierczak. – Substancje z olejków w 28 sekund dostają się do krwiobiegu, na tej zasadzie działają przecież plastry z morfiną czy hormonalne. Polecam spróbować: jeśli maścią z miętą – taką prawdziwą – wysmarujecie stopy, po jakimś czasie poczujecie w ustach posmak mięty. No i ważna jest dawka. – Kiedyś zrobiłem sobie płyn do płukania ust z oregano – mówi Szymon – czyli wziąłem kilka kropel i… myślałem, że mi wszystko w ustach wypali żywym ogniem. Dlatego trzeba uważać. Olejki są silnie skoncentrowane, wystarczy naprawdę niewiele, żeby działały. Trzeba pamiętać, żeby używać olejków czystych, przebadanych, z dobrych źródeł. Szymon Kaźmierczak radzi: – Wybierajmy produkt, który jest opisany jako „100% olejek eteryczny”, a w składzie ma czyste olejki eteryczne, nie na przykład „kompozycję zapachową” (tu równie dobrze mogą być dodane zapachy syntetyczne). A jeśli używamy dyfuzora, wybierajmy olejki eteryczne lub mieszanki olejków eterycznych bez dodatku oleju (a może on się znaleźć nawet w produkcie opisanym jako „100% naturalny olejek”), bo olej zapcha dyfuzor. Taka mieszanka w oleju może być natomiast stosowana na ciało. Na rynku jest dużo produktów tanich – ale z chemią, sztucznie aromatyzowanych. Nie warto po nie sięgać. Bo kluczem jest jakość. 

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze