1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Zdrowie

Witamina D a słońce – jaki ma wpływ na organizm człowieka?

Słońce powoduje zwiększone wydzielanie hormonów szczęścia: dopaminy, serotoniny, endorfin. (Fot. Getty Images)
Słońce powoduje zwiększone wydzielanie hormonów szczęścia: dopaminy, serotoniny, endorfin. (Fot. Getty Images)
Tęsknimy za nim zimą, cieszymy się, kiedy świeci, kiedy możemy grzać się w jego promieniach. Ale czy to bezpieczne? Dermatolodzy nawołują do ostrożności. Okazuje się jednak, że słońce ma wiele zalet.

Kiedy – za jakieś pięć miliardów lat – zgaśnie słońce, umrze nasza planeta. Słońce to życie. Dzięki niemu zachodzi fotosynteza, więc rosną rośliny. A dzięki roślinom my możemy oddychać. I mamy co jeść. Dzięki słońcu żyją zwierzęta. Słońce nadaje rytm naszym dniom, wyznaczając okresy czuwania i wypoczynku. „Światło słoneczne, penetrując nasze oczy, zmieniało chemię naszego mózgu – przetarło szlaki neuronalne narzucające wewnętrzne poczucie czasu. Słońce nadało zatem rytm reakcjom biochemicznym i zachowaniom naszych przodków. Gdy więc spoglądali oni ku Słońcu i innym gwiazdom ozdabiającym firmament, nabierali przekonania, że są one źródłem duchowej harmonii w ich życiu” – pisze Linda Geddes, dziennikarka specjalizująca się w tematyce popularnonaukowej, w książce „W pogoni za słońcem”. Kiedyś – w wielu kulturach, w wielu rejonach świata – słońce było bogiem. Wierzono w jego moc. I w gruncie rzeczy słusznie.

Jasno – ciemno

W latach 60. XX wieku przeprowadzono eksperyment. Badacze Jürgen Aschoff i Rütger Wewer zbudowali podziemny bunkier, w którym zamknięto ochotników. Mieli żyć, włączać światło, spać, jeść, kiedy mieli na to ochotę. Przez mniej więcej dziesięć dni zachowywali „stare” rytmy snu i czuwania. Ale w końcu zaczęły się kłopoty, ludzie stracili wewnętrzny kompas regulujący ich życie. Bez światła naturalnego zaburza się wydzielanie hormonów, w tym melatoniny, pogarsza się więc jakość snu, a także wydajność pracy i kreatywność w okresach czuwania.

Dlaczego tak ważny jest rytm dzień–noc? Linda Geddes: „Nocą zmniejsza się aktywność nerek, dzięki czemu powstaje mniej moczu i nie musimy tak często chodzić do toalety. Spada również temperatura wnętrza ciała, zwalniają nasze reakcje, a układ odpornościowy inaczej reaguje na infekcje. Rano, gdy wschodzi słońce i rozpoczyna się dzień, rosną ciśnienie krwi i temperatura ciała, zaczynają się wydzielać hormony głodu, a nasz mózg i mięśnie wchodzą na wyższy bieg. Te codzienne wahania określane są mianem rytmów dobowych. (…) Światło i jego brak są głównymi impulsami, za pomocą których synchronizujemy nasz wewnętrzny rytm biologiczny z zewnętrznym rytmem dnia i nocy. Jeśli w dzień nie dociera do nas wystarczająco dużo światła lub gdy jesteśmy eksponowani na zbyt wiele sztucznego oświetlenia w nocy, nasz organizm wypada ze stanu równowagi i nie pracuje tak, jak powinien”.

Drużyna prosłoneczna

A jednak dermatolodzy przestrzegają: nie opalajcie się, chowajcie w cieniu, smarujcie się filtrami. Słońce oskarżane jest o wywoływanie raka skóry, a także o przyspieszanie procesu tej skóry starzenia. Coraz częściej pojawia się jednak inna perspektywa.

– Potrzebujemy trochę słońca? – pytam doktor Sylwię Kuźniarz-Rymarz, internistkę i endokrynolożkę. – Nawet nie trochę! – mówi lekarka. – Rzeczywiście opinie lekarzy na temat słońca są podzielone. I zależą od tego, którą gałąź medycyny kto reprezentuje. Ja jestem z drużyny prosłonecznej.

Do tej drużyny należał też ojciec medycyny, grecki lekarz Hipokrates, który zalecał swoim pacjentom kąpiele słoneczne. A jak dzisiejsza medycyna widzi zasługi słońca dla zdrowia człowieka? W 1903 roku duński lekarz Niels Ryberg Finsen dostał Nagrodę Nobla za odkrycie, jak światło słoneczne przyczynia się do leczenia chorób, takich jak toczeń gruźliczy i krzywica u dzieci. – Do podobnych wniosków doszedł w 1823 roku polski lekarz, doktor Jędrzej Śniadecki – badał on związek między brakiem kontaktu ze słońcem a krzywicą. To jedna z ważniejszych „zasług” słońca – mówi doktor Sylwia Kuźniarz-Rymarz.

Kluczem jest tu hasło: witamina D3. – Zresztą w rzeczywistości wcale nie jest ona witaminą, ale hormonem steroidowym, ma podstawę budowy chemicznej podobną do naszych hormonów płciowych – tłumaczy doktor Kuźniarz-Rymarz. – Słońce uruchamia proces syntezy w skórze witaminy D. U dzieci zapobiega ona krzywicy, u dorosłych zachodzi ten sam w gruncie rzeczy proces, zwany osteomalacją. Sprawia, że człowiek ma mocne kości – i zęby! Nie wystarczy regularne ich mycie i unikanie cukru.
Dzięki witaminie D3 wchłaniany jest wapń, dzięki niej sprawnie przebiega cała gospodarka wapniowo-fosforanowa. Przy okazji regulowany jest parathormon. Większe wydzielanie parathormonu to większy poziom wapnia we krwi, mniejszy z kolei w kościach. Co może skutkować zaburzeniami funkcji mózgu, rytmu serca i gorszym stanem kości – czyli osteoporozą, znacznie zwiększającą podatność na złamania. A złamanie kości biodrowej, szczególnie u kobiet starszych, może być nawet bezpośrednim zagrożeniem życia.

Kolejny punkt na liście plusów to odporność. – Każda komórka ciała ma receptor dla witaminy D, która, poza głównym działaniem, wpływa na budowanie odporności. Co w gruncie rzeczy widać gołym okiem. Latem, kiedy świeci słońce, chorujemy mniej niż jesienią czy zimą – mówi doktor Kuźniarz-Rymarz. Głośno też ostatnio o wpływie poziomu witaminy D w organizmie na COVID-19. Niektórzy naukowcy twierdzą wręcz, że zapobiega ona zachorowaniom, choć na razie ta teoria nie znajduje potwierdzenia w badaniach.

Tabletka plus natura

Witamina D ma też stwierdzone działanie przeciwnowotworowe. Jej wysoki poziom zmniejsza ryzyko zachorowania na niektóre nowotwory, w tym piersi, prostaty i jelita grubego. Łagodzi też przewlekłe stany zapalne.
Może więc, skoro jej działanie jest tak dobroczynne, wystarczy ją w dużych ilościach suplementować, a przed słońcem się chować? Mówi doktor Sylwia Kuźniarz-Rymarz: – Rzeczywiście, wyniki badań populacyjnych dają nam informację, że wszyscy mieszkańcy Polski mają stężenie witaminy D we krwi poniżej zalecanego poziomu. A dodatkowe pozytywne wpływy witaminy D ujawniają się dopiero przy wyższych stężeniach. Wniosek: wszyscy musimy witaminę D uzupełniać. Kiedy tworzono zalecenia, lata temu, prowadziliśmy nieco inny tryb życia. Więcej ludzi pracowało na świeżym powietrzu, więcej czasu w naturalny sposób spędzaliśmy na słońcu. Teraz przenieśliśmy się do miast, biur, zamkniętych pomieszczeń. Siedzimy w nich w godzinach, w których kąt padania promieni słonecznych powoduje syntezę witaminy D. A ponieważ coraz więcej mówi się o negatywnych skutkach promieniowania UV, kiedy już wychodzimy, to tak wysmarowani filtrami i zasłonięci kapeluszami, że o syntezie witaminy D nie ma mowy. Stąd zmiana w zaleceniach – powinniśmy suplementować witaminę właściwie przez okrągły rok. A im jesteśmy starsi, tym bardziej spada nam zdolność do syntezy skórnej witaminy D. Dlatego seniorzy powinni przyjmować ją całe lato, nawet jeśli to lato spędzają non stop na działce.
Czyli uzupełniać witaminę D trzeba. – Ale pamiętajmy, że człowiek jest – i zawsze był – elementem przyrody – dodaje doktor Kuźniarz-Rymarz. – Spał w jaskiniach, ale polował i uprawiał ziemię w promieniach słońca. Trudno się na siłę przed tym bronić, bo to element naszego istnienia w świecie. Tabletka z jakąś substancją nie zapewni nam tego, co naturalne dostarczenie sobie tej substancji. Zażycie tabletki na szczęście nie jest szczęściem. Witamina D w kapsułce nie jest tym samym, co spacer w słońcu.

Dla zdrowego serca

To nie koniec zalet słońca. A właściwie witaminy D3 – jej wysoki poziom obniża ryzyko zachorowania na stwardnienie rozsiane. Z badań australijskich naukowców wynika, że osoby z wysokim poziomem witaminy D są mniej narażone na wystąpienie objawów stwardnienia rozsianego (SM).
Wygrzewanie się na słońcu obniża ciśnienie krwi, spowalnia zmiany miażdżycowe w naczyniach, przez co zmniejsza ryzyko zawału serca czy udaru. Naukowcy z Southampton i Edynburga opisali, dlaczego tak się dzieje. Otóż pod wpływem promieniowania ultrafioletowego część cząsteczek tlenku azotu, znajdujących się w skórze, przedostaje się do krwiobiegu, tam powoduje rozkurczanie się naczyń krwionośnych, a za tym idzie spadek ciśnienia.
Niektóre badania wykazują, że u dzieci z padaczką wysoki poziom witaminy D wpływa na zmniejszenie liczby napadów. Na razie nie są to jeszcze twarde medyczne dane, ale naukowcy prowadzą prace sprawdzające te obserwacje.
Słońce pomaga osobom zmagającym się ze schorzeniami reumatycznymi, zwyrodnieniami, kłopotami ze stawami, fibromialgią, czyli problemami bólowymi układu kostnego – zwykle w ciepłych miesiącach roku dolegliwości się zmniejszają.

Witamina szczęścia

Niebagatelny jest też wpływ słońca – i witaminy D – na nasze samopoczucie. Słońce powoduje zwiększone wydzielanie hormonów szczęścia: dopaminy, serotoniny, endorfin. Tyle nauka. I w gruncie rzeczy nic zaskakującego. Spójrzmy na różnice między mieszkańcami krajów Południa i Północy. Na ich temperament, nastawienie do życia, energię, radość. A tam, gdzie radość, jest i kreatywność, i po prostu lepsze życie. Kiedy świeci słońce, chce nam się wstać z łóżka rano, sami nawet nie wiemy, co nas tak napędza, że mamy siłę i na pracę, i na spacer z psem, i na sport, i jeszcze na kolację z przyjaciółmi. Podczas ciemnych i zimnych miesięcy powtarzamy jak mantrę: oby do wiosny. Czyli: oby do słońca. W krajach skandynawskich, gdzie słońca mniej, notuje się wysoki poziom zachorowań na tak zwaną depresję sezonową (SAD, seasonal affective disorder). Stąd popularność w medycynie fototerapii, czyli leczenia światłem, jesienno-zimowych stanów obniżenia nastroju.
Przygnębienie czy melancholia wpływa też na nasze libido i… płodność. – Mechanizmy te nie są do końca poznane, ale niewątpliwe są jej związki z pobudzeniem osi gonadowej, neuronalnych pobudzeń w mózgu. Latem i popęd płciowy, i płodność rosną – mówi doktor Sylwia Kuźniarz-Rymarz.

Młodość nie jest wieczna

Jednak dermatolodzy biją na alarm. Bo wzrasta liczba nowotworów skóry. – Choć wielu badaczy wiąże to z, na szczęście już chyba należącą do przeszłości, modą na solaria. Teraz zbieramy pokłosie tej mody – mówi doktor Sylwia Kuźniarz-Rymarz. – Jest i druga strona medalu, czyli te choroby dermatologiczne, w których prowadzi się leczenie światłem. Łuszczyca, trądzik, atopowe zapalenie skóry (AZS). Widać też, że w okresie letnim zwykle stan skóry chorych się poprawia.

Nie możemy lekceważyć niebezpieczeństw. Ale te wynikają z nadmiernego korzystania ze słońca. Czyli, jak zwykle, kluczowe są umiar i rozsądek. – Nie doprowadzajmy do sytuacji, kiedy ekspozycja na słońce jest intensywna, prowadzi do zaczerwienienia czy wręcz poparzeń. Ale w naszym klimacie 15 minut z odsłoniętą twarzą i dłońmi (bez filtrów) powoduje, że poziom witaminy D będzie przyzwoity. W każdym razie uciekniemy od niedoborów. Nie namawiam do leżenia plackiem na plaży, ale spacer w słońcu jest dla nas dobry i zdrowy.
I dodaje: – Kiedy studiowałam, o witaminie D mówiło się w medycynie niewiele. Dziś wiemy więcej, są nowe badania. Endokrynolog doktor Waldemar Misiorowski zawsze grzmi, żeby nie smarować dzieci bez opamiętania kremami z filtrem 50, niech ich skóra produkuje trochę witaminy D!
Ale niektórzy mówią: mamy dziurę ozonową, promieniowanie jest bardziej niebezpieczne niż kiedyś. – OK, właśnie po to są filtry, możemy dostosować je do typu skóry i do szerokości geograficznej, w której żyjemy – przekonuje doktor Sylwia Kuźniarz-Rymarz. – Starać się znaleźć złoty środek. A że skóra szybciej się zestarzeje? Tak, to fakt. Ale i tak nie będziemy wiecznie młodzi, nawet jeśli unikamy słońca i stosujemy wszelkie zabiegi, którymi dysponuje medycyna estetyczna. A myślenie wyłącznie o tym, żeby skóra dobrze wyglądała, nie ma moim zdaniem sensu. Zastanówmy się, czy na pewno gorączkowe dążenie do wiecznej młodości nas uszczęśliwi. Czy nie lepiej zaakceptować proces upływu czasu i cieszyć się życiem? 

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze