1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Zdrowie

EMDR – terapia leczenia traum i zaburzeń lękowych

EMDR – skrótowiec od: eye movement desensitization and reprocessing – jest w tej chwili jedną z najlepiej przebadanych form psychoterapii. (Fot. iStock)
EMDR – skrótowiec od: eye movement desensitization and reprocessing – jest w tej chwili jedną z najlepiej przebadanych form psychoterapii. (Fot. iStock)
Niektórzy kojarzą tę terapię z machaniem ręką przed oczami pacjenta. Inni – z uderzaniem w kolana czy obejmowaniem się ramionami. Czym naprawdę jest EMDR? Terapeutka Marzena Olędzka mówi: „EMDR zmienił moje życie. To nowy sposób patrzenia na świat. I na siebie”.

Co to jest EMDR? Jak powstało, jakie są zasady pracy tą metodą?
Od razu mała korekta. Chodzi o słowo „metoda”. Robimy rozróżnienie na metodę i podejście psychoterapeutyczne. W skrócie: metoda dotyczy konkretnego kawałka pracy nad jakimś problemem, a podejście psychoterapeutyczne to coś, co ma podstawy naukowe, bazę terapeutyczną, co opowiada o genezie powstawania zaburzeń, co jest bardziej kompleksowe. EMDR – skrótowiec od: eye movement desensitization and reprocessing – nie jest metodą, lecz podejściem. W tej chwili to chyba jedna z najlepiej przebadanych form psychoterapii.

EMDR ponad 30 lat temu powstało z praktycznego doświadczenia jego twórczyni Francine Shapiro. Francine borykała się z chorobą nowotworową. Kiedy dostała diagnozę, wpłynęła ona, rzecz jasna, na jej życie i funkcjonowanie. Któregoś dnia Francine zauważyła, że w pewnych okolicznościach myśli jej się lepiej, klarowniej. W innych – bardziej emocjonalnie. A że miała umysł analityczny, zaczęła sprawdzać, kiedy to się dzieje. Pewnego razu szła przez park i zauważyła, że łatwiej jej się myśli. Zwróciła uwagę na to, że kiedy idzie, jej wzrok kieruje się to na prawo, to na lewo, to na jedną stronę ścieżki, to na drugą. Zaczęła to sprawdzać.

Mówiła po latach, że gdyby wtedy wiedziała to, co potem stwierdzono w badaniach, nie nazwałaby tej terapii eye movement, a raczej terapią desensytyzacji (odwrażliwiania) i przetwarzania, bo okazało się, że istotny jest nie tyle ruch oczu, źrenic, ile raczej bilateralna stymulacja w różnych formach. W praktyce polega to na przywołaniu konkretnego kontekstu (trudnego wspomnienia) i naprzemiennym stymulowaniu naszego ciała poprzez ruch gałek ocznych (prawo, lewo), dotyk dłoni (prawa, lewa) czy dźwięk wykorzystywany w odpowiednich, określonych przez badania interwałach. Chodzi o to, żeby mózg doświadczał naprzemiennej stymulacji, by był zmuszany do interpretowania naprzemiennie pojawiających się bodźców. Lewa, prawa, lewa, prawa… Oprócz rozmowy, która jest podstawą psychoterapii, mamy dodatkowy element: stymulację.

Czyli nie ona jest głównym elementem pracy?
Ludzie kojarzą EMDR głównie z machaniem ręką przed oczami. Stymulacja jest jednym z głównych elementów, ale ona sama nie przynosi szczególnie istotnych efektów.

Co więc musi się pojawić, żeby były te efekty?
Gdybym teraz poprosiła panią, żeby wodziła pani wzrokiem za moją dłonią, nie przypuszczam, żeby coś istotnego się wydarzyło. Stymulacja działa, kiedy zastosujemy ją w kontekście teoretycznego modelu. Czyli kiedy wprowadzimy pacjenta w historię, która z punktu widzenia terapeuty jest źródłem jego problemów. Jest ona katalizatorem. Wzmacniaczem pozwalającym nam „odkręcić” pewne rzeczy, które się w naszym mózgu zadziały jakiś czas temu i które stanowią źródło problemów. Francine wysnuła teorię, że tak jak na poziomie fizjologicznym mamy układ odpornościowy, który pozwala organizmowi wracać do zdrowia, tak to samo dzieje się i na poziomie psychicznym. Kiedy pani się skaleczy i nie ma okoliczności zewnętrznych utrudniających gojenie się rany, ona się zasklepi i nie zostanie nawet blizna. Ale czasem dzieje się coś, co utrudnia leczenie. I niezbędna staje się pomoc z zewnątrz – pielęgniarki czy chirurga. Podobnie jest z psychiką. Pamięta pani jakieś trudne wydarzenia, które czegoś panią nauczyły, a nie wpłynęły negatywnie na pani życie?

Oczywiście.
Dzieje się tak, bo mamy psychiczny układ immunologiczny, który pozwala nam się uporać z różnymi trudnymi doświadczeniami czy nawet traumami. I dopiero kiedy te okoliczności stają się zbyt intensywne albo nie mamy wystarczających zasobów, żeby sobie z nimi poradzić – radzimy sobie albo częściowo, albo wcale. I konsekwencje są niefajne. EMDR, bilateralna stymulacja, pomaga nam wrócić do momentu, kiedy nastąpiła ta blokada. Tytuł jednej z książek Francine Shapiro brzmi „Zostawić przeszłość w przeszłości”. To, moim zdaniem, słowa, które najlepiej opisują to, co próbujemy osiągnąć. Zostawić przeszłość za sobą i żyć teraźniejszością.

Ale wydaje mi się, że to w pewnym sensie stoi w sprzeczności z wieloma nurtami w psychoterapii, które każą nam właśnie do przeszłości wracać i cały czas się do niej odnosić.
W kontekście naszej pracy to też tak w dużym stopniu wygląda. Bo podstawowym zadaniem jest znalezienie źródła problemu. Wynika to z podstawowego teoretycznego modelu adaptacyjnego przetwarzania informacji. Mówi on o tym, że dopóki jesteśmy w stanie sprostać temu, czego doświadczamy, czy mamy pięć, czy 75 lat, to informacja, która do nas dociera, jest przetwarzana w neuronowym magazynie mózgu, w sieciach pamięciowych. Łączy się z innymi informacjami i służy temu, żebyśmy nauczyli się czegoś na przyszłość. Czasem jednak te informacje są zbyt silne. Na przykład małe dziecko widzi, jak tata dostaje ataku serca. Nie umie sobie z tym poradzić, zalewa je strach, nie potrafi zinterpretować tego, co się wydarzyło. I wtedy zgodnie z tym modelem następuje blokada procesu przetwarzania informacji i takie wspomnienie zostaje wyizolowane. Używamy często metafory ziarenka piasku w muszli małży. Wspomnienie, jak ziarenko, zostaje otorbione, tylko nie powstaje z niego perła. I nie jest w stanie połączyć się z innymi informacjami. Kiedy więc w przyszłości ten dorosły już człowiek zobaczy mężczyznę, który przewraca się na ulicy, może to stanowić bodziec, który wróci go do tamtego wspomnienia. Do strachu, przerażenia, bezsilności, choć sytuacja jest inna, choć mógłby zinterpretować sprawę racjonalnie, wie, że to nie musi być atak serca, może ten człowiek się potknął, może był głodny. Ale nie – to wspomnienie nie połączyło się z innymi, nie pokazało mózgowi, że przewrócenie może łączyć się z zupełnie innym kontekstem. Wraca tamta chwila i następuje reakcja w podobnej formie jak kiedyś. Mózg stara się bronić i to izoluje. Dlatego ważne, by zostawić przeszłość w przeszłości. Żeby nie wpływała w nieadaptacyjny i nieadekwatny sposób na nasze reakcje.

Rozumiem, że to może być proste, a w każdym razie możliwe do zrealizowania, jeśli to ważne wspomnienie było wydarzeniem incydentalnym. A co, jeśli to był proces, jak molestowanie, jak chłód emocjonalny rodziców, jak traumy ciągnące się latami?
Proces przetwarzania informacji blokuje się na pewnym etapie – zostajemy przy strachu, bezsilności i przekonaniu, że nie potrafimy sobie z tym poradzić. Towarzyszą temu najczęściej reakcje ciała, uruchamiają się fizjologiczne reakcje na stres. I człowiek zostaje z przekonaniem: „Jestem słaby, niewystarczająco dobry, nie daję rady”. To przekłada się na te sytuacje, o których pani mówi. Małe dziecko ma zapracowanych, niedostępnych emocjonalnie rodziców, skupionych głównie na pracy, na tym, żeby zapewnić byt rodzinie. Potrzeby dziecka nie są dla rodziców na początku kolejki, mama nie ma czasu, żeby je dostrzec, ucieszyć się sukcesami. Dziecko jest smutne, płacze, a potem uczy się, że jest nieważne, niewarte kochania. Trauma incydentalna skupia się często na małej przestrzeni czasowej, ta rozciąga się na dni, miesiące, lata, ale ciągle to ten sam proces, który w pewnym momencie blokuje się na niekorzystnym dla nas przekonaniu.

Kiedy przychodzi pacjent z problemem – czy takim, że nie może wsiąść do samochodu, bo wraca do niego wypadek sprzed 15 lat, czy z walącym się małżeństwem – staramy się razem z nim poznać jego historię. Czasem jest to łatwe, jak w przypadku wypadku, czasem trudniejsze, jak w przypadku zaniedbania emocjonalnego – ale próbujemy dojść do źródła, do wspomnień, które zasilają ten sposób myślenia o sobie. Nie jest tak, że my się z pewnymi sposobami reakcji rodzimy. My się ich uczymy. Nasze ciało, mózg się ich uczą. I jeśli w którymś momencie mózg oceni, że najbezpieczniej dla niego jest w ogóle nie zawracać głowy rodzicom, bo wtedy nie będzie odrzucenia, to uczy się właśnie tego. Musimy znaleźć wydarzenie źródłowe. W przypadku wypadku samochodowego wracamy do wypadku. W przypadku zaniedbania wracamy do początkowych wspomnień dorosłego, które wiążą się z myśleniem: „Jestem niewart kochania”.

Jak to się odbywa?
W wypadku doświadczenia związanego z dramatyczną historią zewnętrzną dochodzimy do tego, kiedy był wypadek, czy już wtedy zacząłeś tak myśleć, czy już kiedy to się działo, czułeś, że nie dasz rady. I kiedy dotrzemy do wydarzeń źródłowych, wracamy do konkretnego wspomnienia lub wspomnień i zaczynamy wykorzystywanie bilateralnej stymulacji. Czasem jest to stymulacja wzrokowa, czasem dotykowa – robimy tapping, czyli opukiwanie. Uważa się, że następuje wtedy synchronizacja półkul mózgowych, uaktywnienie odruchu orientacyjnego, ale w sensie czysto praktycznym sprawia ona, że jesteśmy w stanie reaktywować proces przetwarzania informacji, który kiedyś został zablokowany. Staramy się doprowadzić do końca przetworzenie informacji, które wiążą się z tym konkretnym wspomnieniem. A potem bierzemy się za następne wspomnienie. I za następne. Jeśli to historia incydentalna, wystarczy kilka spotkań. Ponieważ jednak zwykle pacjent przychodzi po pewnym czasie, między wydarzeniem źródłowym a wizytą u nas jeszcze coś się dzieje, doświadczamy różnych nieprzyjemnych sytuacji związanych z tamtym wydarzeniem. Czyli na przykład ktoś miał lata temu wypadek samochodowy i dziś nie jest w stanie wsiąść do samochodu, za każdym razem czuje lęk, czasem doznaje upokorzenia w sytuacjach społecznych – i te doświadczenia sprawiają, że jego nieadekwatna reakcja się wzmacnia. Wracamy do nich, staramy się uruchomić pamięć na poziomie poznawczym, czyli sposób myślenia o sobie, pamięć ciała, emocje.

Prosimy, żeby pacjent na moment wrócił do tego wspomnienia: najpierw wypadek, potem pierwsza sytuacja, kiedy nie dał rady wsiąść do samochodu, musiał z niego uciec, znajomi się kpiąco uśmiechali. Prosimy, żeby zauważył, co myśli, jak się czuje fizycznie, emocjonalnie. Teraz prosimy, żeby podążał wzrokiem za dłonią terapeuty i obserwował, co się w nim dzieje. Chodzi o otwarcie kanałów do wspomnień pacjenta.

W jaki sposób ruch gałek ocznych czy opukiwanie ma otworzyć kanały do wspomnień?
Tak naprawdę nikt tego do końca nie rozumie. Nie ma jeszcze urządzeń, które precyzyjnie śledzą to, co dzieje się w naszych mózgach. Ale profesor Marco Pagani przeprowadził wiele badań terapii EMDR. Podczas całego procesu pacjent podłączony był do EEG. I okazywało się, że kiedy wprowadzano bilateralną stymulację, uaktywniały się te obszary mózgu, które są odpowiedzialne za interpretację poznawczą, a zmniejszały intensywność obszary odpowiadające za reakcje emocjonalne. Wiemy nie tylko od pacjenta, że czuje się on lepiej i zaczyna inaczej myśleć o sobie, ale też że zmienia się konfiguracja obszarów roboczych na poziomie neuronalnym.

Kiedy prowadzi pani trudną rozmowę telefoniczną, ma pani zwyczaj chodzić czy siedzieć?

Chodzę.
W pewnym sensie robi pani to, co Francine Shapiro, chodząc po parku. Chodzenie jest naturalną formą bilateralnej stymulacji. Rusza pani prawą nogą, potem lewą, impulsy dochodzą naprzemiennie do obu półkul mózgu. Mózg jest skupiony na rozmowie, ale oprócz tego musi jeszcze poradzić sobie z interpretacją doznań, które dochodzą do niego z nóg. Kiedy chodzimy, rzadko mamy wzrok skupiony na jednym miejscu, przenosimy go z punktu w punkt – to dodatkowa bilateralna stymulacja.

Zawsze działa?
Nie chcę nikogo przekonywać, że EMDR jest remedium na wszystko. Nie, to jest jedna z wielu form pracy. Ale też jedna z bardziej skutecznych i ustrukturalizowanych. Mamy swoje protokoły, zasady. Czasem osoby, które przychodzą do nas na szkolenia, mówią, że to taka rzemieślnicza terapia, że brakuje polotu. Trochę tak jest. Opieramy się na badaniach, na rozumieniu fizjologicznych reakcji pacjenta i to rzeczywiście czasami wyklucza polot i inwencję twórczą terapeuty.

Dzisiejszy problem rozumiemy jako efekt tego, co się zdarzyło kiedyś. I co było wzmacniane przez różne wydarzenia w teraźniejszości pacjenta. Jeśli nic z tym nie zrobimy, będzie to problemem również w przyszłości, czyli terapeuta EMDR pracuje w trzech wymiarach: w przeszłości, teraźniejszości i przyszłości.

Problem pacjenta także objawia się na trzech płaszczyznach. Płaszczyźnie fizycznej, bo chodzi często o reakcje ciała nieadekwatne do sytuacji, typowe stresowe zamrożenie, biegunki, przyspieszona akcja serca. Dalej jest poziom emocjonalny, afektywny, przeżyć za silnych czy za słabych – to kolejny obszar. I w końcu obszar poznawczy – myślenie o sobie: „Nie dam rady, jestem słaby, głupi, niewart kochania”. Coś ze mną nie tak.

Przychodzi pacjent, rozmawiacie, dochodzicie do wspomnienia źródłowego, rozbrajacie tę bombę i co? To wystarczy?
Jedyna właściwa odpowiedź brzmi: to zależy. Oczywiście prościej i szybciej jest w przypadku wydarzeń incydentalnych. Wróćmy do przykładu z wypadkiem samochodowym. 30-letnia kobieta mówi: „Służbowo muszę jeździć samochodem, ale od wypadku to mnie przeraża”. Czyli już wiemy, gdzie zaczyna się problem. Zaczynamy od tego, co się dzieje dziś. Kiedy pojawia się problem? Czy kiedy już wsiada do samochodu, czy na samą myśl o tym, że ma to zrobić, zaczyna drżeć ze strachu? Ona opowiada, że od pięciu lat nie wsiadła, jest jej słabo, kiedy tylko o tym pomyśli. Wraca wspomnienie, że jak kiedyś spróbowała, to się, przepraszam, porzygała. Czyli dochodzi wstyd. Wiemy, jakie było wydarzenie źródłowe, znamy wydarzenia, które wzmacniały reakcję, z kolejnych prób wychodziła przegrana, co gruntowało jej przekonanie, że sobie nie poradzi. Układamy plan terapii. Zaczynamy od wydarzenia źródłowego, dowiadujemy się, jak reaguje dziś na to wspomnienie, jakie pojawiają się przekonania i myśli o sobie samej, jakie dochodzą objawy fizyczne. Ustalamy, jak pacjentka chciałaby myśleć o sobie, kiedy pojawia się to wspomnienie – to istotny, pozytywny element poznawczy. Staramy się wskazać mózgowi kierunek – w którą stronę chciałbyś iść, mózgu drogi? Pacjentka mówi: „Ja bym chciała jakoś spokojnie o tym myśleć, żeby mnie to już nie ruszało, że to już było i dam sobie radę” – super, jest kierunek. Kiedy zaczynamy pracę, istotne jest nie tylko to, żeby przestała reagować na tamto wspomnienie, ale też żeby wierzyła w siebie – i „na dziś”, i „na przyszłość”. Na razie pracujemy nad zasilaczem, nad źródłem, nie nad tym, co teraz. Żeby samo wspomnienie nie robiło już z niej bezradnego dziecka. I dokładnie tak samo pracujemy nad wszystkimi innymi wydarzeniami wzmacniającymi.

I to koniec?
Nie. Kiedy przeszłość jest przetworzona, przetworzone jest wspomnienie źródłowe, przetworzona jest teraźniejszość, czyli reakcje wzmacniające, pozostaje nam popracować nad przyszłością. Prosimy, żeby wyobraziła sobie, jak chciałaby się czuć, kiedy wsiada do samochodu – to jest instalowanie wzorca przyszłości. Czyli pracujemy nad pozytywnym przekonaniem, pacjent obserwuje reakcje swojego ciała, emocje, a potem, jeśli wszystko jest OK, nie pozostaje nic innego, jak sprawdzić to w życiu, czyli spróbować wsiąść do samochodu. Zdarza się, że musimy się spotkać jeszcze raz czy dwa, żeby wzmocnić to pozytywne przekonanie, ale najczęściej, jeżeli terapeuta jest na etapie pracy nad przyszłością, to proszę mi wierzyć – nie zdarzyło mi się usłyszeć, że to nie działa.

Czy stymulację bilateralną zawsze przeprowadza terapeuta? Książę Harry pokazywał w czasie wywiadu, że robi to sam.
To sytuacja wymuszona COVID-19. Czasem praca online jest koniecznością. Kiedy nie da się inaczej, to tym pacjentom, których już znamy, możemy pokazać, jak mogą robić to sami. Najczęściej wykorzystujemy wtedy tak zwany uścisk motyla, kiedy pacjent, krzyżując ręce na piersi, delikatnie opukuje sobie ramiona. Terapeuta prowadzi: „Proszę wrócić do wspomnienia, proszę zauważyć, co pani czuje w ciele, w emocjach. Proszę wrócić do słów: »Jestem niewystarczająca« i tak dalej – i teraz rozpocząć stymulację. A teraz zakończyć”. Ale ma to swoje ograniczenia. Kiedy ja wodzę dłonią przed oczami pacjenta, jestem w stanie kontrolować szybkość i długość stymulacji, zazwyczaj to około 30 sekund, wracamy pacjenta do nas, potem znowu 30 sekund, znowu wracamy do teraźniejszości. I kiedy jesteśmy fizycznie w kontakcie, kontroluję ten proces i reakcje pacjenta.

Dlaczego to ważne?
Pacjenci są różni, nie wszystkie trudności wychodzą od razu, czasem pacjent zatai coś w swojej historii, choćby epizod psychotyczny z przeszłości, bo uznał, że to nieistotne. A bilateralna stymulacja działa i wzmacnia procesy, które zachodzą w naszej głowie. Jeśli nie znamy pacjenta, terapia online jest ryzykowna. Nigdy nie ma pewności, że pacjent nie zdysocjuje, czyli nie urwie kontaktu, emocje mogą być bardzo silne. Książę Harry znał terapeutkę, ona znała jego, dlatego taka forma pracy była możliwa. On nie ma zaburzeń dysocjacyjnych czy psychotycznych. To ważne, bo jak pacjent zdysocjuje w gabinecie, wiem, co zrobić. Kiedy jestem daleko, może się okazać, że jestem bezradna.

Marzena Olędzka wiceprezes Polskiego Towarzystwa Terapii EMDR i pierwszy w Polsce trener EMDR akredytowany przez EMDR Europe.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze