1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. REKLAMA

Kampania „Nie wykluczamy, badamy w kobiecym interesie”

Aneta Grzegorzewska, Dyrektorka ds. Korporacyjnych i Relacji Zewnętrznych Gedeon Richter Polska (Fot. materiały prasowe)
Aneta Grzegorzewska, Dyrektorka ds. Korporacyjnych i Relacji Zewnętrznych Gedeon Richter Polska (Fot. materiały prasowe)
W lipcu odbyła się akcja bezpłatnych konsultacji i badań ginekologicznych w mobilnym gabinecie dostosowanym do potrzeb kobiet z różnymi niepełnosprawnościami. To element kampanii „W kobiecym interesie” realizowanej w 2022 roku pod hasłem „Nie wykluczamy, badamy w kobiecym interesie”. Rozmawiamy z Anetą Grzegorzewską, Dyrektorką ds. Korporacyjnych i Relacji Zewnętrznych Gedeon Richter Polska.

Czy Polki dbają o profilaktykę zdrowotną?
Niestety, statystki pokazują, że bardzo kiepsko. Przy okazji akcji „W kobiecym interesie” mówimy o podstawowym elemencie profilaktyki, jakim są badania kontrolne. Wiemy, że wcześnie wykryta zmiana przy obecnym postępie w medycynie daje z roku na rok coraz większe szanse na całkowite wyleczenie lub przedłużenie życia. Niestety źle o to dbamy.

Akcja „W kobiecym interesie” zawsze opiera się na źródłach i faktach. Każdą poprzedzamy dokładnymi badaniami. Statystyki, które otrzymujemy co roku, są dramatyczne. Ponad połowa z nas w ogóle nie bada się regularnie. Wizyty u lekarza są incydentalne, tylko gdy jest taka potrzeba, zazwyczaj, gdy kobieta jest w ciąży. Im jesteśmy starsze, tym rzadziej chodzimy do ginekologa. I dlatego umieralność na kobiece nowotwory w naszym kraju jest tak wysoka.

Jak wygląda sytuacja kobiet z niepełnosprawnościami?
Jest ich w Polsce półtora miliona. 77 proc. kobiet z tej grupy nie było w ciągu ostatniego roku w gabinecie ginekologicznym, zaś aż 22 proc. nie było u ginekologa nigdy w życiu! To przerażające.

Jakie badania powinny zostać przeprowadzone w ramach profilaktyki zdrowotnej u każdej z nas?
Nawet jeśli nic nas nie boli i nie mamy żadnych niepokojących objawów, powinnyśmy raz do roku wybrać się do ginekologa, tak jak chodzimy do dentysty. Należy wykonać badanie piersi, USG ginekologiczne, cytologię oraz test na obecność wirusa HPV. Dzięki tym badaniom jesteśmy w stanie zweryfikować zdrowie intymne i wykryć odpowiednio wcześnie większość kobiecych zmian chorobowych.

To podstawowa kontrola, którą jesteśmy w stanie przeprowadzić jednorazowo. Niestety, podczas czterech edycji naszej kampanii zauważyłam, że mamy w Polsce systemowy problem z dostępem do pełnej gamy badań. W naszym systemie ochrony zdrowia na każde z badań kontrolnych trzeba umówić się oddzielnie. Testy wykrywające wirusa HPV są płatne. Diagnostyka rozciąga się na tygodnie albo nawet miesiące. Mało która kobieta, z pracą, obowiązkami, dziećmi, ma na to czas. I ja to absolutnie rozumiem. Nic dziwnego, że badamy się tak rzadko.

Kampania „W kobiecym interesie” daje Polkom realny dostęp do badań w obszarze ginekologii. Jak konkretnie pomagacie?
Oprócz tego, że nagłaśniamy problem braku dostępności badań kontrolnych oraz ich świadomości, dajemy też kobietom realną korzyść. Mówimy: przyjdź do nas, a w 20 minut dostaniesz pełne badania kontrolne. Stworzyliśmy mobilny gabinet, w którym podczas jednej, nie za długiej wizyty dajemy pacjentkom możliwość poddania się wszystkim czterem badaniom: badaniu piersi oraz USG ginekologicznemu, cytologii i testowi na obecność wirusa HPV.

W tym roku postanowiliśmy skoncentrować się na pacjentkach z niepełnosprawnościami. Dlatego nasz mobilny gabinet dostosowaliśmy technicznie do ich potrzeb – zamontowany został podnośnik rehabilitacyjny umożliwiający przeniesienie pacjentki z wózka na fotel oraz odpowiedni fotel ginekologiczny z regulowaną wysokością, dajemy możliwość rozmowy z personelem za pośrednictwem tłumacza polskiego języka migowego, skorzystania z pętli indukcyjnej dla osób niesłyszących oraz dostęp do dokumentów przetłumaczonych na polski język migowy czy alfabet Braille’a. Ale przede wszystkim cały personel medyczny i okołomedyczny przeszedł szkolenie z komunikacji i rozpoznawania potrzeb pacjentów z niepełnosprawnościami.

Czy widzicie wymierne efekty tej akcji?
Tak. Po poprzednich edycjach skierowaliśmy 128 kobiet do pilnego leczenia lub hospitalizacji. W tym roku akcja nie jest jeszcze zakończona, nie mamy jeszcze wyników cytologii, ale z obrazu klinicznego podczas badań w mobilnym gabinecie nasi lekarze skierowali 23 pacjentki na pilne leczenie lub do szpitala. Ta liczba może wzrosnąć, gdy poznamy wyniki cytologii.

Co się stanie, gdy mobilny gabinet zakończy swoją trasę?
Wiemy już, że na pewno będziemy apelować do resortu zdrowia o zmiany systemowe, jeśli chodzi o opiekę ginekologiczną dla osób z niepełnosprawnościami. Prawdopodobnie będziemy też inicjować interpelacje poselskie w Sejmie, by zwrócić uwagę na problem, który jest gigantyczny.

Przy okazji naszej akcji rozmawiam z dziewczynami na wózkach. Ich historie przyprawiają mnie o ciarki. Wczoraj np. rozmawiałam z pacjentką przed pięćdziesiątką, która u ginekologa była cztery razy w życiu, a podczas naszej akcji miała okazję skorzystać z fotela ginekologicznego po raz pierwszy z życiu! Wcześniej badania odbywały się na leżance.

Jak to możliwe?
Niezwykle trudno znaleźć gabinet, który będzie miał odpowiednią infrastrukturę dla osoby z niepełnosprawnością, specjalny fotel ginekologiczny czy podnośnik. Nie ma wysięgników, tłumaczy języka migowego, pętli indukcyjnych czy dokumentów w polskim języku migowym czy alfabecie Braille’a. Ale przede wszystkim personel medyczny nie jest odpowiednio przeszkolony i często nie wie, jak postępować z pacjentami z niepełnosprawnością. Nie znają ich potrzeb i stąd rodzą się nieporozumienia i brak chęci współpracy.

Nie ma w Polsce gabinetów przystosowanych do potrzeb kobiet z niepełnosprawnościami?
Jest ich 158 i są one zarejestrowane w bazach i . Pamiętajmy przy tym, że to nie znaczy, że mają one całą niezbędną infrastrukturę. Raczej mają jedno z udogodnień. Podkreślę: 158 gabinetów na półtora miliona pacjentek.

Problemem jest więc już samo umówienie się na wizytę. Rozmawiałam wczoraj z dziewczyną, która postanowiła zrobić test. Obdzwoniła ponad trzydzieści gabinetów w Warszawie i żaden nie zgodził się jej przyjąć, bo nie był na to przygotowany. Ale cztery gabinety obiecały oddzwonić. Oddzwoniły dwa. W obydwu przypadkach pacjentka została poproszona o przyjście z opiekunem – inaczej gabinety nie były w stanie podjąć się badania. Rysuje się więc tutaj pierwsza kwestia – ciężko nie poddać się w poszukiwaniach, gdy dwudziesty gabinet z rzędu odmawia pomocy. Kolejna kwestia to dogranie kilku kalendarzy – nie tylko osoby wybierającej się na wizytę, ale też jej opiekuna. Problemem może być też samo umówienie się na wizytę, bo jak to zrobić, jeśli np. nie mówię i nie słyszę?

Zastanawiam się jeszcze, jak wielką barierą w przypadku badań jest wstyd.
Wstyd nas miażdży! Biorąc pod uwagę wyniki poprzednich badań, blisko 60 proc. kobiet ma barierę wstydu, idąc do lekarza ginekologa. To jeden z podstawowych czynników, który krępuje nas przed pójściem do lekarza. W grę wchodzi tu wiele aspektów, od samej konieczności rozebrania się przez złe doświadczenia z przeszłości, np. gdy lekarz potraktował nas przedmiotowo. Wczoraj rozmawiałam z dziewczyną z niepełnosprawnością, która poszła na pierwszą wizytę w wieku 18 lat, a później nie była u ginekologa przez 20 lat. Jej traumatyczne doświadczenia z pierwszej wizyty przełożyły się na niechęć do kolejnych.

Na pewno nasza świadomość się zmienia. Bardzo nad tym pracowaliśmy podczas ostatniej kampanii, ale nadal bardzo dużo mają do zrobienia lekarze i personel okołomedyczny.

Jakie jeszcze problemy mogą spotkać osobę z niepełnosprawnością?
Wrócę do konieczności przybycia do gabinetu z opiekunem. Pacjentka chciałaby mieć zapewnioną intymność, ale to niemożliwe. Musi np. przyjść z ojcem, bo to najsilniejsza osoba w rodzinie, która może pomóc w trakcie badania. Pacjentka głucha przychodzi z dzieckiem, które potrafi migać i w związku z tym jest jedynym kontaktem między nią a lekarzem. Proszę to sobie wyobrazić: kobieta idzie do ginekologa i musi ze sobą zabrać migające dziecko! A wystarczyłoby połączyć się online z tłumaczem języka migowego, tak jak to się dzieje w naszym gabinecie mobilnym. Nie potrzeba dużo wysiłku, by pomóc, potrzeba za to wyobraźni, by wczuć się w potrzeby osób z niepełnosprawnościami i nimi zarządzić.

Czy polski personel medyczny to potrafi?
Nasze badania wykazały, że wielką barierą jest sam kontakt personelu medycznego z pacjentem z niepełnosprawnością. 64 proc. naszych respondentek przyznała, że zdarzyło jej się zrezygnować z wizyty u ginekologa, a ponad jedna czwarta zrobiła to z uwagi na pozbawioną empatii komunikację z personelem. Jako społeczeństwo nie jesteśmy przygotowani do rozmowy z osobami z niepełnosprawnościami. Dotyczy to lekarzy i pielęgniarek. Problemem jest zarówno brak empatii, jak i druga skrajność – przesadna nadwrażliwość i nadopiekuńczość. W obydwu przypadkach pacjent czuje się źle potraktowany. Musimy wiedzieć, że taka osoba zdaje sobie sprawę ze swojej niepełnosprawności. Z tego powodu musi być inaczej traktowana, zarówno fizycznie, jak i psychicznie.

Czy lekarze w mobilnym gabinecie są więc odpowiednio przeszkoleni?
Ponieważ mieliśmy statystyki, wiedzieliśmy, jak ważny podczas naszej akcji będzie aspekt komunikacyjny i relacyjny. Przeprowadziliśmy więc szkolenie, jak symetrycznie komunikować się z pacjentem z niepełnosprawnością, na jakie aspekty szczególnie zwrócić uwagę. Myślę przy tym, że polski system ochrony zdrowia przeszedł już raz taką droga w przypadku pacjentów onkologicznych. Prowadzono zajęcia z psychologami, jak rozmawiać z pacjentami terminalnymi, jak mówić o chorobie. Wcześniej lekarz w bardzo trudnej sytuacji emocjonalnej skupiał się wyłącznie na leczeniu i przekazywaniu wiedzy o terapii, a nie zajmował się bardzo delikatną sferą psychiczną. To się zmieniło. Teraz taka sama droga powinna być przeprowadzona w przypadku lekarzy pracujących z osobami z niepełnosprawnościami. Mówimy o kilku milionach pacjentów!

A jak wygląda kwestia zapisania się do szpitala?
Fatalnie. Okazuje się, że kobiety z niepełnosprawnościami kierowane przez nas do pilnej hospitalizacji mają ogromne problemy ze znalezieniem szpitala. Szpitale są nieprzygotowane – proszę sobie wyobrazić, że nie mają choćby łazienek dostosowanych do potrzeb osób z niepełnosprawnościami. W sytuacji, gdy taka łazienka jest niemal na każdej stacji benzynowej! Dziś widziałam się z dziewczyną, która 20 czerwca dostała skierowanie na pilną hospitalizację. Do tej pory nie udało jej się znaleźć szpitala. To się po prostu nie mieści w głowie.

Czy po zakończeniu akcji będziecie wspierać powstawanie takich gabinetów?
Już to robimy. Współpracujemy bardzo blisko z Fundacją Kulawa Warszawa i Fundacją Avalon – w ramach prowadzonych działań wspieramy obie fundacje w promocji ich baz gabinetów ginekologicznych, które przystosowane są do obsługi pacjentek z niepełnosprawnościami. Bazy gabinetów znajdują się na stronach oraz . Mamy ogromną nadzieję, że bazy te będą stopniowo powiększane – liczymy, że lekarze będą przystosowywać gabinety i je w tych bazach rejestrować. Chcemy edukować i szerzyć wiedzę. Chcemy budować wrażliwość lekarzy, którzy często po prostu nie mają świadomości. Wielokrotnie słyszałam, że komuś zwyczajnie nie starczyło wyobraźni, by zdać sobie sprawę z problemów osób z niepełnosprawnościami. Mam nadzieję, że nasz apel poruszy lekarzy. Zwłaszcza że udogodnienia nie wymagają dużych nakładów finansowych.

Jaki był klucz doboru partnerów akcji?
Szukaliśmy fundacji, które zajmują się kobietami i wspierają te z niepełnosprawnościami. Na ogół takie fundacje prowadzą osoby, które same borykają się z podobnymi problemami, więc doskonale orientują się w sytuacji i systemowych barierach. Niestety żyjemy w kraju, w którym niepełnosprawność wciąż jest problemem rodziny, nie systemu. Na co dzień kompletnie nie zdajemy sobie sprawy, z czym osoby z niepełnosprawnościami muszą się borykać. Mówimy teraz o ginekologii, ale oczywiście dotyczy to również innych obszarów ochrony zdrowia – i nie tylko.

(Fot. materiały prasowe) (Fot. materiały prasowe)

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze