1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Zdrowie
  4. >
  5. Najgorszy dla organizmu jest bezruch. Rozmowa z fizjoterapeutą Piotrem Chylińskim

Najgorszy dla organizmu jest bezruch. Rozmowa z fizjoterapeutą Piotrem Chylińskim

Aktywność ruchowa, niepoddawanie się ograniczeniom, znalezienie dobrej dla siebie formy sportu – to najlepsza profilaktyka zdrowotna. (Fot. iStock)
Aktywność ruchowa, niepoddawanie się ograniczeniom, znalezienie dobrej dla siebie formy sportu – to najlepsza profilaktyka zdrowotna. (Fot. iStock)
Bolą nas plecy, nie sięgamy tak wysoko, jak sięgaliśmy, schylamy się z wysiłkiem. „Nie tłumaczmy tego PESEL-em” – mówi fizjoterapeuta Piotr Chyliński z Warszawskiej Akademii Medycznej Nauk Stosowanych. „Ruszajmy się. Ruch zastąpi każdy lek, ale żaden lek nie zastąpi ruchu" - dodaje.

Na ogół do gabinetu fizjoterapeuty trafiamy, kiedy nas boli, a najczęściej – kiedy bardzo boli. Nie możemy sobie z tym poradzić i przychodzimy po ratunek.
Najczęściej rzeczywiście tak jest, bo nie propaguje się u nas fizjoprofilaktyki.

Ja nawet nie wiedziałam, że coś takiego w ogóle istnieje.
Niestety także wielu fizjoterapeutów nie wie, że jest w ustawie o zawodzie fizjoterapeuty takie coś jak fizjoprofilaktyka. Ja staram się ją stosować od lat. Kiedyś właściciel kliniki, w której pracowałem, powiedział mi: „Piotr, ty nie potrafisz utrzymać pacjenta!”. Odpowiedziałem: „Ja go nie utrzymuję, ja go usprawniam. Jak jest sprawny, to do mnie nie wraca”.

Chyba taki powinien być cel Waszych działań?
Powinien. A różnie bywa. Wielu fizjoterapeutów, kiedy trafia do nich pacjent z dysfunkcją, z problemem, robi terapię objawową, a nie przyczynową. Tymczasem powinno być tak: najpierw diagnostyka, terapia dobrana do problemu – na pewno objawami bólowymi trzeba się zająć w pierwszej kolejności – ale potem, i to punkt trzeci, terapia przyczyn tego bólu.

A jak to zrobić, żeby jak najpóźniej trafić do gabinetu fizjoterapeuty?
Warto pokazać się nie kiedy już boli, ale kiedy pojawia się jakiś problem funkcjonalny – jeszcze nie dolega to nam bardzo, ale widzimy, że coś się zmienia, coś wychodzi gorzej, niż wychodziło kiedyś. I nie tłumaczmy się PESEL-em. Kiedy czujemy, że coś robimy wolniej, mniej dokładnie, to warto pójść na diagnostykę funkcjonalną.

Ale na ogół tłumaczymy się PESEL-em. Coś wychodzi gorzej, ale przecież to jasne, że nie mogę tak szybko biegać czy tak sprawnie się schylać jak 20 lat temu. To przecież normalne.
To błędne tłumaczenie, bo proces starzenia kalendarzowego nie musi iść zgodnie z procesem starzenia funkcjonalnego. Jesteśmy w stanie przy odpowiednim trybie życia i stosowaniu profilaktyki utrzymywać sprawność do późnych lat bez ograniczeń zakresu ruchu, bez napięcia mięśniowego, bez zmian wyglądu. Medycyna estetyczna przeciwdziała procesowi starości, nie da się tego procesu zatrzymać, ale da się go maksymalnie spowolnić. To samo dotyczy sprawności – można ją utrzymywać, jeśli się tego pilnuje, a nie poddaje się dysfunkcjom.

Mówi Pan, żeby włączyć czujność, kiedy coś jest inaczej. Poproszę jakiś przykład.
Nie sięgam tam, gdzie sięgałem wcześniej, ograniczył się zakres ruchu, trudniej założyć skarpetki, wolniej idę – przejście konkretnego odcinka zajmuje więcej czasu, bardziej się wtedy męczę – to są objawy dysfunkcji. Można iść do lekarza, ale jeśli nie ma wyraźnych objawów chorobowych, lekarz pewnie problem zbagatelizuje. Mało który zajmie się samym problemem funkcjonalnym. Jeśli nie ma bólu, stanu zapalnego, duszności, kołatania serca, to powie, że wszystko OK, nawet nie skieruje na diagnostykę. A fizjoterapeuta jest w stanie ocenić zakres ruchu funkcjonalnie, siłę mięśniową, poziom napięcia, naprężenia, zrobić analizę funkcji kończyny górnej, funkcji lokomocyjnej – w standardzie ustawowym diagnostyki mamy klasyfikację ustaloną przez WHO, fizjoterapeuta powinien umieć dokonać tej oceny.

Co wtedy?
Jeśli z tej oceny wynika dysfunkcja, to nią się zajmiemy w pierwszej kolejności, szczególnie jeśli już daje jakieś ograniczenia, dolegliwości, ale równolegle trzeba znaleźć przyczynę dysfunkcji. Nigdy nie uciekam do tego, że przyczyną jest wiek, nigdy nie powiedziałem pacjentowi: „Ma pan tyle lat, ile ma, to czego pan oczekuje?”. Ja oczekuję od życia więcej i to samo dotyczy moich pacjentów. Szukam przyczyny, nie zawsze da się ją ustalić na poziomie wizyty fizjoterapeutycznej, czasami trzeba skorzystać z diagnostyki obrazowej, laboratoryjnej, z konsultacji lekarskiej, ale jesteśmy w stanie wskazać, do jakiego specjalisty się zwrócić – czy problem sercowy i do kardiologa, czy problem oddechowy i do pulmonologa, czy może ortopedyczny albo neurologiczny. Fachowiec jest w stanie to zweryfikować. Ja sam ostatnio miałem tak z chrypą, którą traktowałem jako moją chorobę zawodową. Jestem wykładowcą akademickim od 30 lat i myślałem: tyle lat gadania, to krtań zniszczona. Ale w końcu trafiłem do laryngologa i okazało się, że przyczyna jest inna – refluksowe zapalenie krtani. Wystarczyły leki przeciwrefluksowe, żeby to poprawić. Ja jako medyk na to nie wpadłem, ale trafiłem na dobrego specjalistę, który odkrył przyczynę – i nie leczymy chrypy, tylko przyczynę chrypy. To samo jest w fizjoterapii – możemy objaw ograniczonego zakresu ruchu leczyć, ale spróbujmy też zdiagnozować przyczynę i nią się zająć.

Pogadajmy o fizjoprofilaktyce. Jak to zrobić, żeby jak najdłużej do dysfunkcji nie dopuszczać?
Przede wszystkim ruch. Ruch zastąpi każdy lek, ale żaden lek nie zastąpi ruchu. Czyli propagowanie aktywności ruchowej, niepoddawanie się ograniczeniom, znalezienie dobrej dla siebie formy ruchu. Nie każdy lubi biegać, ja nie lubię, więc chodzę. Ktoś woli pływać? Proszę bardzo, świetna forma ruchu.

Każdy styl jest dobry?
Oczywiście jeśli mamy pogłębione krzywizny kręgosłupa, to nie żabka, bardziej korzystny jest kraul czy grzbietowy. Można podpowiedzieć to pacjentowi. Ale jeśli ktoś nie lubi pływać, nie ma co go zmuszać, bo nie będzie tego robił. Jak ktoś lubi ćwiczenia na siłowni, to przy odpowiednim dobraniu treningu można i siłę, i wydolność krążeniowo-oddechową na oczekiwanym poziomie wypracować i je utrzymywać. Warto też przypomnieć sobie, co w czasach młodości sprawiało mi przyjemność, i do tego wrócić.

Niestety często jest tak, że ktoś spędza 8 godzin w pozycji siedzącej przy komputerze, po czym idzie na squasha, gdzie od razu wchodzi w olbrzymią dynamikę, bez rozgrzewki, bez przygotowania, bez treningu. Z bezruchu w maksymalną szybkość i gwałtowność ruchu – skutkiem są naciągnięcia, naderwania struktur aparatu ruchu. To też nie jest dobre rozwiązanie, skutkuje kolejnymi problemami, mikrourazami, przeciążeniami. Wiele osób biega, ale często widzę, że biegają źle. Namawiam – jeśli ktoś chce zacząć biegać, powinien pójść do trenera, choć na jedno spotkanie. Ten spojrzy i powie, czy dobrze ustawiane są stopy, czy prawidłowa praca barkami. Jeśli popełniamy błędy, możemy sobie zaszkodzić. Ważne jest także podłoże, bo jeśli biegamy po twardym w nieamortyzowanych butach, to konsekwencje dla kręgosłupa będą fatalne. Nie wszystko, co się wydaje proste, jest takie rzeczywiście.

Kochamy siłownie. To dobra moda?
Nie do końca. Wybieramy substytuty. Zamiast iść na spacer czy pobiegać po parku lub lesie, biegamy na bieżni. Zamiast wsiąść na rower, godzinami kręcimy na rowerku treningowym. Jeszcze rozumiem zimą, trudno jest wtedy biegać na zewnątrz. Ale wiosną czy latem?

Biegać czy spacerować można w gruncie rzeczy cały rok.
Zgadzam się. Ja codziennie robię regularnie kilka kilometrów. Mam psa i nie ma „nie chce mi się” – musi się chcieć. Zwierzę stawia nam wymagania ruchowe, mobilizuje.

Pracujemy w zamkniętych pomieszczeniach, rekreację też robimy w zamkniętym pomieszczeniu, idziemy na basen kryty, w tenisa gramy w hali, nie korzystamy z przestrzeni, ze świeżego powietrza, ze słońca, którego w naszym klimacie nie ma za wiele, tym jest więc cenniejsze. A tylko dzięki słońcu następuje przetwarzanie prowitaminy D do witaminy D.

Czy jeśli uprawiamy tylko jeden rodzaj aktywności, nie zaniedbujemy jakichś partii ciała?
Tak bywa. Np. bieganie angażuje tylko kończyny dolne, uruchamiamy tułów, barki, ale kończyny górne nie pracują oporowo, więc rozwój masy mięśniowej, siły jest ukierunkowany na dolną część ciała. Będzie przyrastała masa mięśni łydek, ud, pośladków, ale już obręcz barkowa nie, tak jak mięśnie kończyny górnej.

Bardziej uniwersalnym sportem jest nordic walking, gdzie kończyny górne mocniej pracują, oczywiście jeśli się nie powłóczy kijkami, co też często można zaobserwować, tylko jest prawidłowe nabicie kijka, wsparcie na kijku – wtedy pięknie rozwija się całe ciało. Pływanie też angażuje różne grupy, także kończyny górne, ale jak ktoś chodzi na siłownię, a tam tylko rower albo tylko bieżnia, to nie najlepiej. Albo – co często w siłowniach widać – jak mężczyźni, rozbudowując obręcz barkową, zaniedbują kończyny dolne. Dobry trener będzie pilnował równego rozwoju i dobierał ćwiczenia na wszystkie partie mięśniowe.

Z drugiej strony każdy ruch jest lepszy niż bezruch.
Na pewno. Ale im bardziej ruch jest wszechstronny i kompleksowy, tym większe korzyści nam przyniesie. Najgorsza dla organizmu jest statyka, to też syndrom pocovidowy, kiedy na uczelniach wprowadzono naukę online i na wielu z nich tak zostało, a też praca w części nie wróciła do biur. Co często oznacza dłuższe przebywanie w niekorzystnej pozycji siedzącej przed laptopem, tabletem. Często nieprawidłowej – garbienie się, wysuwanie głowy do przodu. Problemem teraz powszechnym, nawet u bardzo młodych ludzi, jest deficyt wyprostu kręgosłupa piersiowego. Zrobiłem przy okazji zajęć, które prowadzę, test na dwóch uczelniach – na 20 studentów 18 to miało.

Jak to sprawdzić?
Samemu trudno. Ale można zrobić test ściany. Czyli spróbować ustawić się przy ścianie tyłem, tak żeby oparte były o nią pięty, pośladki, łopatki i głowa. Jeśli jesteśmy w stanie wszystko do tej ściany przylepić, to super, ale jeśli dociskamy głowę, a odjeżdża nam miednica albo nie możemy docisnąć głowy, bo coś między łopatkami przeszkadza – to już pierwszy sygnał, że nie jesteśmy w stanie się rozprostować.

Czym to skutkuje?
Jeśli jest pogłębiona kifoza w odcinku piersiowym, wybrzuszony kręgosłup, to się kompensacyjnie pogłębia lordoza lędźwiowa i przodopochylenie miednicy, wysunięcie głowy do przodu i cały kręgosłup jest nadmiernie powyginany, a to ogranicza wentylację. Według badań prof. Śliwińskiego – może brakować nam ok. litra pojemności oddechowej. Zwykła mobilizacja tego odcinka kręgosłupa – i nagle pacjent ma litr więcej w badaniu spirometrycznym bez żadnego treningu oddechowego. Ale konsekwencjami deficytu wyprostu kręgosłupa piersiowego może być także ucisk na narządy, na serce, które ma mniej przestrzeni, gorzej rozprężają się płuca, jest skłonność do zalegania wydzieliny, zapaleń, niewydolności oddechowej, to także jest napięcie mięśni brzucha i brak przestrzeni dla trzewi, czyli dyskomfort czy dysfunkcje w jelitach. Może być dużo konsekwencji w – pozornie niezwiązanych z aparatem ruchu – narządach wewnętrznych.

Czym oprócz tego deficytu może skutkować siedzenie w fotelach czy na kanapach?
To nie jest dobra pozycja. Często słyszę: „Czy przez 8 godzin będę siedział w biurze, czy w fotelu, to wszystko jedno, bo i tak 8 godzin siedzę”. Nie do końca. Do pracy trzeba pójść, dojść na przystanek czy choćby do samochodu, jakąś aktywność to na nas wymusza. Ale w ogóle długie siedzenie wpływa źle nie tylko na kręgosłup, lecz także na dno miednicy, to powszechny dziś problem zarówno u kobiet, jak i u mężczyzn. Kiedy siedzimy, nie pracują mięśnie brzucha, stawów biodrowych, mięśnie pośladkowe. Najczęściej nasze guzy kulszowe są wówczas wyżej, środek wklęsły, dno miednicy nie jest angażowane do pracy mięśniowej, mięśnie są nieaktywne, tkanka łączna się rozluźnia, wszystkie narządy miednicy i jelita ciążą na dno miednicy, wszystko sobie, mówiąc brzydko, luźno zwisa. I skutki są takie, że mamy nietrzymanie moczu, nietrzymanie kału, a u mężczyzn mniejsze możliwości seksualne – to konsekwencje złego ukrwienia i złego napięcia. W przypadku jakichkolwiek dysfunkcji dna miednicy wskazane jest udania się na konsultacje do fizjoterapeuty urologiczno-ginekologicznego.

Czy tworzą się nowe dziedziny fizjoterapii?
Tak. Od niedawna na przykład prężnie rozwija się fizjoterapia stomatologiczna związana ze stawami skroniowo-żuchwowymi, z ustawieniem żuchwy, z dysfunkcjami żuchwy, czyli nadmiernym wysunięciem, cofnięciem, niesymetryczną pracą. To oczywiście kompleksowy problem, bo musi być leczenie stomatologiczne, zachowawcze, protetyczne, ortodontyczne, peridontologiczne, czyli chorób przyzębia, i dopiero w to wszystko jest wplatana fizjoterapia. Konsekwencje zbyt dużych naprężeń, bruksizmu, nadmiernego dociskania szczęki, zgrzytania zębami, nadmiernego dociskania krążków w stawach skroniowo-żuchwowych, niesymetrycznej ich pracy bywają poważne. Moja córka półtora roku po założeniu aparatu zaczęła mieć problemy z tarczycą, wyszła nadczynność.

Jak to możliwe?
Z napięcia mięśni żwaczowych, które się bronią przed aparatem ustawiającym zęby, wyzwala się napięcie w mięśniach szyi, pojawia się ucisk powięziowy na tarczycę, a tarczyca na ucisk reaguje nadczynnością. Wystarczyło ją uwolnić od napięć, żeby nadczynność zniknęła. Zamiast czekać pół roku do endokrynologa dziecięcego, to w ciągu kilku wizyt u kolegi fizjoterapeuty specjalizującego się w tej dziedzinie uzyskaliśmy stuprocentową poprawę. Dalej oczywiście musi być profilaktyka, bo aparat musi zostać, ale trzeba tak działać, żeby napięcia się nie pojawiały.

Nasz organizm to precyzyjna maszyna. Wszystko jest w niej połączone…
Nie zdajemy sobie na ogół sprawy, że jesteśmy jednolitą strukturą powięziowo-mięśniową. Jesteśmy „ubrani” w skórę, a to największy narząd organizmu ludzkiego, wielofunkcyjny, bo i termoregulacja, i wydalanie, ochrona przeciwwirusowa, przeciwbakteryjna, rezerwa energetyczna oraz stan funkcjonalny skóry mają wpływ na te funkcje, więc estetyka wyglądu to nie tylko estetyka, lecz także troska o wiele funkcji skóry, które przy tej okazji przywracamy. Dalej: mamy powłokę powięziową, która nas trzyma, i wszelkie urazy, mikrourazy, napięcia, szarpnięcia pozostawiają w tej strukturze ślad. Mięśnie się napną i potem rozluźnią, ale naprężone powięzi pozostają, te naprężenia się kumulują i tracimy pełną elastyczność, rozciągliwość, ogranicza się zakres ruchu, pojawiają się jakieś wtórne dolegliwości bólowe. Powięzie uciskają też na nerwy, na naczynia, które pod nimi przebiegają, więc konsekwencją może być niedokrwienie obwodowe, zastój żylny, obrzęk limfatyczny, ucisk na nerwy, zaburzenia czucia, drętwienie, a to wszystko tylko dlatego, że pancerz powięziowy się naprężył. Mięśnie można porozciągać, ale z powięziami trudno dać sobie radę samemu. Coraz bardziej popularne jest rolowanie, tylko że często ludzie sięgają po twarde rollery, które są dobre dla mocno umięśnionego lub bardzo otłuszczonego osobnika, przeciętna osoba powinna korzystać ze średnio twardych, a szczupła z miękkich. Znowu więc potrzebna będzie wizyta u specjalisty, dobranie rollera i pokazanie, jak go używać, bo to też trzeba wiedzieć. Ale to jest fajny element autoterapii powięziowo-mięśniowej.

Nie zdajemy sobie też sprawy, że np. skręcimy stopę, a napięcie może pójść aż do karku, może powstać ucisk na tętnice kręgowe i mamy niedokrwienie tyłu głowy, zaburzenia widzenia, równowagi i ból w tyle głowy. Wszystko z powodu skręcenia stopy. I odwrotnie – od pozycji siedzącej z wysuniętą głową tworzą się naprężenia w mięśniach utrzymujących głowę taśmami mięśniowo-powięziowymi, to schodzi do stopy i mamy ograniczony zakres wyprostu stopy, zaczynamy się potykać na nierównym podłożu, bo się stopa nie podnosi – dlatego że mamy napięte mięśnie karku. Różne dysfunkcje narządów wewnętrznych mają odbicia neuroodruchowe w określonych strefach skóry i mięśni, można w ten sposób rozpoznać problemy z narządami wewnętrznymi. Jeśli doświadczony fizjoterapeuta trafia na charakterystyczne zmiany neuroodruchowe, to może podejrzewać, że problemem będzie żołądek, nerka, jajnik. Wtedy potrzebna jest diagnostyka konkretnego narządu wewnętrznego, bo to może być również rozpoczynający się proces chorobowy, który warto wcześniej zdiagnozować.

Najczęściej fizjoterapia kojarzy się nam z terapią manualną.
Terapia manualna jest szybka i poprawa jest szybka, natomiast bez instruktażu, jak wyćwiczyć mięśnie, jak ustabilizować uzyskaną korekcję – nie da trwałego efektu. To nie może być tylko terapia manualna. Ja się nią często posiłkuję. Wróćmy na przykład do deficytu wyprostu. Terapią manualną w trzy minuty ten deficyt zlikwiduję, ale nie zabezpieczy to pacjenta przed nawrotami. Muszę dać instruktaż ćwiczeń określonych zespołów mięśniowych w określonych pozycjach, żeby wytworzyć gorset mięśniowy. Ale mam pacjentów, którzy mówią: „Nie chce mi się ćwiczyć, wolę do pana przychodzić, jak mi się pogorszy”. Najpierw przychodzą raz na trzy miesiące, potem raz na miesiąc, potem raz na tydzień, a potem trzy razy w tygodniu, bo kręgosłup czy staw obwodowy, który się non stop blokuje, a potem odblokowuje, staje się coraz bardziej niestabilny. Terapeuci się cieszą, bo odblokowuje się bez problemu, ale w ten sposób nie dążymy do trwałości terapii. I uzależniamy pacjenta od fizjoterapeuty.

Czyli nie da się tak łatwo, nie unikniemy wysiłku…
Przede wszystkim musi być dobra diagnostyka przed- i pozabiegowa i tego pacjenci powinni wymagać. Nie zawsze ruch i terapia manualna są wskazane, przeciwskazaniem jest ostry stan zapalny, fizjoterapeuta powinien wtedy zlecić krioterapię, magnetoterapię. Druga sprawa – instruktaż, który zapobiegnie nawrotom, czego nie robić, żeby nie szkodzić, co robić, żeby pomóc. Ale konieczne jest zaangażowanie i wysiłek pacjenta. Ćwiczenia, świadomość. Kolejna ważna rzecz to odpowiednia dieta. Żyjemy w świecie fastfoodów, wysoko przetworzonego jedzenia, nadużywamy alkoholu, palimy papierosy. Wszystko jest połączone. Nie ma zdrowego stylu życia bez wielu elementów.

Piotr Chyliński, specjalista w zakresie fizjoterapii funkcjonalnej, terapii manualnej aparatu ruchu, masażu funkcjonalnego powięziowo-mięśniowego, limfatycznego i segmentarnego. Ma ponad 35 lat doświadczenia w zawodzie. Jest Koordynatorem Kształcenia Praktycznego Wydziału Medyczno-Społecznego Warszawskiej Akademii Medycznej Nauk Stosowanych, wieloletnim członkiem Zarządu Oddziału Mazowieckiego Polskiego Towarzystwa Fizjoterapii.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze