1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Zdrowie
  4. >
  5. Alkohol – WINOwajca raka piersi

Alkohol – WINOwajca raka piersi

Fot. Materiały partnera
Fot. Materiały partnera
Diagnoza „nowotwór” budzi w nas uzasadniony lęk. Kobiety często boją się tego, że usłyszą w gabinecie lekarskim, że mają raka piersi. O tym, co możemy dla siebie zrobić, by ryzyko takiej diagnozy zmniejszyć, i jak poważnym czynnikiem ryzyka jest alkohol, z Anną Skrzypczyk-Ostasiewicz, lekarzem onkologiem, rozmawia Dorota Lazar-Rusjan, terapeutka i psychoonkolog.

Co czwarty przypadek choroby nowotworowej zdiagnozowanej wśród kobiet na całym świecie to rak piersi. Dużo się o tej chorobie mówi, coraz głośniej o profilaktyce, a jednak mam wrażenie, że wciąż jako społeczeństwo za mało wiemy o nowotworach piersi.

Rzeczywiście, to zaskakujące w kontekście dostępu do wiedzy, jaki dziś mamy. Niewątpliwie też rak piersi kojarzy się jednoznacznie z chorobą kobiet, a niesłusznie. Ale zanim o tym, może sięgnę do podstaw – czyli definicji i nazewnictwa. W świadomości społecznej funkcjonują pojęcia: „rak”, „nowotwór złośliwy”, „rak złośliwy”. A przecież nie istnieje takie pojęcie jak „rak złośliwy”. Słowo „rak” samo w sobie zawiera już określenie nowotworu złośliwego, czyli takiego, który potencjalnie może dać przerzuty. I to jest w zasadzie najprostsza definicja. Rak piersi jest więc nowotworem złośliwym. Co nie znaczy, że w piersi nie występują nowotwory łagodne, ale z tymi zmianami pacjentka do mnie nigdy nie trafi na leczenie – albo się nic z nimi nie robi, albo leczenie kończy się na chirurgicznym usunięciu zmiany.

Powiedziałaś, że rak piersi niesłusznie kojarzy się jednoznacznie z chorobą kobiet. Niesłusznie, bo choć dużo rzadziej, ale dotyka też mężczyzn. Jak się u nich objawia?

Generalnie objawia się podobnie jak rak piersi u kobiet. Zwykle jednak, niestety, nowotwory piersi u mężczyzn przebiegają i rokują gorzej niż u kobiet. Głównie dlatego, że początkowo mało który lekarz pomyśli o raku piersi u mężczyzny, przez co diagnozowane są często w bardziej zaawansowanym stadium. A drugi aspekt jest taki, że z racji budowy tego gruczołu u mężczyzn nowotwór dużo szybciej ma szansę naciekać klatkę piersiową – w kobiecej piersi tkanki gruczołowej jest zwykle znacznie więcej i minie więcej czasu, nim choroba ją przekroczy i zacznie się szerzyć na inne tkanki klatki piersiowej.

Co zatem powinno wzbudzić naszą czujność?

Niebolesny opór wyczuwany w samobadaniu albo uwidoczniony w badaniu obrazowym. Niebolesny, bo rak piersi nie boli. Żeby boleć, musi być już bardzo zaawansowany – owrzodziały. Można wyczuć guzek w pasze, ale może być tak, że pierś jest tylko obrzęknięta, czerwona, ciepła i to też może być objaw raka. Oczywiście w pierwszej kolejności naturalne jest, że lekarz pomyśli o stanie zapalnym w piersi. Ale jeśli antybiotykoterapia czy leczenie przeciwzapalne nie przynosi poprawy, to bezwzględnie należy wysłać pacjentkę na mammografię i (lub) USG.

À propos USG. Kiedy pytam kobiety o ostatnie badania profilaktyczne, zdarza mi się usłyszeć, że nie robiły, bo w odpowiedzi na prośbę o skierowanie usłyszały z ust swojego lekarza odmowę. Zwłaszcza młode dziewczyny bez historii nowotworowej w rodzinie, które w dodatku, szczęśliwie, niczego nie wyczuły podczas samokontroli.

Akurat badanie USG jest badaniem tak prostym, tak tanim i tak bezpiecznym, że żałowanie komukolwiek tego badania jest dla mnie niezrozumiałe. Z drugiej strony, powiem teraz coś niepopularnego, co może się spotkać z krytyką, ale zaryzykuję. Skoro mamy w naszym kraju tak, jak mamy, że dostępność do darmowej profilaktyki nie jest oczywista, to może warto po prostu odpuścić sobie jeden czy dwa manicure’y lub kilka kaw „na mieście” i raz do roku zrobić sobie w prezencie to USG. Nie mówię tego po to, żeby tutaj reklamować komercyjny biznes kolegów, bo absolutnie zgadzam się z tym, że to wszystko powinno być refundowane. Tylko po to, żeby zaprosić do zastanowienia się nad tym, co jest dla nas rzeczywiście ważne.

Co jeszcze poza regularnym badaniem można zrobić albo – przeciwnie – czego nie robić, żeby nie zostać Twoją pacjentką?

Podłoże rozwijania raka jest bardzo złożone, więc eliminowanie czy skupienie się na jednym czynniku ryzyka jest błędem, bo znamy ich naprawdę sporo. Pierwszy: genetyczny (dziedziczny), na który nie mamy żadnego wpływu, a który w bardzo dużym stopniu predysponuje do zachorowania. Około 10 procent zachorowań na raka piersi związanych jest z tymi „dużymi” mutacjami, jak np. mutacja w genach BRCA1, BRCA2, które zwiększają ryzyko zachorowania na raka naprawdę znacząco, a to zwiększone ryzyko utrzymuje się aż do później starości. Potem ogrom tych modyfikowalnych, związanych z naszym trybem życia…

Na przykład stres. Nierzadko w trakcie konsultacji psychoonkologicznej pacjentka konfrontuje się z tym, że ostatnie lata spędziła w całkowitym odcięciu od siebie – w silnym stresie, ciągłym biegu, zaniedbując siebie na rzecz rozwijającej się kariery czy lepszego startu dla dzieci. Dopiero słowo „rak” zatrzymuje ją skutecznie i zaprasza do refleksji nad tym, „gdzie jestem” – tak dosłownie i tak metaforycznie.

Dokładnie tak. To są truizmy, ale spróbujmy potraktować je poważnie – masa ciała, dieta, wysiłek fizyczny, stres, nikotynizm, korzystanie z używek. Mamy wpływ na to, jak do nich podejdziemy, czy zrobimy coś dla siebie i swojego zdrowia. Spójrzmy chociażby na samo picie alkoholu. Wiążemy z nim chorobę alkoholową, uzależnienie czy inne choroby (np. marskość wątroby). A jeśli już kojarzymy go z nowotworami, to z rakami przewodu pokarmowego czy regionu głowy i szyi. Często uzależnienie od alkoholu idzie w parze z nikotynizmem – dochodzą więc wszystkie nowotwory tytoniozależne. Natomiast, jak się okazuje, mało kto łączy z alkoholem możliwość zachorowania na raka piersi. Pokazało to międzynarodowe badanie na studentach 23 krajów – tylko trzy procent ankietowanych przyznało, że ma świadomość istnienia tego związku.

Na czym ten związek polega?

Pod wpływem alkoholu (a także nikotyny) wzrasta poziom estrogenów – żeńskich hormonów płciowych. Usunięcie ich nadmiaru to dodatkowe obciążenie wątroby, która u osób nadużywających alkoholu i tak nie funkcjonuje już prawidłowo. A wyższy poziom estrogenów we krwi oznacza wyższe ryzyko rozwoju raka piersi. Szczególnie zaznacza się to u kobiet z nadwagą i otyłych – u nich dodatkowym źródłem tych hormonów jest tkanka tłuszczowa. Estrogeny dają sygnał komórkom w gruczole piersiowym, by zaczęły się dzielić i podziały te wymykają się spod kontroli organizmu. Wystarczy jeden kieliszek wina dziennie, by spowodować podwyższenie poziomu hormonów. Jednak nie bez znaczenia dla rozwoju raka piersi są też inne „odalkoholowe” mechanizmy karcinogenezy. Niektóre z nich nadal nie zostały do końca wyjaśnione. Alkohol odpowiada na pewno za rozwój różnych procesów zapalnych, jednocześnie upośledzając funkcje naszego układu odporności, co stwarza dobre podłoże dla rozwoju nowotworu. Alkohol i jego metabolity uszkadzają DNA. Generalnie można powiedzieć, że alkohol na drodze bardzo wielu różnych złożonych szlaków metabolicznych zakłóca funkcje organizmu, czyniąc go bardziej podatnym na różne choroby, w tym także nowotwory.

Alkohol odpowiada na pewno za rozwój różnych procesów zapalnych, jednocześnie upośledzając funkcje naszego układu odporności, co stwarza dobre podłoże dla rozwoju nowotworu.

Brzmi dość skomplikowanie. Czy to, że mało kto wie o wpływie alkoholu na raka piersi, znaczy, że na ten rodzaj nowotworu alkohol wpływa statystycznie rzadko?

Przeciwnie. Szacuje się, że rocznie blisko 140 tysięcy przypadków nowych zachorowań na raka piersi na świecie jest związanych właśnie z alkoholem, z czego w prawie 40 tysiącach przypadków choroba ta okazuje się śmiertelna!

40 tysięcy osób – to jakby z mapy zniknęli nagle wszyscy mieszkańcy Szczecinka, Chojnic czy Żyrardowa.

Liczby robią wrażenie, prawda? A badań na temat wpływu alkoholu na ryzyko zachorowania na raka piersi było naprawdę dużo. Pierwsze publikacje sięgają lat 90.! Badano różne aspekty picia alkoholu – częstotliwość, rodzaj spożywanego alkoholu. I wnioski z tych wszystkich badań są jednoznaczne i poza wszelkimi wątpliwościami: alkohol zwiększa ryzyko zachorowania na raka piersi i nie ustalono najniższej dawki bezpiecznej. Każda ilość alkoholu, niezależnie od jego mocy, predysponuje do wystąpienia raka piersi. Na pewno nie jest tak, że jedna „zła rzecz”, zły nawyk w naszym stylu życia, definitywnie funduje nam określoną przyszłość onkologiczną. Jest to dużo bardziej złożone. Natomiast skoro wiemy, że coś szkodzi nam na pewno (a co do silnego związku alkoholu z rakiem piersi nie ma wątpliwości), to powinna obudzić się w nas refleksja, że wprawdzie nie wszystko zależy od nas samych, ale na coś jednak wpływ mamy i okazuje się, że jest on całkiem spory.

Więcej użytecznych informacji na temat profilaktyki nowotworowej i wpływu alkoholu na zdrowie znajduje się na stronach:

Dr n. med. Anna Skrzypczyk-Ostaszewicz lekarz, onkolog. Pracuje w Klinice Onkologii Wojskowego Instytutu Medycznego – Państwowego Instytutu Badawczego w Warszawie. Dr n. med. Anna Skrzypczyk-Ostaszewicz lekarz, onkolog. Pracuje w Klinice Onkologii Wojskowego Instytutu Medycznego – Państwowego Instytutu Badawczego w Warszawie.

Dorota Lazar-Rusjan psychoonkolog kliniczny, psychoterapeuta. Prowadzi prywatną praktykę, pracuje na Oddziale Chemioterapii Szpitala Grochowskiego. Dorota Lazar-Rusjan psychoonkolog kliniczny, psychoterapeuta. Prowadzi prywatną praktykę, pracuje na Oddziale Chemioterapii Szpitala Grochowskiego.

Zadanie współfinansowane ze środków Funduszu Rozwiązywania Problemów Hazardowych na zlecenie Krajowego Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze