1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Zdrowie
  4. >
  5. Onkologia pędzi jak pendolino: nowe metody leczenia raka piersi dają powody do optymizmu

Onkologia pędzi jak pendolino: nowe metody leczenia raka piersi dają powody do optymizmu

(Fot. Getty Images)
(Fot. Getty Images)
„Odważne kobiety, przełomowe rozwiązania. Rozmowy w chmurach o postępach odmieniających losy chorych z rakiem piersi” – październik, miesiąc, w którym o tej chorobie mówimy i piszemy więcej, rozpoczęło zorganizowane przez portal onkologiczny Zwrotnikraka.pl spotkanie, które daje nam powody do optymizmu. Ale choć medycyna idzie szybko do przodu, my też musimy działać. Robić badania profilaktyczne i po prostu dbać o siebie.

– Kiedy w prasie czy na portalach internetowych pojawiają się tytuły: „Naukowcy odkryli lek na raka!”, my, lekarze, tylko się uśmiechamy. Bo to nie jest tak, że nagle pojawi się jeden lek, który zadziała na każdy nowotwór. Ale to nie znaczy, że nie ma powodów do radości i optymizmu. Onkologia idzie do przodu, wręcz pędzi jak pendolino – mówiła na spotkaniu dr nauk medycznych Katarzyna Pogoda, onkolożka kliniczna z Kliniki Nowotworów Piersi i Chirurgii Rekonstrukcyjnej Narodowego Instytutu Onkologii im. Marii Skłodowskiej-Curie Warszawie, przewodnicząca Sekcji Raka Piersi Polskiego Towarzystwa Onkologii Klinicznej.

Nie mamy jednego cudownego „leku na raka”, ale następują kolejne odkrycia, a wraz z nimi kolejne przełomy w leczeniu pacjentek z rakiem piersi.

W październiku namawiamy do badań profilaktycznych, do robienia mammografii, samobadania piersi, bo profilaktyka naprawdę ratuje życie. Trzeba pamiętać, że najważniejsze jest postawienie diagnozy na wczesnym etapie choroby. Późniejsze wykrycie nowotworu to większe ryzyko nawrotu.

Rak piersi jest najczęściej występującym nowotworem złośliwym u kobiet. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) podaje, że każdego roku diagnozuje się na świecie średnio około 1,5 miliona nowych przypadków, w tym 20 tysięcy w Polsce. 1 na 8 kobiet w ciągu swojego życia zachoruje na raka piersi. I choć przypinamy sobie różowe wstążki, trudno na tę chorobę patrzeć przez różowe okulary. Jednak medycyna robi tak szybkie postępy, że nawet jeśli nie dziś, to może za miesiąc czy rok nastąpi kolejny zwrot i dany typ raka piersi można będzie skutecznie leczyć.

Nowa nadzieja

– Postęp w onkologii to oczywiście szczęście dla pacjentek, bo ich szanse są coraz większe, ale to też ogromna radość dla nas, lekarzy, że mamy dostęp do coraz skuteczniejszych leków i terapii – mówiła dr Katarzyna Pogoda. – Dysponujemy już nie tylko chemioterapią. Szukamy mechanizmów molekularnych, które mają uderzać w komórki nowotworowe. Powstały koniugaty – nazywane często „koniem trojańskim” onkologii – czyli leki zbudowane z dwóch części. Jedna to przeciwciało monoklonalne, druga to dołączone do niego cząstki chemioterapii. Przeciwciało monoklonalne łączy się z odpowiednim receptorem komórki nowotworowej i w ten sposób „otwiera drzwi”, przez które może wejść cytostatyk, by ją zabić. Te koniugaty wchodzą do leczenia coraz większej grupy chorych. Tu, w sali, widzę dużo „moich” pań, moich pacjentek. Leczyłam was kilka dobrych lat temu, dziś mogłabym już robić to inaczej. Przełomy następują co kilka, kilkanaście lat. Ponad 100 lat temu zaczęliśmy chemioterapię – wtedy oczywiście zupełnie innymi lekami niż dziś.

Następny wielki przełom – odkrycie w 1984 roku HER2, receptora, który – jeśli jest obecny w nadmiernej ilości na komórkach nowotworowych – powoduje, że choroba jest bardziej agresywna. 2000 r. to pierwsza rejestracja w Europie (w EMA, agencji do spraw leków) terapii anty-HER2 – to wtedy wszedł trastuzumab, magiczny lek, teraz szeroko stosowany. Dalej: weszły badania pozwalające odkryć, czy rak jest uwarunkowany genetycznie, a także immunoterapia, stosowana i we wczesnym raku piersi, i w chorobie przerzutowej – dziś jedna z metod leczenia systemowego. Mamy nowe leki skuteczne także w chorobie przerzutowej.

Kiedy przychodzi pacjentka, myślę, co trzeba zrobić, rozrysowujemy mapę i, co niesamowite, co pewien czas muszę tę mapę uaktualnić, bo pojawiają się nowe ścieżki i nowe leki. Często panie uważają, że kiedy pojawią się przerzuty, to już tylko chemia, ta najmocniejsza, lana strumieniami, że będą się dziać same najgorsze rzeczy, nudności, wymioty, osłabienie, najtrudniejsze skutki uboczne. A tymczasem w wielu wypadkach można długo stosować najnowsze leki, inhibitory CDK4/6, doustnie, bez tych wszystkich przykrych objawów. Chore mogą żyć przez długie lata, jak w innych chorobach przewlekłych, i jakość ich życia będzie naprawdę dobra.

– Nowe zdobycze medycyny to nowa nadzieja dla tysięcy kobiet. Z jednego z takich odkryć skorzystałam sama. Dzięki przełomom, jakim było odkrycie receptora HER2 
i oznaczanie jego nadekspresji, jak również wprowadzenie celowanej terapii anty-HER2, dziś mogę prowadzić fundację i być głosem swoich koleżanek – mówi Anna Kupiecka, założycielka i prezeska Fundacji OncoCafe-Razem lepiej, która też przeszła raka piersi. – Terapia anty-HER2 to była rewolucja, która odmieniła los milionów chorych, w tym mój. Wcześniej rak piersi HER2-dodatni uważany był za jeden z najgroźniejszych. I nagle stałyśmy się tymi wybranymi. Okazało się, że każda pacjentka chce być tą „szczęściarą”, która ma nowotwór HER2-dodatni – wspomina.

– Na naszych oczach dzieje się niesamowity postęp. Z rozmów z moimi pacjentkami wiem, że dziś leczą się od terapii do terapii, od przełomu do przełomu. To jest coś, czego dawniej w życiu byśmy nie widzieli, bo nasze chore umierały przed pojawieniem się nowych możliwości. Teraz leczymy od postępu do postępu, podając nowe leczenie w kolejnych liniach – zaznacza dr n. med. Katarzyna Pogoda.

Dr Pogoda podkreśla, że pacjentki wiedzą coraz więcej, coraz więcej też wymagają od lekarzy – i dobrze, że tak się dzieje.

Pacjentki chcą wiedzieć więcej

– Tak, wiedza to podstawa – zgadza się Elżbieta Kozik, prezeska stowarzyszenia Polskie Amazonki Ruch Społeczny. – 30 lat temu zachorowałam na raka i, jak widać, żyję do dziś – mówi, uśmiechając się. – To sukces lekarzy, ale i mój. Rozwijałam się razem ze zdrowieniem. Kiedy zachorowałam, myślałam tylko o tym, jak godnie umrzeć, wtedy uważano, że rak to śmierć. W dodatku nie umieliśmy o tym mówić, ta choroba to był temat tabu. Ja sama, kiedy do Amazonek przychodziły dziennikarki, uciekałam. Byłam przekonana, że nic nie zrozumieją, bo to takie przeżycia, które trudno przekazać. To, co mi pomogło, to wiedza. O chorobie, o tym, jak sobie z nią radzić. Dziś wiedza jest na wyciągnięcie ręki, wtedy musiałam zdobywać ją sama, głównie z medycznych książek, gdzie podawana była w nielukrowany sposób. Ale ja je czytałam, bo chciałam wiedzieć.

Teraz mamy portale onkologiczne, gdzie znajdziemy potrzebne informacje, jednak to, czego brakuje – zwłaszcza w trudnym czasie po diagnozie, kiedy kobieta jest w rodzaju szoku, to wiedza, jak się odnaleźć w systemie ochrony zdrowia, jak trafić do odpowiedniego ośrodka, jak rozmawiać z lekarzem. W ubiegłym roku Amazonki przyprowadziły ankietę dotyczącą świadomości leczenia, diagnostyki, tego, jak przechodzimy przez chorobę – i okazało się, że właśnie wiedza jest dla chorych najważniejsza.

– Kiedy zachorowałam, większość pacjentek nie była informowana o typie swojego nowotworu; od lekarza ewentualnie słyszała, jakiej wielkości jest guz. Na tym wiedza się kończyła. Wiele chorych kobiet, w tym ja, myślało, że po operacji kolejne dni są już policzone. Do tego dochodził wstyd, zwłaszcza na prowincji, w małych miastach. Rak piersi był tematem tabu – mówi Elżbieta Kozik. – Jestem dumna, że dzięki staraniom wielu osób udało i udaje się tę rzeczywistość zmieniać. Ciągle wiele wyzwań przed nami, ale duch czasu jest duchem ogromnej nadziei na jeszcze lepsze jutro, które puka już dziś.

– Wiedza buduje wiarę w to, że się uda, że mamy szanse, że pojawią się nowe rozwiązania także dla kobiet na zaawansowanym etapie choroby – dodaje Anna Kupiecka.

Znaleźć swój język

Joanna Górska, dziennikarka, która sama przeszła raka piersi, a dziś razem z partnerem Robertem Szulcem prowadzi fundację „Silni Sobą”, mówi o tym, że dla niej najtrudniejsza była niepewność. – Najgorszy, najbardziej traumatyczny był dla mnie czas, kiedy już wiedziałam, że coś się dzieje, coś złego, ale nie do końca wiedziałam co. Czyli czas czekania na wyniki biopsji gruboigłowej. Był strach o życie, pisałam wtedy listy do syna, bo miałam przekonanie, że umrę. Było dużo płaczu, rozmyślania o tym, kto wychowa moje dziecko. Ale kiedy przyszedł wynik biopsji, spojrzałam i powiedziałam: „OK, to przechodzimy do działania”.

I podkreśla, że zaufanie do lekarza i wiedza niwelują strach. – Schemat, plan leczenia, który rozpisała mi doktor Katarzyna Pogoda, mam do dziś, wynik trójujemnego dziada też mam. Oczywiście i potem bywało ciężko, ale wiedziałam, że mam o co walczyć. Walczyłam o marzenia, o przyszłość.

Niektórzy nie lubią tej wojennej termonologii, wielu psychoonkologów uważa, że stosowanie jej nie pomaga. Każda walka może przecież skończyć się przegraną – ale właściwie co to znaczy? Czy śmierć jest przegraną człowieka, który przez lata starał się żyć z chorobą najlepiej, jak umiał? Jednak Joanna Górska sądzi, że każdy ma prawo do posługiwania się takim językiem, jaki mu pomaga. – Ja nie walczyłam z rakiem, ja walczyłam o zdrowie, o marzenia, o przyszłość. Tak pojmowałam moją walkę. I takie podejście było dla mnie najlepsze. Miałam na tej wojnie generałów – to byli dr Katarzyna Pogoda i dr Aleksander Grous, który mnie operował, moja rodzina i przyjaciele to oddziały zbrojne, ja byłam żołnierzem.

I dodaje: – Mam tatuaż: „Dziad. On silny, ja silniejsza”. To była pierwsza myśl, kiedy dostałam wynik biopsji. A druga: „Wypad stąd!”. W czasie wlewów pokazywałam dziadowi środkowy palec.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze