1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Zdrowie

Dania z okienka - o zaletach diety okienkowej

Nawet jeśli zrezygnujemy z postu przez dzień czy dwa lub zdecydujemy się stosować go przez trzy czy cztery dni w tygodniu, wciąż będziemy odczuwać dobroczynny wpływ diety okienkowej. (Fot. iStock)
Nawet jeśli zrezygnujemy z postu przez dzień czy dwa lub zdecydujemy się stosować go przez trzy czy cztery dni w tygodniu, wciąż będziemy odczuwać dobroczynny wpływ diety okienkowej. (Fot. iStock)
12, 14, a może 16... To od ciebie zależy, przez ile czasu w ciągu doby powstrzymasz się od picia słodzonych napojów oraz jedzenia i w jakich dokładnie godzinach. I to jedyne, czego musisz przestrzegać w diecie okienkowej, bo dopuszcza ona wszystkie zdrowe i możliwie najmniej przetworzone produkty. Jej zalety sprawdzamy z pomocą dietetyczki Justyny Mizery.

Nie należę do osób, które stosują diety, ale po wakacyjnych przyjemnościach, a także z powodu wieku i nocnego trybu życia (jestem sową, która siedzi do późna, mimo że często musi wstać tak jak skowronki) uznałam, że chcę nie tyle schudnąć, ile poprawić samopoczucie i ulżyć organizmowi, który co wieczór katuję przekąskami. Nie umiem liczyć kalorii i nie potrafię nie przegryzać między posiłkami, zwłaszcza że czasem całe moje dzienne menu składa się z samych przegryzek  – w pracy nie zawsze jest czas, by wyjść na obiad.

I wiem, że nie jestem w tym odosobniona, większość znajomych tak właśnie funkcjonuje: przed pracą zdążą jeszcze zjeść pełnowartościowe śniadanie, ale potem ich dzień toczy się, a raczej pędzi od kanapki do kanapki, czasem urozmaiconej jogurtem i batonem, rzadziej domową zupą czy zdrową sałatką. Wracamy do domu wygłodniali i rzucamy się na jedzenie. A potem, by odzyskać energię, dogryzamy i przegryzamy tym, co akurat znajdziemy w szafkach. Po drodze popełniamy przynajmniej jeden z pięciu błędów żywieniowych, jakie wymienia Justyna Mizera, dietetyczka z wieloletnim doświadczeniem. Ta niesławna piątka to nieregularne posiłki (tu podpisuje się pisząca te słowa), picie słodzonych napojów zamiast wody, jedzenie żywności wysokoprzetworzonej, jedzenie produktów bogatych w cukier, sól i mąkę pszenną, no i niedobór warzyw i owoców.

Post mój codzienny

Szukając odpowiedniej diety, od razu odrzuciłam te, które wymagały spędzania godzin przy kuchence, ważenia i liczenia, wyeliminowałam też wszelkie monodiety. Rozwiązaniem okazała się dieta okienkowa, zwana także postem przerywanym. Polega ona na tym, że dobę dzielimy na okno żywieniowe i okno postu. To pierwsze to przedział czasu, w którym będziemy coś jeść, to drugie oznacza godziny, gdy nie spożywamy jedzenia ani słodzonych produktów. Oba okna mieszczą się w dobie, a opcji jest sporo: może to być 12/12  (czyli jemy przez 12 godzin, a 12 godzin pościmy), 10/14, 8/16 czy 6/18. Wybrałam wariant

8 na 16. Nie oznacza to oczywiście, że jem non stop przez osiem godzin, tylko że mam tyle czasu na śniadanie, obiad i kolację, skomponowane ze zdrowych i pożywnych produktów, a przez kolejnych 16 godzin nie jem nic.

– Posty żywieniowe znane są od dawna, ale w dobie ciągłego dostępu do jedzenia, kiedy często bezmyślnie napychamy nasze organizmy jak śmietnik, nie zwracając uwagi na to, co spożywamy, wydają się rozsądnym rozwiązaniem – tłumaczy Justyna Mizera, autorka książki „Dieta okienkowa”. Przypomina, że przecież ciało to nasz najważniejszy dom, w którym powinny panować porządek i harmonia, a my zachowujemy się, jakbyśmy żyli na wysypisku.

Dieta okienkowa wydaje mi się bezpieczna, a gdyby nie podgryzanie do późna, to moim ostatnim posiłkiem i tak byłaby kolacja między 18 a 19. Ekspertka podkreśla, że nie chodzi o drastyczne rozwiązania, ale o decyzje, które mają wesprzeć organizm i wzmocnić go. W moim przypadku wystarczy więc dostosować porę śniadania i zapomnieć o przekąskach. – Wiadomo, taka dieta wymusza wyjście ze strefy komfortu, co na początku nie jest łatwe. Ale dziś ludzie są tak zabiegani, że jedzenie pięciu regularnych posiłków dziennie graniczy z cudem. Poza tym można zacząć od dłuższego okna żywieniowego, na przykład w proporcjach 10/14, i stopniowo skracać je o godzinę co kilka dni – wyjaśnia Justyna Mizera i dodaje, że można też przesunąć okno żywieniowe, na przykład tak, żeby zaczynało się o 14 i wówczas zamknąć je o 22. Z mojej perspektywy oznacza to, że mogłabym uniknąć podjadania późno w nocy.

Przespać kryzys

Zaczynam w piątek i, o dziwo, nie odczuwam żadnych nieprzyjemności po tym, jak zjadłam kolację o 18. Aż do położenia się spać grubo po północy nic nie ciągnie mnie do lodówki. Spokojna i dumna zasypiam. Może dlatego, że mój organizm „trawi” nieznaną sytuację, a może to efekt nowości? A może wiedząc, że jest początek weekendu, nie mam powodu do zajadania stresu. W sobotę i w niedzielę jest równie dobrze. Śniadanie o 10, kolacja o 18, pośrodku obiad, a po drodze niewielkie przekąski. Przy czym pilnuję się, żeby jeść zdrowo i nie podjadać, bo podjadanie zawsze angażuje do pracy trzustkę i wymaga wydzielania dodatkowych dawek insuliny, a nie o to nam chodzi. My chcemy, by organizm nie musiał cały czas produkować enzymów i hormonów i łapał równowagę między posiłkami.

Kryzys przychodzi czwartego dnia. Może dlatego, że zjadłam śniadanie o 8, więc ostatni posiłek mogłam zafundować sobie o 16. Nerwy w pracy, długi wieczór przed komputerem i herbata bez cukru nie pomagają. – Reakcje organizmu na dietę okienkową mogą być różne, zależą od tego, jak dana osoba „prowadziła się” żywieniowo przed rozpoczęciem przerywanych

postów. Uczucie głodu czy wywołane nim bóle głowy zwykle ustępują po kilku czy kilkunastu dniach – uspokaja dietetyczka. Przypomina, żebym pamiętała o korzyściach, bo taki system żywienia reguluje metabolizm, łaknienie, a przede wszystkim gospodarkę hormonalną i węglowodanowo-insulinową. I radzi, by w sytuacji kryzysu iść wcześniej spać, bo organizmowi przyda się i taka regeneracja.

Mówienie tego sowie wydaje się nieporozumieniem, ale zasypiając po północy – głodna i rozdrażniona – niczym mantrę powtarzam sobie korzyści, jakich moje ciało zazna przy obecnym poświęceniu. Poza tym, jak przyznaje Justyna Mizera, prawdziwe zmiany są długofalowe, ale zauważalne będą już po jakichś dwóch tygodniach od rozpoczęcia diety lub, jak kto woli, nowego trybu życia. Do najważniejszych należy brak spadków energetycznych (które sprawiają, że często w środku dnia – a bywa że i w nocy – sięgamy po napoje słodzone i słodkie lub słone przekąski). Podobno zmniejsza się również ochota na podjadanie, poprawia jakość snu i samopoczucie. To ostatnie jest szczególnie ważne, gdyż wkraczamy w ponury dla wielu okres w roku, gdy brak naturalnego światła i ciepła oraz krótkie dni raczej odbierają niż dodają nam energii. Wtedy dobre samopoczucie jest na wagę złota. I tu także w sukurs przychodzi post przerywany.

Bez nakazów i zakazów

– Post przerywany bardzo ułatwia życie, choćby przez to, że nie musimy myśleć o jedzeniu, chodzić wszędzie z pojemnikami z wyważonymi porcjami, a to już wpływa na psychikę, bo nie czujemy ciągłych nakazów i zakazów – wylicza moja żywieniowa przewodniczka. – Nie jesteśmy niewolnikami diety z aplikacji, tylko jemy to, co zdrowe i na co mamy ochotę, oczywiście z poszanowaniem naszego organizmu i zachowaniem zdrowego rozsądku – zastrzega.

Poza tym nie pojawia się też poczucie porażki, że zaprzepaściliśmy rezultat diety, bo zjedliśmy coś więcej czy później, niż planowaliśmy. – Dbanie o komfort psychiczny jest ważne, dlatego powtarzam podopiecznym, że odmawianie sobie wszystkiego powoduje konsekwencje. A jeśli pozwolimy sobie na luz i w oknie żywieniowym będziemy jeść zdrowo i rozsądnie, to szybko odczujemy efekty, jakie daje odżywianie naszego organizmu, a nie traktowanie go jak kosza na śmieci – podsumowuje Justyna Mizera.

Na koniec pytam ją, czy sama także stosuje dietę okienkową. Przyznaje, że przy zdrowym trybie życia, jaki prowadzi, w tym zamiłowaniu do sportów i rozsądnym odżywianiu, nie musi. – Ale wprowadziłam ją u mojego męża – śmieje się, dodając, że zrobiła to oczywiście za jego zgodą. – Mąż prowadzi stresujący tryb życia, ciągle coś przegryzał, by zaspokoić potrzeby układu nerwowego. Ale odkąd stosuje post przerywany w wariancie 8/16, znacznie ograniczył podjadanie, je mniej kalorycznie, nie ma spadków energetycznych ani napadów wilczego głodu. Patrząc na niego, widzę, że to działa.

Mam nadzieję, że i ja, patrząc na siebie za jakiś czas, też to dostrzegę. Liczę, że zasada, iż im dłużej stosujemy dietę okienkową i zwracamy uwagę na jakość oraz ilość pożywienia, tym dłuższe są i okresy poczucia sytości – potwierdzi się również w moim przypadku. Widzę ogromne plusy w tym, że to model żywienia, który nie ogranicza moich preferencji kulinarnych ani nie narzuca takich, które byłyby niezgodne z moimi potrzebami smakowymi czy zasadami etycznymi – liczy się tylko, aby jedzenie było zdrowe i jak najmniej przetworzone. Koncentruję się jedynie na pilnowaniu ram okna.

Przestrzeń na grzeszki

Justyna Mizera uspokaja, że nawet jeśli zrezygnujemy z przestrzegania postu przez dzień czy dwa lub zdecydujemy się stosować go przez trzy czy cztery dni w tygodniu, wciąż będziemy odczuwać dobroczynny wpływ diety okienkowej. Także gdy raz na jakiś czas zjemy pizzę, kubełek popcornu czy przez kilka dni codziennie będziemy wcinać czekoladę. Organizm się z tym upora, jeśli pozwolimy mu odpocząć w oknie postu. Wciąż mamy przestrzeń dla swoich małych jedzeniowych grzeszków, byle nie potwarzały się zbyt często.

Kiedy wysyłam tekst do redakcji kilka dni później, nie doświadczam już wieczornego uczucia głodu i nerwowości. Czuję też w sobie więcej energii. Godzin snu, niestety, nie udało mi się wydłużyć, ale rano budzę się zdecydowanie bardziej wypoczęta, co od razu wprawia mnie w lepszy nastrój. I to wystarcza mi za dowód, że dieta okienkowa poprawia samopoczucie.

Justyna Mizera, dietetyczka z wieloletnim doświadczeniem, pasjonatka gotowania. Specjalizuje się w dietetyce sportowej. Prowadzi szkolenia i wykłady z żywienia.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Dieta okienkowa
Autopromocja
Dieta okienkowa Justyna Mizera Zobacz ofertę promocyjną
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze