Polska bez dymu papierosowego

W naszym kraju nałogowo pali papierosy 34 proc. mężczyzn i 21 proc. kobiet. W sumie liczbę palaczy  szacuje się na 9 mln osób. Rocznie ponad 70 tys. umiera na nowotwory zależne od tytoniu. Większość palaczy chce zerwać z nałogiem i próbuje rzucać palenie 7-8 razy w życiu. Jednak sama silna wola nie wystarczy. By ograniczyć liczbę osób uzależnionych od nikotyny i jednocześnie zmniejszyć ryzyko wystąpienia wielu chorób potrzebne są działania na skalę całego kraju. I stąd zakaz palenia w miejscach publicznych.

To sprawa zdrowia nie tylko samych palaczy, ale wszystkich przebywających w ich otoczeniu. Osoby, które palą biernie mają kontakt z blisko 4 tys. różnych związków chemicznych, z których 60 uznano za rakotwórcze. Dym snujący się z rozżarzonego końca papierosa jest o wiele bardziej szkodliwy niż dym, którym się zaciąga palący. Zawiera bowiem wyższe stężenie szkodliwych substancji, a ich cząsteczki są mniejsze i łatwiej wnikają do komórek organizmu. To dlatego osoby, które nigdy nie paliły zapadają na choroby odtytoniowe.

Zakaz palenia w miejscach publicznych ma stworzyć miejsca wolne od dymu papierosowego, a także zmienić zachowania społeczne. Według Krzysztofa Przewoźnika z Centrum Onkologii w Warszawie po roku od wprowadzenia tego ograniczenia ryzyko, że będziemy narażeni na kontakt z substancjami rakotwórczymi w kawiarni, czy restauracji zmniejszyło się pięciokrotnie, w barze i dyskotece trzykrotnie, w zakładach pracy dwukrotnie. Blisko 11 proc. palaczy, to jest 1,1 mln osób deklaruje, że w efekcie zakazu zerwało z nałogiem, a drugie tyle rzadziej sięga po papierosa.

Dr Maciej Goniewicz ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, który badał skuteczność zakazu palenia w miejscach publicznych, przestrzega że działa on tylko w tylko w tych lokalach, które nie mają wydzielonych palarni. W przeciwnym wypadku dym przenika do ogólnej przestrzeni i nadal truje. Warto więc szukać kawiarni czy pubu oznakowanego jako lokal bez papierosa.