wtorek

Do Pałacu , wczoraj, spóźniłem się, miasto otrząsało się po ulewie i korki.  Nie tylko ja. Kontrola, jak przy wejściu do samolotu. Przy bramce spotykam Dorotę Miśkiewicz i Maksymiuka.  Koncert, nie mogę się skupić na muzyce, skrzypce to jednak nie jest mój instrument. Potem jedzeni i picie, niezwykle malutkie potrawki, komnaty, tarasy piękny ogród. Teraz już każde takie spotkanie, to pole bitwy, liczni ranni. Zabici już pochowani Krzyś Karasek poeta, kiedyś tyczkarz, tyczkę zamienił na laseczkę, wymienili mu biodro. Tomek Łubieński, eseista, ciekawy umyśl, kiedyś dobry wspinacz, grywam awalem z nim w tenisa, on tez jakoś chwiejnie. Serdecznie z Agnieszką Holland, która się nie zmienia, Jacek Bocheński, prozaik ma 88 lat, rześki umyśl, rozmawiam z nim jak z rówieśnikiem, też o tym jak głupieje nasz świat.Z Ewą Porębska po latach, psiałem do je pisma Architektura przez wiele lat. Eustachy Rylski, niezwykle szczupły i wysoki prozaik z nim o pamięci i zapominaniu. Jaka bardo starsza pani pyta mnie: czy ja pana znam? Mówię nazwisko:to nie znam, mówi. Ja na to, tez mam słabą pamięć Ona na to, nie pamiętam ,że miałam pamięć – szczerze i poważnie.   Antek Pawlak i Leszek Szaruga…ach życie. Dumam nad sernikiem brać nie brać, gdy podchodzi Ania Maria Jopek, -ja ciebie na sernik namówię. I namówiła. Jaka radość z tego  spotkania. Wychodzimy razem. Jeszcze na dziedzińcu pałacu , waha się czy zmienić szpilki na buty do biegania. Teraz ja  namawiam,  koniecznie Mówię paparazzi wiele by dali, aby to utrwali. Ona : nigdy ich nie ma gdy coś jest autentycznego.   Ania lśni lśni odblaskiem butów do biegania, jesteśmy już obok kamiennych lwów, tam kończy się ochrana, nagle szurum burum, bieganie , polowanie , wielkie błyski. Są – mówi bezradna, jakby spotkał ją nieuchronny wyrok . Roztrzeliwują nas fleszami. Martwi mnie, że jestem chyba nie wystarczający i za stary by występować jako jej kochanek w Pudelku. /// Ania rezygnuje  zbiegu,  podwożę ją na na Żoliborz. Najpierw idziemy Karową, obok redakcji Zwierciadła.  Mały tunel, ale echo, które na dwa głosy rozniecamy./// Spotykamy się rzadko, ale zawsze szczerze, wylewnie i głęboko.  Na ile moja „miłość” do niej, podsycana,  jest jej entuzjazmem do mojego pisania. I brzmieniem jej głosu To jednak przede wszystkim jest bliskość duchowa, coś nie- do -podrobienia. /// Dzisiaj ból głowy i duszy, chyba za wiele mnie kosztują takie masowe spotkania z czasem.  // Udręka pisania czterech tekstów na raz./// Dzieci szaleją, cudne to, ale nie mam energii na ich energię. Na hulajnogę z Franiem, potem w las. Ten lituje się na losem ślimaków, które ślimaczą się na drodze. Trud przesuwania ich w bezpieczne miejsce,   najpierw ich się bał, potem mi pomagał.  Jak uratować wszystko co żyje przed przedwczesną śmiercią? To niemożliwe, wiec potem poddajemy się…

PODYSKUTUJ: