poniedziałek

Do czwartej nie śpię, gaszę światło zapalam, czytam dzienniki Marii Dąbrowskiej. Gdyby mieć wgląd w to co myślą ludzie, kiedy nie mogą zasnąć. Osobliwa magma.

Czytam też pisma zebrane Artura Sandauera, z kilku tomów ostatni, całość z dedykacją dla mnie „Tomkowi, porządnemu człowiekowi” . Sandauer największy wróg literacki mojego ojca. Ojciec miał obsesje na jego punkcie. A ja coraz bardzie cenię Sanduera. Jako człowiek był z niego wielki dziwoląg. Krokodyl, hipopotam i geniusz. Jego monstrualne roztargnienie, gafy, ileż anegdot jest o nim, i świetne powiedzenie Leca – Sandauer , słodki sen antysemity”.

W 68 roku nie czułem, ze kampania antysemicka mnie dotyczy, pewnie, dlatego, ze korzeń żydowski był u mnie płytki, a polski głęboki. Chodziłem na religię, był w domu kult dziadka legionisty, bohatera trzech wojen. Artur Sandauer napisał „Do żydostwa swego nie można mieć stosunku obojętnego, dziedzictwo zbyt ciężkie, by można było nad nim przejść do porządku. Można tylko -albo się go zaprzeć, albo je eksponować”. Otóż mój ojciec się zaparł. Mieli o to do niego żal zarówno antysemici i jak i semici. A przecież był nasiąknięty do szpiku kości polską literatura i mitologią, więc polskością.

PODYSKUTUJ: