poniedziałek pod znakiem ketaminy

nauczyłem się jeździć do centrum autobusem i podoba mi się to. Nie ma stresu szukania miejsca na parking. U siebie podjeżdżam do przystanku i zostawiam wóz na parkingu, na piechotę byłoby trochę daleko.

W Złotych Tarasach, dawno tu nie byłem, kolorowo i bogato. Czekam w kawiarni Cava. Wysoki, przystojny, trochę speszony. Napisał do mnie w messengerze. Nie jest lekarzem. Dysponuje ketaminą, środek anastezjologiczny, w Stanach eksperymentuje się z nim w leczeniu depresji. Sam go bierze , już 33 razy. Uzależnił się. Wpada się w coś w rodzaju psychozy,mocne ostateczne przeżycie, ale nie koniecznie przyjemne. On sam nie ma depresji, traktuje to jako doświadczenie. Uważa, że pomogło by mi to. Czytał ze mną wywiad o depresji w Newsweeku. Nie jestem nieufny, raczej jestem za bardzo ufny, ale pytam jaki ma w tym interes, abym brał ketaminę. Zarzeka się, że robi to bezinteresownie i trudno mi nie wierzyć mu. Niczego od mnie nie chce. Rozumie, że skoro teraz czuję się dobrze mimo jesieni, nie jestem skłonny eksperymentować. Myślę, w ciężkiej depresji byłbym gotów nawet wypić nasienie diabla, gdyby mogło mi pomóc.

Nie pierwszy raz w seksie jest najważniejszy, a ostatni. To ostatnie moje opowiadanie. I bieda jakie ma być następne.

Zmiana redaktora Iwickiej, zdaje mi się jedną z lepszych moich literackich decyzji. A jak będzie, zobaczymy.

PODYSKUTUJ: