Sobota

Zakopane jako jeden wielki przewód pokarmowy, kawiarnie, restauracje,bary połączone ze sobą plątanina jelit.

Te same ulice co ponad pół wieku temu, tylko teraz domy bardziej dostatnie, umyte, kąpią bogactwem. I ja nic nie zmieniony. Tylko wtedy tak lekko nosiłem siebie, a w dzieciństwie miałem nawet skrzydła. Teraz idąc tymi ulicami, też Dolina Białego, niosę plecak wypełniony ołowiem.

Z Iwonka reglami w stronę Doliny Strążyskiej. E dole wielkie stado owiec kotłuje się jak biala chmura. Chalupka, to tu z Ewą niedawno poznana zachodziłem na rzentyce, która tak mi smakowala.Kiedys spotkaliśmy tu Pawła Śpiewaka. Góralka nalewa mi żentyce do drewnianego kubka, biore raz jeszcze. Boski napoj. Goralka wychodzi przed chałupę, zerka na mnie. Pan Jastrun, pyta. Okazało się, że to czytelniczka moich felietonów w Zwierciadle. Narzeka, że niedziela nie handlowa. Mówię, nie trzeba głosować na PiS.Az podniosła się wzburzona.I wygłosiła mowę antypisowska, nie krępując się wieloma turystami siedzącymi obok.Bardzo inteligentna. Mówi jaki szok przeżyła, gdy na chwilę weszła na wiadomości, powrót do komuny. Przez ile lat trzeba to będzie odrabiac. Prosze o trzecią zentyce, dostaje za darmo.

PODYSKUTUJ: