sobota

Wczoraj przed zaśnięciem kitłaszę się z dziećmi w łóżku . Franio pyta mnie  – a kim byś byłeś być, jak byłeś dzieckiem? – Odpowiadam – sportowcem lub prezydentem . -Na co Franio -oj prezydentem to kiepsko. – Pytam dlaczego? -Franio na to – bo on ma wypadki.

Część dnia z dziećmi w Centrum Kopernika, Ewa z Franiem na warsztatach o wulkanach, ja z Antosiem w Planetarium. Potem też z dziećmi z Muzeum Etnograficznym. Tam też dzieci mają zajęcia, sztuka chińska. Ja zwiedzam przy okazji stałe ekspozycje. Tam gdzie jest współczesna rzeźba ludowa i malarstwo, spotykam prace Zofii Forteckiej. Znajoma z Krzeptówek, jej mąż kiedyś trener polskich skoczków.  Pamiętam jak zaczynała robić swoje ołtarzyki z miniaturkami.  Jaka tam malarka ludowa, inteligentka z ze znanej góralskiej rodziny Krzeptowskich. Ale ładne te jej prace, pamiętam jak pokazywała mi swoje pierwsze kapliczki, chyba koniec lat 70, opowiadała jak wpadła na ten pomysł.

Sprawdzam w internecie, bo przecież nawet nie wiem, czy jeszcze żyje? Takie sprawdzanie staje się w pewnym wieku szczególną procedurą. Żyje.  Okazuje się, że jej córka Magda też maluje w jej stylu. Znałem ją dobrze, byliśmy młodzi, pamiętam jak kiedyś położyłem dłoń na jej dłoni, wahała się, a może  tak mi się tylko zdawało.

 

PODYSKUTUJ: