Czwartek

Wczoraj w Prusewie, piękny pałacyk, znany nam już dobrze z poprzednich pobytów, przerobiony na hotel butikowy. Wnętrza zdobią panoramiczne, nowoczesne obrazy Leona Tarasewicza. Jemy serniki i pyszne bezy. Potem obiad w Kaszubskim Myłnie w niewielkim Wierzchocinie, ze smakiem urządzone wnętrza, kuchnia, wystrój restauracji, tu Polska najbardziej zbliżyła się do Europy.

Dzisiaj na Hel do Chałup, gdzie mój dorosły syn, z narzeczoną, z dwójką dzieci z dwóch związków, to moje wnuki. Mieszkają na polu namiotowym numer 3, w mało eleganckim kontenerze, w wielkim natłoku podobnych i setek namiotów. Trochę to przypomina brazylijskie Fawele, z tym, ze taki kontener tylko dla zamożnych, trzysta pięćdziesiąt złotych za noc. Stoją niemal wyłącznie luksusowe samochody. To zatoka Pucka i kitesurfing oraz deski z żaglem, tu koczują maniacy tego sportu. Dzisiaj wielki wiatr, więc setki kolorowych płacht wydymanych przez wiatr i sylwetki pędzących i skaczących przez fale. Bajeczny, podniosły widok.

Władysławowo, co za szpetne, tłoczne miejsce, na chwilę w wesołym miasteczku, leje więc tylko elektryczne samochody, kosztuje to majątek, ale dzieci szczęśliwe. Potem kosmiczne kapsuły z wirtualnym światem, w końcu gofry i herbata. Świat kręci się wokół dzieci, nasze przyjemności, to tylko światło od nich odbite.

Wladyslawowo

Ja, Antoś, Ewa, Franio, Justyna, Daniel, wnuk Iwo. Nie ma 14 letniej Zosi, została w Chałupach.

PODYSKUTUJ: