wtorek

grabię przez chwilę liście w ogrodzie, Jezu jaka nuda, teraz gdybym zakładał ogród, to bez drzew liściastych. A poza tym jestem senny i niemrawy. Dopieszczam swój już gotowy felieton do Przeglądu, to najprzyjemniejszy moment pracy pisarskiej.

Ewa nie bywa na ogół na moich spotkaniach autorskich, więc zdziwiona, że tak sobie dobrze radzę. Mówi: „siedzisz taki zgaszony, mało widoczny, a gdy bierzesz mikrofon do ręki, nagle stajesz się kimś zupełnie innym. Nawet twarz ci się zmienia. ” Też tak to czuję, jakbym zapalał światło i ktoś we mnie za mnie zaczynał mówić. Nieprzychylny mi powie, że to narcyzm. W sklepie czy w urzędzie, gdy mówię, męczę się i bełkocę. Trzymając mikrofon, jakbym trzymał mocno cugle. I powóz jedzie, gdzie chcę.

PODYSKUTUJ: