Miód z GMO? W Unii Europejskiej nie bez odpowiedniego zezwolenia! Tak orzekł unijny Trybunał Sprawiedliwości. Ale nie chodzi tu nawet o miód modyfikowany genetycznie, ale o… pszczoły, które robią sobie wycieczki po pyłek na sąsiednie pole. A na nim rośnie GMO-kukurydza.
Efekt? W miodzie stwierdzono obecność DNA modyfikowanej kukurydzy. W rezultacie bartnik wytoczył producentom kukurydzy proces.
Jaki z tego morał? Stało się jasne, że uprawy ekologiczne i GMO nie mogą nawet z sobą sąsiadować. A w systemie prawnym Unii brakuje odpowiednich w tej sprawie regulacji. Nie wystarczy już rozdzielenie formalne – dla pszczół i innych owadów papierek przeszkody nie stanowi.
Tymczasem w Polsce nawet z papierkami jest kłopot. Niedawno prezydent Komorowski zawetował ustawę o nasiennictwie, nazywaną ustawą o GMO, nazywając ją bublem prawnym. Zaproponował, że sam złoży w Sejmie prezydencki projekt tej ustawy, jednak bez zapisów dotyczących GMO. Według niego problem żywności modyfikowanej budzi tyle lęków i obaw, że najpierw trzeba uspokoić ludzi – a to najlepiej zrobić za pomocą debaty społecznej. Czy i kiedy jednak ona się odbędzie, na razie nie wiadomo.