Polscy zawodnicy nie powiedzieli jeszcze w Londynie ostatniego słowa. Jak to możliwe? 29 sierpnia rozpocznie się paraolimpiada, podczas której nasi niepełnosprawni sportowcy z pewnością powalczą o medale.
Zmagania niepełnosprawnych sportowców interesują kibiców, o czym świadczy to, że na całe igrzyska paraolimpijskie sprzedano już 2,1 miliona biletów, czyli o 300 tys. więcej niż w Pekinie. Rekordowa będzie również obsada – do zawodów w 21 dyscyplinach przystąpi 4200 zawodników ze 165 krajów.
I nic w tym dziwnego, jeśli weźmiemy pod uwagę, że Londyn to kolebka paraolimpizmu. Twórcą ruchu był Sir Ludwig Guttmann - neurochirurg w szpitalu w Stoke Mandeville, gdzie w dniu otwarcia pierwszych igrzysk olimpijskich w Londynie (28 lipca 1948 r.) zorganizował zawody łucznicze dla przebywających w ośrodku inwalidów wojennych.
Obecnie zawody organizuje Międzynarodowy Komitet Paraolimpijski. Od 1960 r. Letnie Igrzyska Paraolimpijskie odbywają się regularnie w cyklu czteroletnim, bezpośrednio po Igrzyskach Olimpijskich. Początkowo oba ruchy olimpijskie – sprawnych i niepełnosprawnych sportowców działały równolegle. Zmiana nastąpiła w 1988 r., gdy na Igrzyskach w Seulu po raz pierwszy wszyscy zawodnicy rywalizowali na tych samych obiektach. Oprócz Paraolimpiad organizowane są również Igrzyska Olimpiad Specjalnych, w których biorą udział osoby niepełnosprawne intelektualnie.
Polacy po raz pierwszy wzięli udział w Igrzyskach Paraolimpijskich w Heidelbergu w 1972 r. Do dziś nasi zawodnicy zdobyli 656 medali. Dzięki treningom niepełnosprawni sportowcy często zyskują szansę otwarcia się na życie, zdobycia akceptacji w środowisku społecznym i zobaczenia świata. Zawodnicy biją rekordy świata i dążą do perfekcji, w przygotowania i rywalizację wkładają ogromny trud, biją rekordy i dostarczają widzom emocji takich samych jak ich sprawni koledzy. Żeby się o tym przekonać, warto się wybrać do Londynu. Zwłaszcza, że jest jeszcze do kupienia ok. 400 tys. wejściówek w cenie 10 i 5 funtów. Obecność publiczności jest tym ważniejsza, że paraolimpijczykom trudniej niż sprawnym zawodnikom pozyskać sponsorów, a ich sprzęt i szkolenie kosztuje nie mniej.