Coraz bardziej popularną na Zachodzie ścieżką rozwoju osobistego i duchowego jest tantra. Kojarzona głównie z rozwiązłą seksualnością wzbudza tyle samo lęku co i zaciekawienia.
Czy duchowość rzeczywiście może wiązać się z seksem?
Wschodnia mistyka mówi, że w seksualności tkwi olbrzymia moc i że odkrycie oraz celebracja tej mocy prowadzi do komunii, czyli duchowego zjednoczenia z Bogiem…
Mistykom można wierzyć lub nie, trudno jest jednak zaprzeczyć, że to dzięki energii seksualnej przyszliśmy na świat. Jest też ona – jak pisał Freud – podstawowym motorem naszych działań. Można by rzec, że tantra, zamiast represjonować energię libido, uświęca ją. Zamiast sublimować, transformuje w kierunku rozwoju pełnego potencjału duchowego.
Takie podejście zakłada istnienie praktycznych narzędzi potrzebnych do pracy z energią seksualną. Pozwala to na wprowadzenie w pole świadomości oraz integrację odrzucanych zwykle popędów. Stąd też terapeutyczny wymiar tantry. Jeden z twórców psychoterapii somatycznych Wilhelm Reich twierdził, że zdrowy człowiek, to ten, który jest w stanie przeżyć w pełni odruch orgazmiczny. Oznacza to, że rodząca się w orgazmie energia nie ogranicza się tylko do naszej strefy genitalnej, ale rozchodzi się nieskrępowanymi falami po całym ciele. Taką ekstazę przeżywa np. dziecko ssące pierś matki. Doświadcza ono błogostanu uczestnicząc w akcie zjednoczenia z matką. Jako dorośli w skutek gromadzenia napięć, oraz kulturowej opresji naniesionej na naszą seksualność, tracimy tę naturalną możliwość doświadczania pełnej ekstazy. Tantra – jako droga duchowa - w ekstazie widzi możliwość pełnego zjednoczenia z absolutem. Z tym, że uwaga, ekstaza nie jest celem samym w sobie, jest raczej narzędziem pozwalającym na doświadczenie komunii duchowej.
Trudno zaprzeczyć, temu, że w zachodniej kulturze przez ostatnie kilkanaście wieków sfera seksualna człowieka została obarczona poczuciem winy i wstydu. To najprostsza droga do zablokowania naturalnego przepływu tej podstawowej energii życiowej każdego z nas. Boimy się jej otwarcia jak puszki Pandory. Dlatego tantra, ze swoim pełnym szacunku podejściem, może stać się kluczem do odkrycia, że w naszych brzuchach chowa się prawdziwy skarb, a nie potwór.
Współcześnie praca tantryczna polega głównie na oswajaniu naszej energii seksualnej. Odkrywaniu na nowo radości i przyjemności płynącej z jej doświadczania. Pokazuje świętość naszego ciała, całego ciała. W tym „zwraca” nam nasze organy seksualne. Z powrotem każe się przyjrzeć i zbadać cóż też się chowa „tam na dole” między nogami. Czy aby nie zapomnieliśmy trochę o „tym”? A może traktujemy „to” instrumentalnie, rozrywkowo, sportowo, bądź z poczucia obowiązku wobec partnera…?
Poza tym, seks był, jest i zawsze będzie tematem budzącym zainteresowanie. Odnosi się przecież do naszych podstawowych potrzeb. Brak świadomości ciała, płynących przez niego uczuć i emocji, naturalnego doświadczania budzącej się w nim energii seksualnej sprawia, że nasze zainteresowanie seksem przybiera wypaczone i często wręcz niezdrowe formy. Nadużywamy swoich ciał. Bez kontaktu z wymiarem duchowym stajemy się łatwym łupem komercyjnego świata w którym liczy się szybki efekt, a nie świadomość i celebracja życia. W tantrze zaś chodzi przede wszystkim o świadomość, w której rodzi się zgoda na przyjęcie siebie takimi jakimi stworzyła nas natura.
Dawid i Zosia Rzepeccy zapraszają pary na dwuletni staż tantry - zaawansowany kurs miłości i współżycia.