To kolejna biografia jego autorstwa. Mariusz Urbanek mówi o swojej najnowszej książce „Brzechwa nie dla dzieci”, ISKRY, Warszawa 2013.
Ta książka jest...
Jest opowieścią o bajkopisarzu, który wcale nie chciał być bajkopisarzem tylko poetą. Lirykę jednak pisał średnią, w zasadzie całe życie praktykował jako prawnik, a do historii przeszedł za to, czego wcale najbardziej nie cenił.
Ciekawe wydało mi się właśnie to, że Brzechwa należał do tych ludzi, którzy nie potrafili dostrzec, że robią w życiu rzeczy ważne, cenione przez innych, a przez siebie niekoniecznie. Interesujące okazało się też dla mnie jego prokomunistyczne zaangażowanie po wojnie. Właściwie do dzisiaj jest za nie potępiany.
Brzechwa był prawdziwym królem życia.
Tak, wiódł bujne życie osobiste i towarzyskie. Był wielkim miłośnikiem urody kobiet, mówiąc wprost, był podrywaczem i uwodzicielem. Dla ostatniej ze swoich żon nawet się odmłodził. Niby niewiele, bo tylko o dwa lata, zamiast roku 1898 podał w dokumentach rok 1900.
Zgłębiłeś już m.in. życie Tuwima, Tyrmanda, Kisielewskiego, Broniewskiego. Co jest najbardziej frapującego w ich biografiach?
W każdej z biografii szukam odpowiedzi na pytanie o to, jak ludzie zachowywali się w sytuacjach, w których mnie na szczęście nie dane było się znaleźć. Co robili, kiedy stawali przed wielkimi wyborami ideologicznymi. Przyglądam się temu, jak swoje wybory uzasadniali i ile gotowi byli za nie zapłacić. Czasem dosłownie za życie, a czasem tylko za życie wygodne. Nie staram się tego oceniać, lecz zrozumieć, dlaczego postępowali tak a nie inaczej. Dlaczego gotowi byli rezygnować z rzeczy ważnych dla ich twórczości, po to, żeby walczyć – jak w przypadku Broniewskiego. Lub też z czego gotowi byli zrezygnować dla wygodnego życia, jak to było w przypadku Brzechwy.
Czy z którąś z opisanych przez ciebie osób mógłbyś się zaprzyjaźnić?
Myślę, że na pewno zaprzyjaźniłbym się z Broniewskim i z Wieniawą-Długoszowskim. Co do Brzechwy mam wątpliwości. Uchodził za człowieka niezwykle dowcipnego, ale poznawszy jego niepublikowane listy czy relacje z życia prywatnego, wiem, że tak naprawdę nie miał wielkiego poczucia humoru, zwłaszcza na swój temat.