Młody porucznik Salim wziął udział w nieudanej próbie zamachu stanu. Wraz z kilkudziesięcioma innymi zamachowcami trafił do ciężkiego więzienia w Tazmamart. Wegetował w nim 18 lat, świadkując temu, jak uwięzionych w nieludzkich warunkach zabijały głód, zimno, nieleczone choroby i szaleństwo. Salim wprawdzie ocalał, ale wyszedł z niewoli potwornie okaleczony fizycznie i psychicznie. Wydarzyło się to naprawdę w drugiej połowie XX wieku.
Mam pewne obawy, polecając do lektury ten koszmar. Oddalam je jednak od siebie, bo uzyskał on najczystszy literacki wyraz. Relacjonując go, marokański pisarz Tahar Ben Jelloun tworzy nie tylko realistyczny zapis kaźni, ale głosi także pochwałę tego, co pomogło bohaterowi przetrwać – literatury. Odtwarzanej przez Salima z pamięci po to, by podtrzymywać na duchu siebie i towarzyszy. A zatem ocalającej w takim sensie, jak chciał tego (od poezji) Czesław Miłosz. Zapis tego, co człowiek może zrobić drugiemu człowiekowi, przypomina także o wszystkich więźniach politycznych, którzy wciąż nie doczekali się uwolnienia.
Powieść Jellouna jest jedną z pierwszych książek wydawnictwa Karakter specjalizującego się w literaturze „peryferyjnej” (Afryka, Karaiby, Azja). Już widać, co je charakteryzuje: bezkompromisowość.
przełożyła Małgorzata Szczurek, Karakter, Kraków 2008, s. 260