Według najnowszych badań niewłaściwy sposób gotowania może być taką samą przyczyną tycia jak nadmiar kalorii.
Od czego tyjemy? Od tłustego i słodkiego? Nie tylko! Ekspert od spraw dietetyki, dr Helen Vlassara podpowiedziałaby, że przyczyną tycia jest niewłaściwy sposób przyrządzania jedzenia. Ta badaczka dowiodła, że gotowanie gotowaniu nierówne. To oczywiście wyższa szkoła jazdy w dietetyce, bowiem wymaga nie tylko analizowania dziennych dawek produktów każdej z poszczególnych kategorii, ale także sposobu, w jaki zostały przygotowane, w jakiej temperaturze i jak długo.
Okazuje się, że ta sama porcja pokarmu, o tej samej wartości kalorycznej, poddana dłużej wysokiej temperaturze będzie się różniła zawartością związków typu AGE, (amerykański akronim, odpowiednik polski - zaawansowane produkty glikacji białek). W jajku sadzonym będzie ich 20 razy więcej niż w jajecznicy, w kurczaku grilowanym 5 razy więcej niż w gotowanym.
AGE są wszędobylskie, ale tzw sucha temperatura, czyli taka, która jest wynikiem smażenia, pieczenia, grilowania, sprawia, że ilość tych związków gwałtownie wzrasta. Dlaczego należy ich unikać? Najnowsze badania dr Vlassara dowodzą, że AGE w nadmiarze sprzyjają tyciu i cukrzycy typu II. Pozornie niewinne związki, serwowane na co dzień, przez wiele lat, osłabiają obronę organizmu przed procesami zapalnymi, a także naturalną odporność organizmu m.in. na choroby metaboliczne. To działanie dowiedzione na kilku pokoleniach myszy (na ludziach z oczywistych względów takich doświadczeń się nie prowadzi). – Nasze badania dostarczają nowej broni przeciwko epidemii chorób cywilizacyjnych. Trzeba znaleźć sposób, by ograniczać tworzenie się AGE, albo blokować ich wchłanianie z pokarmu – komentuje swoje wyniki dr Vlassara. Wynika z nich, że nawet nieznaczne zmniejszenie ilości jedzenia obfitującego w związki typu AGE poprawiają reakcję komórek na insulinę u ludzi chorych na cukrzycę typu II. Ten prozdrowotny efekt uzyskuje się bez redukcji spożycia tłuszczów i węglowodanów!
Amerykańska badaczka sugeruje, że należałoby zmienić normy żywieniowe, które zalecają ile energii powinno pochodzić z węglowodanów, białek i tłuszczów. Eksperci powinni uwzględniać sposób przyrządzania dań. Bo jak widać, zdrowiej gotować w wodzie i na parze zamiast smażyć i piec.