Do sieci trafił właśnie długo wyczekiwany teaser oraz oficjalny plakat „Wichrowych wzgórz” – nowej adaptacji słynnej powieści Emily Brontë w reżyserii laureatki Oscara Emerald Fennell – która od samego początku wywołuje sporo kontrowersji zarówno wśród kinomanów, jak i fanów literackiego pierwowzoru. Jak zatem prezentują się Margot Robbie i Jacob Elordi jako nowi Catherine i Heathcliff?
Oficjalny plakat nowych „Wichrowych wzgórz”. Tym razem na surowe wrzosowiska przeniosą nas Margot Robbie i Jacob Elordi. (Fot. materiały prasowe)
W rolę Catherine Earnshaw wcieli się nominowana do Oscara Margot Robbie, która ma już spore doświadczenie w kreowaniu złożonych, wyrazistych postaci („Barbie”, „Jestem najlepsza. Ja, Tonya”). Partnerować jej będzie natomiast Jacob Elordi, gwiazdor młodego pokolenia, który wcieli się w Heathcliffa. Aktor znany z „Euforii” i „Saltburn” również udowodnił już, że doskonale odnajduje się w rolach pełnych intensywności i emocjonalnej głębi. Jego angaż wzbudził jednak ostry sprzeciw fanów powieści, którzy uznali, że Australijczyk ma zbyt jasną karnację, aby grać postać, którą traktowano jak wyrzutka m.in. ze względu na jego kolor skóry. W filmie zobaczymy też nominowaną do Oscara za rolę w „Wielorybie” Hong Chau, Alison Oliver oraz Shazad Latif. W filmie usłyszymy natomiast oryginalną muzykę, którą na potrzeby adaptacji napisała sama Charli XCX.
Czytaj także: Jane Austen – ekranizacje powieści. Najlepsze filmy na podstawie książek autorki
Jak zapowiada twórczyni, nowa adaptacja „Wichrowych wzgórz” wniesie świeże spojrzenie na klasyczną historię. Fennell, znana z odważnych decyzji artystycznych, najpewniej po raz kolejny zaskoczy widzów, nadając opowieści współczesny kontekst przy jednoczesnym zachowaniu jej mrocznego charakteru. Doskonale widać to w najnowszym teaserze filmu, który właśnie trafił do sieci. Jego pełną wersję obejrzycie poniżej:
Takim oto kadrem Emerald Fennell promuje swoją wersję „Wichrowych wzgórz”. Teaserowe ujęcie wywołało w sieci niemałą burzę. (Fot. materiały prasowe)
Powiedzieć, że komentarze pod teaserem filmu w sieci są spolaryzowane, to jakby nic nie powiedzieć. Oto niektóre z nich: „50 twarzy Brontë”, „To będzie przebój na miarę Labubu i dubajskiej czekolady”, „Czy to żart?”, „Brontë znienawidziłaby to”, „Niech Hollywood zostawi klasyki literatury w spokoju”. Niektóre nawiązują do poprzedniego dzieła reżyserki, któremu oberwało się m.in. za przesadne szokowanie, a nawet do ubiegłorocznego trendu „brat summer” („Saltburn 2.0”, „Bratyfikacja »Wichrowych wzgórz«”).
Jest też sporo głosów wyrażających radość i ekscytację: „Muszę to zobaczyć!”, „Teaser wygląda dobrze, reszta mnie nie obchodzi”.
Jakie natomiast są reakcje widzów po pierwszych pokazach? Z recenzji jasno wynika, że Fennell przygotowała kolejny nieoczywisty projekt, który z jednej strony oddaje hołd powieściowemu oryginałowi, a z drugiej strony – mocno od niego odchodzi. Widzowie wychodzą więc z pokazów w bardzo różnych nastrojach. Jedna z osób zwróciła uwagę, że produkcja, niczym poprzednie filmy reżyserki, szuka prowokacji i że to celowo pozbawiona romantyzmu interpretacja powieści, bez emocjonalnych niuansów, ale pełna pikantnych dygresji, które mają szokować.