Dla jednych to sprytny sposób na czerpanie z życia pełnymi garściami bez ograniczania się do 26 dni urlopu. Dla innych – przykry kompromis: gdy nie mogą oderwać się od laptopa, przynajmniej odpisują na maile spod palmy. W dobie pracy zdalnej „workation” to coraz popularniejszy sposób na połączenie wypoczynku z zawodowymi obowiązkami. Jakie miejsca sprawdzą się do tego najlepiej?
Wszystko zależy od osobistych preferencji. Niektórzy chcą zaszyć się w głuszy, gdzie jedynym akompaniamentem dla stukotu klawiatury będzie szum drzew lub oceanu. Inni wolą małe miasteczka, w których życie toczy się powolnym rytmem, a jeszcze pozostali – coworkingi pełne cyfrowych nomadów, w których przed odpaleniem laptopa można nawiązać znajomości z ludźmi z całego świata, a po fajrancie wyskoczyć z nimi na plażę. Są i tacy, których do działania napędza gwar dużego miasta. Wybierając się na „workation” do wielomilionowej metropolii, zyskujemy dużą wygodę i – wbrew pozorom – spokój ducha. Łącze internetowe raczej nie padnie nam podczas ważnego spotkania, a tuż pod nosem mamy wszelkie możliwe usługi i wiele przestrzeni do pracy.
To jednak niejedyne kryteria. Eksperci brytyjskiej firmy International Workplace Group wyróżnili aż 12 kategorii, na podstawie których można wskazać najbardziej dogodne miejsca na świecie do uskuteczniania „workation”. Przy tworzeniu zestawienia „Work from anywhere barometer” pod uwagę wzięto też m.in. klimat, ofertę kulturalną, łatwość znalezienia zakwaterowania, transport, scenę gastronomiczną, bliskość terenów zielonych czy zrównoważony rozwój.
Po przeanalizowaniu wszystkich czynników i zliczeniu punktów tegorocznym zwycięzcą obwołano… Tokio. Japońską stolicę doceniono za szybki internet szerokopasmowy, najwyższej klasy infrastrukturę, bezpieczeństwo i nową wizę dla pracowników zdalnych, dzięki której można legalnie przebywać w Kraju Kwitnącej Wiśni przez pół roku. Do plusów zaliczono też bliskie sąsiedztwo parków narodowych i górskich szlaków, zapierającą dech w piersiach panoramę, doskonałe uliczne jedzenie i muzea.
Tokio otrzymało 91 na 120 możliwych punktów. Plasujące się na drugim miejscu Rio de Janeiro przegrało tylko jednym punktem. W przypadku brazylijskiego miasta autorzy rankingu zwrócili szczególną uwagę na przystępne koszty utrzymania i szybki rozwój sieci 5G. Podium zamyka Budapeszt z wynikiem 89,5. Stolicę Węgier doceniono za rozbudowaną sieć transportu i liczne przestrzenie kulturalne.
- Tokio, Japonia
- Rio de Janeiro, Brazylia
- Budapeszt, Węgry
- Seul, Korea Południowa
- Barcelona, Hiszpania
- Pekin, Chiny
- Lizbona, Portugalia
- Rzym, Rzym
- Paryż, Włochy
- Valletta, Malta
W rankingu nie zabrakło polskiego akcentu. Warszawa uplasowała się na odległym 32. miejscu, wyprzedzając tym samym m.in. Kopenhagę czy Toronto. Najwyższe noty dostała za zrównoważony rozwój i poziom zadowolenia mieszkańców.
Czytaj także: To europejskie miasto ogłoszono najlepszym miejscem do życia na świecie
Choć wszystko to brzmi nader zachęcająco, zanim zdecydujemy się na „workation”, warto spojrzeć na ten podróżniczy trend z dozą refleksji. Długość takich wyjazdów może być liczona nie tylko w dniach czy tygodniach, ale często także w miesiącach, a nawet latach. Kiedy nasz krótki wypad przeradza się w styl życia, temat staje się śliski. Od dawna mówi się, że „cyfrowi nomadzi” – często dysponujący pensjami znacznie przekraczającymi miejscowe realia – wywierają negatywny wpływ na życie stałych mieszkańców. Do najpoważniejszych skutków należą ograniczenie dostępności mieszkań na rynku najmu długoterminowego, wzrost cen nieruchomości oraz nasilająca się gentryfikacja, która może prowadzić do zmiany charakteru dzielnic. Warto więc z rozwagą podchodzić do idei „workation” i świadomie wybierać miejsca, gdzie nasza obecność nie będzie kulą u nogi lokalnej społeczności.