Czasami nie trzeba wiele. Pakujesz plecak, wrzucasz do środka bluzę, termos z herbatą, coś słodkiego i ruszasz. Nie po rekordy, nie po liczbę kroków w aplikacji – tylko po oddech. Prawdziwy, głęboki i spokojny. Taki, który wróci z tobą do domu i zostanie na dłużej.
W tym roku uciekłam w Beskidy. I chociaż znam te góry od lat, to dopiero teraz – idąc wolniej, słuchając uważniej – poczułam, że to są miejsca, do których chce się wracać. Niepozorne, mniej popularne, bez wyciągów na każdym zakręcie – ale z sercem, które bije równo z twoim krokiem.
Dla wszystkich, którzy chcą pochodzić, pożyć trochę wolniej, dobrze zjeść i wrócić do domu z miękką głową – wybrałam pięć sprawdzonych tras: z noclegami, jedzeniem i parkingami.
Jeśli miałabym wybrać jedno miejsce, do którego wracam najczęściej, to właśnie Rysianka. Ma w sobie wszystko, czego szukam w górach: przestrzeń, światło, zapach świerków i poczucie, że jesteś gdzieś między niebem a ziemią. To idealna trasa na weekendowy reset – z nocą w schronisku i porankiem na tarasie, kiedy Tatry rysują się na horyzoncie jak z obrazka.
Ale Rysianka latem… to już jest poezja. Trasa przez Halę Boraczą zamienia się wtedy w zielony korytarz między świerkami, pachnący żywicą i słońcem. Ścieżka miękko prowadzi przez łąki, z których co chwilę rozciąga się widok na góry – jakby ktoś specjalnie przetarł firankę z chmur. A na górze czeka kwaśnica – gorąca, aromatyczna, z chlebem, który paruje od ciepła.
CIEKAWOSTKA: Zainteresowałam się tym miejscem za sprawą Sylwii Butor – influencerki z Żywca i samozwańczej ambasadorki Rysianki. Dałam się skusić i zakochałam w jedzeniu, widokach i trasie.
Dojazd
Jedziesz do Żabnicy Skałki – to mała wioska pod Węgierską Górką. Droga kończy się przy przystanku PKS i tam zostawiasz auto. Parking jest darmowy i bezpieczny.
Trasa
Z tego miejsca możesz ruszyć szlakiem przez Halę Boraczą (ok. 2,5 h), gdzie obowiązkowo zatrzymaj się na drożdżówkę z jagodami (ciepła, maślana, a kruszonka – marzenie). Potem idziesz przez Halę Lipowską – droga łagodna, widokowa, pachnąca lasem. Jeszcze 20 minut i jesteś na Rysiance. Taras, herbatka malinowa, widok na Tatry i radość.
Nocleg
Zostań tam. Schronisko na Rysiance to jedno z tych, które wspomina się z uśmiechem. Drewniane łóżka, pachnące sienniki, cicho i spokojnie. Rezerwuj wcześniej.
PORADA: Zabierz gotówkę – schronisko nie zawsze ma zasięg. I weź coś cieplejszego na wieczór, nawet w lipcu bywa chłodno.
Są miejsca w Tatrach, które zna każdy – choćby ze zdjęć. Świnica, Kościelec, Czarny Staw – symbole. A potem przychodzi dzień, w którym idziesz tam naprawdę. Wchodzisz w las, zostawiasz za sobą asfalt, dźwięk kroków odbija się od kamieni, a ty po prostu idziesz. I wtedy się zaczyna.
Hala Gąsienicowa to nie jest trasa na zdobywanie – to ścieżka do środka siebie. Po drodze las cichnie, robi się rześko i przestrzennie, a pierwsze widoki pojawiają się niespodziewanie, jakby ktoś uchylił kurtynę. W dole widać zielone doliny, nad tobą rozciąga się granitowy teatr Tatr Wysokich. W tle zawsze czai się Kościelec – szorstki, monumentalny, jakby ktoś go specjalnie tam postawił, żeby robił za przewodnika.
Nie musisz być alpinistką. Nie musisz wbiegać, nie musisz liczyć przewyższeń. Wystarczy, że staniesz przy schronisku Murowaniec z herbatą malinową i zjesz drożdżówkę, patrząc, jak chmury snują się nad Żółtą Turnią.
Dojazd
Kuźnice – najlepiej zostawić auto w Zakopanem i dojechać busem (szczególnie w sezonie). Z Kuźnic idziesz niebieskim lub żółtym szlakiem – oba spotykają się na Przełęczy między Kopami. Od tej pory zaczyna się magia.
Trasa
Całość to około 1,5–2 h lekkiego podejścia. Szlak jest szeroki, miejscami kamienisty, ale nie trudny. Gdy dotrzesz na Halę, możesz zostać przy schronisku albo podejść jeszcze kawałek do Czarnego Stawu Gąsienicowego – 30 minut spokojnego marszu przez skalne tarasy i trawy. Woda ma tam kolor jak z bajki.
Nocleg
Murowaniec – schronisko, które z zewnątrz wygląda jak coś z Alp, a w środku pachnie zupą i wilgotną wełną. Jest prosto, ale wygodnie. Ciepłe posiłki, grube koce i ten moment, gdy wychodzisz w kapciach na zewnątrz, żeby zobaczyć ostatnie promienie na Kościelcu.
PORADA: Idź wcześnie rano – przed 7:00. Nie tylko unikniesz ludzi, ale też zobaczysz Tatry, jakimi są naprawdę: ciche, czyste i bardzo twoje.
Nie każde miejsce musi krzyczeć, żeby zostać w pamięci. Pięć Stawów nie mówi nic – i właśnie przez to robi największe wrażenie. Dolina jakby schowana, zawieszona pomiędzy skałami, z jeziorem obok jeziora i ciszą, która brzmi jak muzyka.
To nie są góry do zdobywania – to góry do słuchania. Wchodzisz powoli, przez las, wodospady i strumienie. Czujesz wodę w powietrzu, lekki chłód, a potem pierwsze stawy i płaskie kamienie przy brzegu. I siedzisz. Bo tam się chce siedzieć. Po prostu.
Tutaj czas zwalnia. Schronisko wygląda jak z kreskówki o życiu w górach – drewniane, z oknami w kierunku jeziora. W środku pachnie gorącą zupą i ciastem, a kawa paruje w kubkach jak w reklamie. Latem spotkasz tu ludzi, którzy przyszli się zasłuchać. Zimą – śnieg przykrywa wszystko jak kołdra i wtedy dolina jest już zupełnie nie z tego świata.
Dojazd
Palenica Białczańska – obowiązkowa rezerwacja parkingu online w sezonie. Stamtąd pieszo Doliną Roztoki – mniej uczęszczaną niż szlak do Morskiego Oka, ale dużo piękniejszą.
Trasa
Wędrówka przez Roztokę do schroniska zajmuje ok. 2,5–3 h. Po drodze mijasz Wodogrzmoty Mickiewicza, potem wchodzisz w las, który nagle kończy się widokiem na pierwsze stawy. Ostatni odcinek to podejście kamienną ścieżką, trochę ostrzejsze, ale nie długie. Gdy staniesz na przełęczy i zobaczysz dolinę – wszystko inne przestanie mieć znaczenie.
Nocleg
Schronisko w Pięciu Stawach – kameralne, ciche, z pyszną zupą pomidorową i smacznymi pierogami. Widok z okna jak z filmu przyrodniczego. Jeśli szukasz miejsca, gdzie sen przychodzi sam, a rano budzisz się z widokiem na lustro wody – to tutaj.
PORADA: Zostań na noc. A rano weź herbatę i usiądź przy brzegu stawu. Będzie cicho. I to będzie najlepszy moment twojej wyprawy.
Jest w tej górze coś dumnego. Nie narzuca się, ale robi wrażenie. Babia Góra to nie tylko najwyższy szczyt Beskidów – to miejsce, gdzie pogoda zmienia się w minutę, a widoki potrafią zapierać dech. Szlak na Babią to klasyk, który warto przejść choć raz – najlepiej rano, kiedy słońce budzi się razem z tobą.
A jeśli mieszkasz w Krakowie lub okolicy – koniecznie przyjedź tu na wschód słońca. Wyruszasz w środku nocy, idziesz po cichu, z czołówką, a potem siadasz na szczycie i patrzysz, jak niebo rozpala się nad Tatrami. To nie jest zwykły wschód – to spektakl. Cisza, kolory, wiatr i to wzruszenie, bo jesteś dokładnie tam, gdzie trzeba.
Dojazd
Start z Przełęczy Krowiarki – duży, płatny parking (ok. 30 zł). Warto być do 7:00 rano, bo potem trudno o miejsce.
Trasa
Czerwonym szlakiem na szczyt (ok. 3 h w górę). Można wrócić tą samą drogą albo zrobić pętlę przez Perć Akademików – trudniejszy wariant, z klamrami i ekspozycją, ale piękny.
UWAGA: Pogoda tu zmienia się jak w kalejdoskopie. Miej zawsze kurtkę i coś ciepłego. I nie idź na szczyt w sandałach – serio, ludzie to robią.
Nocleg
Schronisko Markowe Szczawiny – z klimatem, po remoncie, świetna baza wypadowa. W okolicy jest też sporo niezłych pensjonatów.
PORADA: Po zejściu wpadnij na obiad do Dzikiej Chaty – dla pierogów z pokrzywą, podpłomyków i chłodnika warto.
To propozycja na dzień luzu. Po intensywnych szlakach coś prostszego – bliżej wody, z miejscem na koc i kąpiel. Góra Żar ma widoki, które cieszą nawet bez wspinaczki, a Jezioro Żywieckie kusi ciszą i wodą w zasięgu ręki. Idealne na koniec wyjazdu – jako miękkie lądowanie.
Dojazd:
Do Międzybrodzia Żywieckiego – parking przy kolejce na Górę Żar, płatny, ale wygodny.
Trasa
Można wejść pieszo (ok. 1,5 h) lub wjechać kolejką. Na górze – lotnie, widoki, ścieżki spacerowe. Potem zejście i leżenie nad jeziorem. Kąpiel, deska SUP, kawa na kocu – totalny reset.
Nocleg
Domki Pod Żarem albo glamping nad jeziorem – ciepła woda, hamaki, śniadanie w koszyku. W sam raz na koniec górskiej przygody.
Jedzenie
Tawerna Żar – w menu znajdziesz pyszne ryby, naleśniki i zimne piwo. Nie trzeba nic więcej.
Góry latem to nie tylko wysiłek. To siedzenie wieczorem przy herbacie i patrzenie, jak niebo robi się różowe. Pakuj wygodne buty, termos i coś puchatego na wieczór. I jedź. Beskid Żywiecki czeka – niepozorny, cichy, a jak rozkocha w sobie, to na dobre. I uwaga – telefon można zostawić w trybie samolotowym. Życie działa bez niego.
A jeśli po beskidzkich szlakach zatęsknisz za południowym słońcem – zerknij na mój przewodnik po najpiękniejszych miejscach we Włoszech i najpiękniejszych plażach we Włoszech. Tylko ostrzegam: będzie trudno wybrać jeden kierunek.