Choć ostatnio aura za oknem bardziej przypomina jesienny poranek, nic nie stoi na przeszkodzie, by już teraz poczuć klimat lata. I nie, nie wymaga to pakowania walizki ani przeglądania tanich lotów. Nie trzeba nawet wychodzić z domu – wystarczy wcisnąć play i już jesteś w słonecznej Hiszpanii, na greckiej wyspie albo na jednej z włoskich plaż. Oto nasz subiektywny zestaw filmów, które wprowadzą cię w wakacyjny nastrój – są jak sezonowe owoce: słodkie, soczyste i skutecznie poprawiające humor.
Spis treści:
-
-
„Mamma Mia!”, reż. Phyllida Lloyd (2008) i „Mamma Mia! Here We Go Again”, reż. Ol Parker (2018)
-
„Moja wielka grecka wycieczka”, reż. Donald Petrie (2009)
-
„Jedz, módl się, kochaj”, reż. Ryan Murphy (2010)
-
„Pod słońcem Toskanii”, reż. Audrey Wells (2003)
-
„Tamte dni, tamte noce”, reż. Luca Guadagnino (2017)
-
„Listy do Julii”, reż. Gary Winick (2010)
-
„Vicky Cristina Barcelona”, reż. Woody Allen (2008)
Jeśli istnieje filmowy odpowiednik wakacji marzeń, to właśnie ten duet – „Mamma Mia!” i jej kontynuacja. Grecka wyspa skąpana w słońcu? Jest. Turkusowe morze, które aż prosi, by się w nim zanurzyć? Jest. Hity Abby niepozwalające usiedzieć w miejscu? Są. A do tego fenomenalna obsada z Meryl Streep, Amandą Seyfried, Pierce’em Brosnanem, Colinem Firthem i Stellanem Skarsgårdem na czele. A fabuła? Pewnie dobrze ją znasz, ale jeśli nie – „Mamma Mia!” koncentruje się na staraniach Sophie, by odkryć, który z trzech byłych partnerów jej matki, Donny, jest jej ojcem. W drugiej części zaś cofamy się do młodości Donny, przeżywając z nią pierwsze miłości i spontaniczne decyzje. Jeśli tęsknisz za beztroską i śródziemnomorskim klimatem, to pozycja obowiązkowa.
I znowu przenosimy się do malowniczej Grecji – pełnej białych domków, rozgrzanej słońcem i wypełnionej mnóstwem pozytywnej energii. Choć nawet w takiej scenerii nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem… Georgia (Nia Vardalos), Amerykanka z greckimi korzeniami, pracuje jako przewodniczka turystyczna w ojczyźnie swoich przodków, choć marzy raczej o karierze akademickiej niż o oprowadzaniu marudnych emerytów w sandałach. Z rezygnacją przyjmuje kolejny turnus – i nie spodziewa się, że właśnie ta wycieczka zmieni wszystko. Ekscentryczni turyści, zgryźliwy kierowca i seria (nie)przypadkowych przygód prowadzą do przewartościowania całego życia. Po drodze są oczywiście antyczne ruiny, turkusowe morze, rozgrzany asfalt, ouzo sączące się wieczorem i odrobina romansu – bo przecież jak nie zakochać się w Grecji, to gdzie?
„Jedz, módl się, kochaj” to jeden z tych filmów, które działają na zmysły. Oglądając go, masz wrażenie, że czujesz zapach rzymskiego espresso, mieszankę przypraw z indyjskiego bazaru czy woń słodkiego kokosa niosącą się po balijskiej plaży. Nakręcony na podstawie powieści autobiograficznej Elizabeth Gilbert film z Julią Roberts w roli głównej zabiera nas w sensualną podróż, która zaczyna się w małej włoskiej trattorii. Towarzyszymy w niej bohaterce, która po rozwodzie i egzystencjalnym kryzysie postanawia odnaleźć siebie na nowo – uczy się cieszyć drobiazgami, zgłębia duchowość i otwiera na nowe relacje. To film o tym, że czasem trzeba się pogubić, by się odnaleźć. A po drodze zjeść nieprzyzwoicie dużo makaronu, zatańczyć w deszczu i uwierzyć, że wszystko może się jeszcze ułożyć – choć może nie tak, jak planowałaś.
Czytaj także: Książki z włoskim klimatem: 5 tytułów, które przenoszą do krainy niekończącego się lata
„Pod słońcem Toskanii” to film, którego nie da się oglądać bez marzenia o przeprowadzce na włoską prowincję. Frances (Diana Lane), pisarka z San Francisco, po burzliwym rozwodzie w przypływie impulsu kupuje zrujnowaną willę w Toskanii. Nie zna języka i nikogo w okolicy, a remont idzie jak po grudzie – za to wino leje się strumieniami, sąsiedzi mają serca wielkości Sycylii, a lato pachnie rozgrzaną ziemią i pomidorami prosto z ogrodu. W całym tym chaosie Frances powoli zaczyna odnajdywać spokój i odwagę, by znów się zakochać – nie tylko w kimś, lecz także w sobie. To przyjemna opowieść o tym, że lato może być początkiem wszystkiego, jeśli tylko dasz sobie szansę.
Film „Tamte dni, tamte noce” – bazujący na sensualnej powieści André Acimana – przenosi nas w sam środek włoskiego lata lat 80. W takiej scenerii rozgrywa się zmysłowa i pełna emocji historia Elio (Timothée Chalamet), który spędza beztroskie wakacje we Włoszech, gdzie poznaje Olivera (Armie Hammer), stypendystę swojego ojca, profesora uniwersyteckiego. Ich relacja rozwija się powoli – między rozmowami o sztuce, muzyką sączącą się z radia i spacerami po sadach – by stopniowo przekształcić się w coś, co trudno nazwać, ale jeszcze trudniej zapomnieć… Niemal czuć przez ekrany zapach dojrzałych pomarańczy, morską bryzę we włosach i muskające skórę słońce, a każdy kadr jest jak pocztówka z wakacji, do których chce się ciągle wracać.
I znowu Włochy, ale tym razem Werona – miasto zakochanych, balkon Julii Capuletti, słońce, które grzeje zabytkowy bruk, i Sophie (Amanda Seyfried), młoda Amerykanka, która trafia tu podczas podróży po Włoszech. Zamiast zwiedzać z narzeczonym, przypadkiem odkrywa małą grupkę kobiet odpowiadających na listy zostawiane przez romantyczne dusze z całego świata – wszystkie skierowane do Julii. Gdy znajduje jeden z nich, sprzed kilkudziesięciu lat, postanawia odpisać… a to uruchamia lawinę zdarzeń. Szybko okazuje się, że adresatka listu – elegancka Brytyjka Claire (Vanessa Redgrave) – wciąż żyje i wyrusza w podróż, by odnaleźć swoją dawną miłość. Sophie dołącza do niej, a z nimi – sceptyczny wnuk Claire, Charlie (Christopher Egan). Wspólna wyprawa przez malownicze włoskie miasteczka – pachnące dojrzewającymi w słońcu morelami, kwitnącymi cytrynami i świeżo parzoną kawą na hotelowym balkonie – to jednocześnie opowieść o uczuciach: tych, które przetrwały dekady, i tych, które dopiero się zaczynają.
Hiszpania, pełnia lata i przygoda, która zaczyna się od niewinnych wakacji, a kończy na emocjonalnym rollercoasterze. Dwie Amerykanki – rozsądna i zorganizowana Vicky (Rebecca Hall) i otwarta na wszelkiego rodzaju przygody Cristina (Scarlett Johansson) – przylatują do Barcelony, by na chwilę oderwać się od rutyny. Nie spodziewają się jednak, że trafią w sam środek zmysłowego trójkąta z charyzmatycznym malarzem (Javier Bardem) i jego ekscentryczną byłą żoną (Penélope Cruz), która potrafi wywołać burzę nawet w bezwietrzny dzień. Woody Allen zabiera nas w podróż pełną namiętności, rozmów o sztuce i decyzji podejmowanych pod wpływem chwili, ukazując miłość we wszystkich jej przejawach.