Gdzie zjeść najlepszą pizzę świata, zobaczyć stację metra, która wygląda jak galeria sztuki i poczuć klimat ulicznego życia, jakiego nie znajdziesz nigdzie indziej? Neapol oferuje to wszystko i jeszcze więcej – wystarczy wiedzieć, gdzie się zatrzymać, co zamówić i jak patrzeć.
Nie wiem, czy istnieje przepis na to, jak zakochać się w Neapolu. Zwykle trzeba tam po prostu pojechać i naocznie zdecydować, ale trzeba przyznać – nie wszyscy wracają zachwyceni. To miasto nie do końca spełnia marzenia o wycieczce na południe Włoch w stylu dolce vita – jest tłoczne, głośne, życie turystyczne wcale nie toczy się nad urokliwym brzegiem morza i nie znajdziesz tu ani skrawka trawnika. Jako właścicielka psa zachodziłam w głowę jak oni tutaj z nimi żyją...
Neapol to jednak idealne miejsce na włoski city break i strzał w dziesiątkę, jeśli akurat możesz wziąć dzień czy dwa urlopu, a Skyscanner podpowiada tanie loty. Celuj właśnie tam, jeśli po prostu czujesz, że czas na chwilę się wyrwać, że trzeba rzucić przysłowiowe wszystko i poczuć ścisk w brzuchu w kojącej ciszy lotniska o świcie.
Jedna uwaga: chociaż na Włochy zawsze jest dobra pora, to warto pamiętać, że im cieplej u nas, tym jeszcze cieplej w Neapolu. Tym, którym od upału od razu się kręci w głowie, polecam zaplanować wyjazd na wrzesień. Zupełnie odradzam natomiast Neapol w sierpniu, bo wtedy większość Włochów bierze urlopy z okazji Ferragosto (15 sierpnia), a tamtejsza duchota staje się po prostu mordercza.
Czytaj także: 5 najpiękniejszych miejsc we Włoszech, które skradły moje serce. Warto je zobaczyć choć raz w życiu
Co zobaczyć w Neapolu, gdy lubisz podróżować na spokojnie, z nie za dużym budżetem i umiarkowanymi turystycznymi ambicjami? Polecam zacząć od Quartieri Spagnoli (czyli dzielnic hiszpańskich). To dzielnica w centrum miasta złożona z ciasnych uliczek ułożonych w geometryczną siatkę, w której jest mnóstwo barów, restauracji i punktów z pamiątkami. Można się w niej poczuć jak w prawdziwie włoskim filmie – południowe słońce wybiela uliczki, można krokiem wytrawnej turystki omijać restauracyjnych zaganiaczy i usiąść w barze na ulubiony wakacyjny drink Polaków – Aperol Spritz.
W tej dzielnicy polecam zobaczyć też mural Diego Maradony – jako gwiazda SSC Napoli ma tutaj status półboga, a utrwalony na breloczkach jest główną pamiątką:
Mural Diego Maradony w Neapolu, Quartieri Spagnoli
Potem warto ruszyć piechotą na punkt widokowy Castel Sant'Elmo na wzgórzu Vomero. Tak, piechotą, bo chociaż przewodniki sugerują, że można tam wjechać kolejką, to warto wdrapać się tam samodzielnie. To ciasne, świetliste miasto, najlepiej przemierzać pieszo, a wspinaczka na Vomero pozwala na podziwianie panoramy miasta krok po kroku. Jest coś zachwycającego w tym, jak z minuty na minutę dostrzegasz coraz dalsze zakątki miasta i – jak w zasadzie na każdym punkcie widokowym – wchodzisz na górę, żeby podziwiać jak ładnie jest tam, skąd przyszedłeś.
Czytaj także: Książki z włoskim klimatem: 5 tytułów, które przenoszą do krainy niekończącego się lata
Jeśli na wyjazd masz tylko kilka dni i nie chcesz ich spędzić wyłącznie w miejskiej dżungli, zarezerwuj sobie prom na Procidę. To położona godzinę żeglugi od Neapolu wyspa z bajkowymi domkami w pastelowych kolorach. Przypomina trochę słynne pocztówkowe Cinque Terre, ale jest od nich nieco mniejsza – ale na odpowiednio wykadrowanych zdjęciach podobieństwo jest uderzające:
Zapewniam, że dzień z wyjazdem na Procidę będzie twoim ulubionym, bo spełnia marzenia o wakacyjnej bajce – zalana słońcem wyspa z restauracjami nad brzegiem morza, krzyki mew, a wszystko, co warto zobaczyć, można obejść pieszo w ciągu jednego dnia.
Co warto zjeść w Neapolu? Odkąd dostęp do Internetu i wysyp travel influencerek sprawił, że wszystko można ocenić, udokumentować i „polecić”, to niewiele osób podejmuje ryzyko intuicyjnego zwiedzania. Bo co jeśli wybiorę sama i wybiorę źle? W obawie przed tym wielu podróżujących wpada w drugą skrajność – oznacza różne „polecajki” na mapie i z nosem w telefonie wędruje tylko z punktu do punktu, żeby zjeść właśnie to, „czego absolutnie nie wolno przegapić”.
Czy to odpowiednia strategia? Trudno stwierdzić. Każdy podróżuje jak lubi, ale jak dowiedzieć się, co naprawdę lubię? Po w ogóle podróżuję? Co mnie ciekawi, co mnie relaksuje, co wysysa ze mnie energię? Trzeba przyznać, że generalnie jedzenie we Włoszech jest po prostu dobre i można tak cicho, cichutko, tylko w sobie przyznać, że nie trzeba stać w kolejkach i jeść właśnie w tych najpopularniejszych knajpkach. Może warto zaufać intuicji i zatrzymać się tam, gdzie zastrajkują nam nogi lub skąd powieje kuszący zapach?
Jeśli jednak naprawdę jesteś foodie i kolejki w upale ci nie straszne, to na uwagę zasługują te trzy miejsca:
- Tandem Ragù – restauracja z klasycznym makaronem w mięsnym sosie, znanym nam jako boloński. Tutejsze ragù jest odpowiednio mięsne, pomidorowe i z kluskami al dente – czyli właśnie takie, jak kochają je Włosi. Ta restauracja ma kilka punktów sprzedaży, więc jeśli zaskoczy nas kolejka w jednym, możemy próbować w drugim i trzecim... do skutku. Jako wielbicielka makaronu – zapewniam, że warto!
- L'Antica Pizzeria da Michele – o tej pizzerii słyszeli wszyscy, którzy pytali znajomych o godne polecenia miejsca w Neapolu. Robią w niej przepyszną pizzę neapolitańską na cieniutkim spodzie, obficie obłożoną plastrami mozzarelli i listkami bazylii, a jej jakość poświadcza przyznanie restauracji gwiazdki Michelin. To też miejsce, w którym pizzą zajadała się Julia Roberts w filmie „Jedz, módl się, kochaj”. Jeśli zależy nam na stoliku, warto dokonać rezerwacji – bez niej trzeba wpisać się na listę oczekujących i czekać na wywołanie swojego imienia – co zajmuje nawet dwie godziny. Trzeba być czujnym i uważnym – kolejne imiona wywołuje Włoch, który nie zaprasza po raz drugi i niechętnie mówi po angielsku. Alternatywą jest wziąć pizzę na wynos – wtedy czekamy tylko pół godziny i musimy jeść ją prosto z pudełka siedząc na rozgrzanym krawężniku. Jest jednak przepyszna, a zajadanie jej pod czyimiś drzwiami może być po prostu częścią wyjątkowego neapolitańskiego doświadczenia.
- Pizzeria Oliva Da Carla e Salvatore – to miejsce uchowało się jeszcze przed viralowymi rankingami, a pizzę ma – w moim odczuciu – nawet smaczniejszą niż w da Michele. Położone w mniej turystycznej części centrum, z serdecznym klimatem i kartonowym Maradoną nad stolikiem, oferuje klasyczną neapolitańską pizzę w cenie, która nie zwala z nóg. Odradzam tylko ich limoncello, które chociaż mocne, zupełnie nie smakuje – nawet mocno schłodzone.
Jeśli przyjeżdżasz do Neapolu na weekendową ucieczkę lub podróż po barach i bardziej niż na zwiedzaniu zależy ci na odpoczynku – to, o ile zamieszkasz w centralnej części miasta, wszędzie dostaniesz się pieszo. Do portu i z portu, na wzgórze i ze wzgórza, od baru do baru. Piesze zwiedzanie ma w sobie coś przyjemnego – zdrowo męczy, uczy naturalnych proporcji, daje niemożliwą w innych wypadkach sposobność, by zatrzymać się natychmiast i zmieniać kierunek kiedy tylko najdzie nas na to ochota. Wyjątek warto zrobić w zasadzie tylko dla tutejszego metra, które jest dziełem sztuki. Warto z którejś z dalszych wycieczek wrócić metrem tylko po to, by zatrzymać się przy stacji Metra Toledo, która jest naprawdę zjawiskowa. Buon viaggio!
Stacja metra Toledo w Neapolu (Fot. Michele Stanzione/REDA/Universal Images Group/Getty Images)