1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Rodzicielstwo bliskości - rób, jak czujesz

Rodzicielstwo bliskości - rób, jak czujesz

Rodzicielstwo bliskości to rodzaj filozofii, która pozwala zbudować z dzieckiem trwałą i satysfakcjonującą więź. (Fot. iStock)
Rodzicielstwo bliskości to rodzaj filozofii, która pozwala zbudować z dzieckiem trwałą i satysfakcjonującą więź. (Fot. iStock)
Filozofia rodzicielstwa bliskości bazuje na prostym, ale obecnie niemal zupełnie zapomnianym fakcie, że każda matka jest najlepszym ekspertem w sprawach dotyczących jej dziecka.

„Pod żadnym pozorem nie bierz dziecka na ręce, gdy płacze! Odstaw je od piersi, gdy ma pół roku i bądź konsekwentna. Niemowlę musi nauczyć się samo zasypiać w pustym pokoju” – takimi radami unieszczęśliwia się dziś mamy. Rodzicielstwo bliskości to pomysł na wychowanie naturalne, w duchu zdrowego rozsądku i miłości do dziecka. Sposób na przywrócenie rodzicom należytego im miejsca w intuicyjnym wychowaniu dzieci.

Termin rodzicielstwo bliskości (ang. attachment parenting) stworzył amerykański pediatra William Sears, a swoją ideę zawarł w siedmiu zaleceniach. Nie jest to jednak system wychowania ani zbiór rad, a raczej rodzaj filozofii, która pozwala zbudować z dzieckiem trwałą i satysfakcjonującą więź. Jej credo to wzajemny szacunek i poszanowanie potrzeb obu stron. Głównymi założeniami są uwaga i czułość (zachowania bardzo trudne, bo wymagające dojrzałości). Oto siedem filarów tego coraz bardziej popularnego nurtu traktowania siebie i dziecka:

  1. Przygotuj się emocjonalnie do ciąży i porodu. Nawiąż więź uczuciową z dzieckiem podczas narodzin.
  2. Karm dziecko z miłością i szacunkiem.
  3. Zapewnij dziecku swój dotyk.
  4. Zapewnij mu bezpieczny sen – pod względem fizycznym i emocjonalnym.
  5. Reaguj na sygnały dziecka z wrażliwością.
  6. Praktykuj pozytywną dyscyplinę.
  7. Zachowaj zasadę równowagi w życiu osobistym i rodzinnym.

Wyzwanie dla rodziców

Brzmi prosto, ale nie jest łatwe, bo zgodnie z rodzicielstwem bliskości ty i tylko ty bierzesz całkowitą odpowiedzialność za to, jak postępujesz wobec swojego dziecka. Gdy słuchasz rad, czytasz poradniki, uczestniczysz w szkole rodzenia czy warsztatach dla rodziców, ktoś inny (autorytet, prowadzący czy autor) bierze odpowiedzialność za wychowanie twojego dziecka. Ty tylko stosujesz się do zaleceń. Rodzicielstwo bliskości zmusza do kontaktu z samą sobą, do podejmowania samodzielnych decyzji, do wybrania, co jest ważne i dobre, a co nie. Dla wielu kobiet jest to bardzo trudne, bo zakłada kontakt z dzieckiem oparty na uważności.

Nie sposób nie zgodzić się z założeniem, że dziecko jest w pełni kompetentnym źródłem informacji o samym sobie. Ono wie najlepiej, kiedy jest głodne, kiedy jest mu zimno, ciepło, źle czy nudno. Rodzicielstwo bliskości oddaje dziecku władzę nad nim samym, ale to wymaga ogromnej uważności i wyklucza powszechne dziś zniecierpliwienie w traktowaniu dzieci. – Rodzicielstwo bliskości przywraca mamie prym w byciu ekspertem w sprawach jej dziecka – piszą psychologowie Natalia i Krzysztof Minge w książce „Rodzicielstwo bliskości”. Mama i jej dziecko wiedzą najlepiej, czego im trzeba – tak ogólnie można streścić tę filozofię.

Najważniejsza jest relacja

Beata, ekonomistka, mama 2-letniego Mateusza: – W szpitalu od momentu porodu trzymałam syna cały czas przy sobie, ale gdy wróciłam do domu, wszyscy mi tłumaczyli, że mam go zostawiać samego w łóżeczku, że go rozpieszczę, że nie wolno dziecka przez cały czas nosić, że nie mogę reagować za każdym razem, gdy zapłacze. Nic nie rozumieli. W tym pierwszym okresie nie myślałam o tym, co jest dobre dla dziecka. To mnie była potrzebna jego stała obecność

Rodzicielstwo bliskości nie skupia się na dziecku, ale na relacji – na tym, że mama nie jest od zaspokajania potrzeb, ale też czuje, kocha, chce być szczęśliwa i spełniona i ma prawo do realizacji siebie jako kobiety.

To naturalne, że w tym pierwszym okresie tulenie w ramionach dziecka uszczęśliwia przede wszystkim matkę. Po co zaprzeczać tej potrzebie, trzeba ją realizować, bo drugiej szansy nie będzie. Marta, prawniczka: – Kinga miała kilka dni, gdy przyszła do nas położna. Koniecznie chciała zdezynfekować dziecku pępuszek i uważała, że powinien jej już odpaść. Kinga zaczęła przeraźliwie płakać, gdy położna próbowała oderwać resztkę pępowiny. Ja też się rozpłakałam, a mój mąż chwycił dziecko i uciekł z nim do kuchni. Położna się obraziła, ale to przecież my, rodzice, wiemy, co jest dobre dla naszego dziecka, a nie obcy ludzie, nawet jeśli to wykształceni profesjonaliści.

W pierwszym okresie po porodzie organizm matki, a często i ojca, jest tak wypełniony oksytocyną, że z dzieckiem „nadaje się na tych samych falach”. Rodzice wyczuwają natychmiast, czego ich dziecko potrzebuje, o co mu chodzi. Justyna, gospodyni domowa, mama 6-letniej Julki, 4-letniego Janka i 9-miesięcznego Kubusia: – Już na trzecim dziecku praktykujemy rodzicielstwo bliskości. Polecam serdecznie, chociaż rozumiem, że celem wielu mam jest jak najszybsze odseparowanie siebie do dziecka, bo praca, bo XXI wiek, bo dziś tak się robi. Moja siostra, która aktualnie jest w ciąży, kupiła sobie detektor wykrywający przyczyny płaczu. Mówiłam jej, że będzie to wiedzieć sama, ale ona sobie nie ufa. Ufa producentowi tego czegoś.

Potrzebujesz niewiele

Rodzicielstwo bliskości wywołuje kontrowersje, bo jest opozycją dla popularnego nurtu szybkiego uwolnienia mamy od dziecka. Jest też sporym ciosem dla agresywnych kampanii reklamowych, które chcą wmówić rodzicom, że potrzebują mnóstwa gadżetów, by odpowiednio zadbać o swojego malucha. Prawda jest dokładnie odwrotna.

Martyna, redaktorka w wydawnictwie książkowym: – Jestem przesądna. Niczego w ciąży nie szykowałam. Kiedy urodził się Wojtuś, mój mąż był unieruchomiony na wyciągu ze złamaną nogą. Wyszłam ze szpitala z zawiniątkiem na rękach. Miałam tylko tetrowe pieluchy i kilka ubranek. Ponieważ jestem w złych relacjach z teściami, nie miałam kogo poprosić o pomoc. Przez sześć tygodni obywałam się bez łóżeczka, wózka, wanienki, mleka i odżywek. A kiedy mąż wyzdrowiał, już ich nie potrzebowałam. Nieświadomie zaczęłam praktykować rodzicielstwo bliskości. To prawda – nie potrzebujesz masy rzeczy. Autorzy „Rodzicielstwa bliskości” wymieniają całą listę przedmiotów, które zwyczajowo gromadzimy „dla dziecka”, a które nie są mu jednak niezbędne: łóżeczko, wózek, leżaczek, bujak, przewijak, butelki, grzechotki, pozytywki, podgrzewacz… Niełatwo zrezygnować z tych atrybutów miłości i „świadomego rodzicielstwa”, ale jest to możliwe.

Elwira, księgowa: – Mam dwoje dzieci i wiecznie słyszę: „Jak ty dajesz radę bez wózka?”. A to właśnie wózek utrudnia mi życie. Jak niby mam wjechać nim na plac zabaw, jak pohuśtać Jaśka, skoro cały plac jest na torfie? Musiałabym zostawić Tosię na chodniku, a tego nie zrobię. Chusta daje mi wolność. Wózek to straszne ograniczenie. Szkoda, że nadal tyle matek boi się z niego zrezygnować.

Dziecko mówi, mama słucha

Nawet noworodek dokładnie wie, czego potrzebuje. Rolą rodzica jest po prostu go wysłuchać. Marianna, studentka: – Mama mojego partnera uważa, że karmienie piersią nie jest dobre, bo nie wiadomo, ile maluch zjada. Ona jest pielęgniarką i wie, ile powinno jeść dziecko w danym wieku i o danej wadze. „Czy dziecko samo tego nie wie?” – zapytałam. „No, nie wie” – odparła całkiem poważnie.

Karmienie piersią, poza nieopisaną przyjemnością i satysfakcją dla mamy, ma aspekt bardzo pragmatyczny – zapobiega otyłości dziecka. Ssąc, szkrab musi się napracować, wysilić i, co najważniejsze, sam decyduje o tym, kiedy jest najedzony. Karmienie piersią to zatem oddanie dziecku jego spraw we własne ręce. Z kolei płacz malucha, będący zmorą świeżo upieczonych rodziców, to najważniejszy i przez długi czas jedyny sposób jego komunikowania się z otoczeniem. W ten sposób dziecko sygnalizuje: coś mnie boli, jestem głodne, mam mokrą pieluchę.

Z czasem rodzice uczą się rozpoznawać odmienny rodzaj płaczu (np. kwękanie na kupę, krzyk na głód). Bo na czym właściwie polega wczesna opieka nad dzieckiem? Na utrzymaniu go przy życiu? Socjalizacji? Natalia i Krzysztof Minge piszą, że głównie na pomocy w zadomowieniu się na świecie. Dziecko to bezradna, kompletnie od nas zależna istota, której celem jest tylko skuteczne utrzymanie się przy życiu. Jeśli mu w tym pomożemy, otrzymamy w nagrodę coś najważniejszego na świecie – bliskość.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze