Przemoc nie pojawiła się w naszej szkole przypadkiem. Nie przywędrowała wraz z wirusem grypy ani z ospą wietrzną z sąsiedniego miasteczka. Po prostu jest. W mniejszym czy większym stopniu, w różnych odmianach pojawia się w szkole każdego dnia. Zwykle już przed pierwszym dzwonkiem.
Razem z dziećmi, nauczycielami i dyrekcją, a także wraz z nami, rodzicami, którzy z bocznego siedzenia albo miękkiej sofy przed telewizorem, nieświadomie wspierają ją, choć bardzo tego nie chcą. I rośnie… tuczona przez wszechobecną krytykę, kiepsko pojmowaną rywalizację, żywiona pruskim modelem wychowawczym i brakiem współpracy między rodzicami, nauczycielami i dyrekcją szkół.
Wykluczenie
Krzysio to bardzo dobry uczeń, to niemożliwe żeby robił coś takiego! Znam go od przedszkola. Od początku jest bardzo aktywny, zgłasza się do wielu konkursów. Znam jego rodziców, to bardzo dobra rodzina. Pani musi go z kimś mylić!Wychowawczyni IV b ostro protestowała, gdy mama Franka poprosiła o wspólną interwencję u rodziców Krzysia. Panią Anię niepokoiły: długotrwały smutek synka przeniesionego właśnie do „lepszej” prywatnej szkoły, uszkodzony kilkakrotnie plecak, podarte koszulki, a ostatnio rozległy siniak w dolnej części pleców Franka. „
Gdy prosiłam o wyjaśnienia Franek zbywał mnie, twierdząc że się potknął. Potem wyrwało mu się niechcący, że on „nie może ich zawieść, bo nigdy go nie przyjmą”. W końcu opowiedział mi, jak wyglądał jego pierwszy miesiąc w nowej szkole. Pomyślałam, że to nie mogło dziać się naprawdę, że wziął to z jakiejś gry komputerowej.
Nazywali się „G4”. W grupie były 3 dziewczyny i Krzysio. O Franku mówili „szmaciarz”, „idiota”, „ten kretyn”. Najlepsi, najbardziej popularni, prymusi z „dobrych rodzin”. Większość klasy grała w te gry co oni, dziewczyny chodziły w podobnych ciuchach. Mieli swoich pomocników albo, jak ich nazywali, „giermków”. Zlecili jednemu z nich, by powiedział temu „szmaciarzowi Frankowi”, żeby trzymał się od nich z daleka. Wyznaczyli odległość 2 m i nie zgadzali się, by niepoproszony przez nich mógł do nich podchodzić. No chyba że chcieli się nim pobawić. W takie dni Franek wracał w podartych koszulkach, z rozwalonym plecakiem, nieszczęśliwy i w euforii zarazem. Ostatnio popadł w jeszcze większą niełaskę, bo nieopatrznie ustawił się w parze z jednym z „giermków” Krzysia – tuż przed jego nosem. I zanim stojąca tyłem nauczycielka otworzyła drzwi klasy, Krzysio, z rozpędu kopnął Franka w plecy. Bo był za blisko.
Jak to jest możliwe że Franek staje się obiektem kpin, bicia, czy przemocy grupowej ze strony osób które podziwia? – smutnym głosem pyta zrozpaczona mama. Dlaczego Franek jest wykluczany? Czy to się kiedyś zmieni?!
Rola dorosłych
Bez pomocy dorosłych trudno będzie to zmienić. I choć odpowiedź na powyższe pytania może nas, rodziców bardzo zaboleć, dzisiaj wiadomo już, że zarówno sprawca, jak i ofiara
szkolnej przemocy rodzi się w moim i twoim domu. A potem
szkoła, nauczyciele, dyrekcja, dziadkowie, wychowawcy i my wszyscy, łącznie z mediami i politykami, nie mówiąc jasno „STOP”, dokładamy swoją cząstkę do tej rozrastającej się fali. I nawet jeśli mieszanka genów odgrywa tu jakąś rolę, to sposób, w jaki my dorośli rozwiązujemy zagadnienia siły i wrażliwości w sobie oraz miedzy sobą (w naszych rodzinach, w szkołach i w przestrzeni publicznej) jest tu kluczowy. Czasem nie jesteśmy w stanie stanąć po stronie słabszych, bo gardzimy słabością, albo… siłą, Denerwuje nas dzieciak, który, płacząc, nie jest w stanie stanąć za sobą, albo ten pyskaty, którego nie jesteśmy w stanie zatrzymać. Zbyt często obaj przypominają nam o czymś, o czym nie chcemy myśleć. Dlatego chętnie słuchamy wszystkich tych którzy mówią : „w dzisiejszym świecie trzeba iść do przodu, a nie płakać, bo ktoś ciebie popycha”. Albo tych, którzy nie mając kontaktu ze swoją mocą, nie lubią siły, gloryfikują miłość i pokój bez wymagań, więc nie umieją postawić żadnych granic. Jednostronność nie rozwiąże jednak naszych problemów. Bywa więc tak, że wybieramy „ogarnięte”, zdolne, pewne siebie: młodzież i dzieciaki, które głośno i bardzo wprost, często niepytane, mówią, jaki kto jest. Przymykamy oczy, nie widząc w tym ostrej krytyki i wyśmiewania tylko niewinne żarty. A że przy okazji nasi ulubieńcy, szkolni prymusi wykluczają innych, poniżają i upokarzają. No cóż „nie mogę przecież zbawić całego świata” , mówimy, stawiając się trochę w miejscu ofiary takiej bezpośredniej szkolnej kultury. I z tego miejsca niestety nie możemy wiele zdziałać. My, dorośli zbyt często czujemy się w tym miejscu usprawiedliwieni, tłumaczymy się przed samymi sobą, że „nie mamy przecież czasu by pochylać się nad każdym płaczącym w kącie dzieciakiem: czy to Stasiu, czy to Franek”. Z czasem podobnie jak ich koledzy zaczynamy traktować słabszych jak przewrażliwionych
histeryków a tych niepokornych, pyskatych – prawie jak przyszłych przestępców. Najlepiej gdyby chodzili do innej szkoły, byłoby mniej problemów. Pewnego dnia już tylko z ulgą przyjmujemy decyzję dyrekcji, że te „trudniejsze jednostki” będą diagnozowane podczas wstępnej rekrutacji do szkoły i nie będą do naszej szkoły przyjmowane. A młodzież i dzieci – zarówno sprawcy, jak i
ofiary przemocy pozostają z problemem sami.
Jakie zachowania nas, dorosłych sprzyjają zjawisku przemocy? (Prócz niewątpliwego ogromnego wpływu grupy rówieśniczej, aczkolwiek rówieśnicy też mają przecież domy i rodziców).
Oto kilka wzorców rodzicielskich które pomagają wychowywać sprawcę albo ofiarę przemocy :
- Jeśli rodzice próbują zawsze mieć rację, mówią dzieciom, co i jak mają robić, a na pytanie „dlaczego?” odpowiadają „BO TAK MA BYĆ” albo „BO JA TAK MÓWIĘ”, wychowują i edukują kogoś, nad kim ma się całkowita kontrolę. Dziecko marzy o tym, by również mieć władzę nad innymi, dlatego w swoim środowisku będzie rządzić innymi dziećmi i kontrolować je, wykluczać, stosując wszystkie znane, wyniesione z domu sposoby.
- Jeśli rodzice lub inni dorośli grożą dziecku przemocą fizyczną, kolejną jedynką w dzienniku, uczą dzieci, że groźby są dobrą metodą sprawowania władzy. A przemoc fizyczna dorosłych wobec dzieci (prawnie zabroniona w Polsce) uczy je, poprzez modelowanie, takich samych zachowań – tak rośnie sprawca. Ale uczy także, że trzeba się bać – tak rośnie ofiara przemocy.
- Jeśli rodzice lub inni dorośli upokarzają lub zawstydzają dzieci, próbując w ten sposób karać je za coś np. za nieposłuszeństwo, dzieci uczą się, jak można poniżać, zawstydzać innych. Chętnie to zrobią publicznie, zwłaszcza jeśli będę mieli widownię.
- Jeśli rodzice rządzą za pomocą strachu, wychowują dzieci pasywne, zastraszone i słabe. Albo wprost przeciwne: agresywne, które w ten sposób uczą się tego sposoby ochrony w trudnych sytuacjach.
- Gdy rodzic wymusza na dzieciach jakieś zachowania za pomocą strachu, groźby lub szantażu, uczy dzieci wymuszania i zastraszania innych. Nikt w takiej rodzinie nie traci czasu na tłumaczenie zasad, więc dzieci nie rozumieją, co jest właściwe, ale przymuszone, będą robić to, czego się od nich wymaga. Idąc na skróty, one również nie wytłumaczą nikomu zasad, tylko zastosują szantaż i groźby.
- Rodzice/ nauczyciele, którzy przykładają zbyt wielką wagę do konkurencji i współzawodnictwa, uczą dzieci, że ten kto wygrywa jest lepszy, a wszyscy inni gorsi. Żeby być ważnym i zauważonym, trzeba więc kogoś pokonać. Nie uczymy dzieci, że wygrana lub przegrana to tylko informacja o tym, co już osiągnąłem, a nad czym jeszcze muszę popracować. Uczymy, że poczucie wartości bierze się z pokonania drugiego.
- Rodzice/ nauczyciele, którzy uczą dziecko że błąd, pomyłka, niestaranność to coś strasznego, zwłaszcza w kontekście oceny w dzienniku, wspierają wewnętrznego krytyka. A stąd już tylko krok do niskiej samooceny, etykietek „jestem straszny, leniwy, zły”. Ten rodzaj myślenia wspiera w dziecku ofiarę.
- Rodzice, którzy mówią dziecku. jak ma postępować, co ma myśleć, co ma mówić w bardzo konkretnych sytuacjach – zamiast pytać: „a co TY o tym myślisz?”. Ten rodzaj narzucania jednego rozwiązania przyzwyczaja dziecko do tego, że w grupie ktoś inny będzie mówił im, co mają robić. Wychowujemy w ten sposób dzieci niesamodzielne, które nie umieją przeciwstawić się innym.
O tym jak pomagać sprawcy i ofierze przemocy w następnym odcinku.
Dorota Biały, psychoterapeutka, coach z Instytutu Psychologii Procesu , pracuje w Ośrodku Poza Centrum, w Warszawie z dziećmi, młodzieżą, rodzicami i nauczycielami. Więcej na oraz na FB spotkaniazesoba.
Bibliografia:
- Wykłady Dwuletniego Studium Psychoterapii metodą Psychologii Procesu przy Instytucie Psychologii Procesu, M.Duda, J. Dulińska
- D.Kindlon, M.Thompson, „Raising Cain”
- J. McGraw's, „Life strategie for dealing with bullies”
- D.Menken, A. Mindell „Raising parents, raising kids”