Namalowała kobiety krwawiące, sikające, roznegliżowane. Agata Bogacka jest jedną z najbardziej wyrazistych polskich artystek wizualnych. Jej styl naśladują inni. Ale mało kto potrafi, tak jak ona, oddać stany emocjonalne swoich bohaterek.
Urodziła się w 1976 roku, ukończyła Wydział Grafiki na warszawskiej ASP. Jest artystką warszawskiej galerii Raster i Meyer Kainer w Wiedniu. Ma za sobą kilkadziesiąt wystaw indywidualnych i grupowych, m.in. w Warszawie, Wrocławiu, Bielsku-Białej, Wiedniu, Berlinie i Los Angeles.
W marcu 2012 Raster zorganizował wystawę związaną z prezentacją najnowszego albumu artystki, wydanego z okazji projektu "Topos" w Państwowej Galerii Sztuki w Sopocie (26.11.2011-9.01.2012). Ostatnio Bogacka coraz częściej przedstawia abstrakcje. Jednak jej malarstwo, rysunki, czy zdjęcia nadal kojarzą się przede wszystkim z prezentacją postaci w sytuacjach intymnych.
Maluje akrylami, jej obrazy są niezwykle wyraziste, łatwo zagnieżdżają się w naszej pamięci. Nie tylko dzięki poruszanym przez nią tematom, decyduje o tym również czystość barw, gładkość tła i zdecydowany kontur. Artystka robi zdjęcia znajomym i bliskim. Następnie oczyszcza je z tego co zbędne, zostawia bohatera i ważne do opisu sytuacji atrybuty.
Ponieważ najczęściej maluje kobiety, w trudnych, uważanych za wstydliwe sytuacjach, uznawana jest za artystkę feministyczną. Na prezentowanej w warszawskim CSW wystawie „Ja krwawię” (2003 r.) pokazała siebie obserwującą w lustrze swoją waginę, liżącą swoje odbicie, kapiącą spomiędzy ud krew. Czerwona ciecz pojawiła się również na twarzy bohaterki trzymającej karton z sokiem. Wszystko po to by skonsternowany odbiorca nie mógł zdecydowanie odpowiedzieć - czy to krew, czy tylko napój.
- Malowanie jest dla mnie jak terapia albo jak pisanie pamiętnika. Prowadzę malarski dziennik stanów psychicznych – opowiada o swojej sztuce Bogacka. Charakterystyczne dla niej jest to, że często obrzydliwe tematy podaje w niezwykle estetycznej formie. Jej prace są, choć wielu artystów uznaje to określenie za obraźliwe, po prostu ładne.
Ciekawość odbiorcy wzmagają poruszane przez nią tematy – cielesność i seksualność, relacje pomiędzy mężczyznami i kobietami. W cyklu „Agata 2001” Bogacka pokazuje tryptyk “Dominik” / “Krzyś” / “Michał” i towarzyszący mu autoportret. Mężczyźni są tuż po stosunku, są zajęci sobą, zrobili już to na co czekali. W tle widać fragmenty kobiecego ciała. Agata leży z zadartą spódnicą, obok niej komórka. Czy jest dziewczyną na telefon? A może w jej głowie kołaczą się pytania „Zadzwoni, nie zadzwoni? A może ja powinnam zadzwonić”. Przesłanie charakterystyczne dla relacji damsko-męskich zawiera prosty rysunek. Widzimy na nim piękne piersi młodej kobiety, na jej szyi wisi naszyjnik „I don't trust you. Don't trust me”.
Sytuacje z obrazów Bogackiej są często szokujące, smutne, przygnębiające, ale jakże prawdziwe. Nie wstydźmy się, w końcu w XXI wieku powinniśmy być realistami, prawda? A może jednak ten wstyd na zawsze z nami zostanie.
Więcej Bogackiej: