Amerykański portal Dictionary.com co roku przeprowadza plebiscyt na najpopularniejsze słowo. Główne kryterium wyboru? Ma być ono wyrazem „kluczowych momentów dla języka i kultury”. Według leksykografów współpracujących z portalem, w 2025 roku takim słowem jest... „67”.
Nawet jeśli na pierwszy rzut oka wydaje się liczbą, „67” (wymawiane jako „six, seven” lub „sześć, siedem”) to tak naprawdę element slangu internetowego. Jeśli jesteś rodzicem nastolatka, bardzo możliwe, że kojarzysz tę frazę, bo w generacji Alfa (czyli wśród osób urodzonych po 2010 roku) jest bardzo popularna.
Nie masz pojęcia, o co chodzi? Wszystko wyjaśnimy. To znaczy – spróbujemy.
Twórcy portalu Dictionary.com z rozbrajającą szczerością przyznali, że choć „67” otrzymało od nich tytuł słowa roku, to sami wciąż analizują, co właściwie oznacza... I nic dziwnego, bo nawet nastolatki, które używają go na co dzień, nie przypisują mu jednego, stałego znaczenia.
– To po części hermetyczny żart, po części sygnał społeczny, a częściowo performans – wyjaśnia Steve Johnson, dyrektor ds. leksykografii w Dictionary Media Group. – Kiedy ludzie to mówią, nie tylko powtarzają mem – wykrzykują emocję. To jedno z pierwszych słów roku, które działa jak wykrzyknik. Jest jak przypływ energii, który rozprzestrzenia się i łączy ludzi na długo, zanim ktokolwiek uzgodni, co właściwie znaczy.
Dzieciaki używają tego słowa w przeróżnych okolicznościach. Niektórzy uważają, że w większości przypadków oznacza ono tyle co: „średnio”, „ani dobrze, ani źle”, „szału nie ma” czy też „albo to, albo tamto”. Czyli, ogólnie rzecz biorąc, niezdecydowanie. Ale czasem „67” pojawia się jako okrzyk w zupełnym oderwaniu od kontekstu. Załóżmy na przykład, że rodzic pyta się swojego nastolatka, co tam słychać w szkole, a ten odpowiada: „67!”.
Redakcja Dictionary.com zauważa, że „67” to tak naprawdę symbol dzisiejszej kultury scrollowania i masowego pochłaniania brainrotowej papki. Po takim seansie nasz mózg przypomina gąbkę i jedyne na co nas stać, to bezsensowny okrzyk „67!”.
„Być może najbardziej charakterystyczną cechą «67» jest to, że nie da się go zdefiniować. Jest pozbawione sensu, wszechobecne i absurdalne. Innymi słowy, ma wszystkie oznaki «brainrotu»” – czytamy na Dictionary.com. „To logiczny punkt końcowy życia w stanie nieustannego bycia online – przewijania bez końca i pochłaniania treści podawanych użytkownikom przez algorytmy trenowane przez inne algorytmy. A co nam zostaje po tym nieustannym przeciążeniu zmysłów? «67»”.
Czujesz skonfundowanie? Być może zrozumiesz więcej, gdy poznasz kontekst, w którym narodziło się słowo „67”.
Uważa się, że najnowsze znaczenie „67” wywodzi się z piosenki amerykańskiego rapera Lorda Skrilli zatytułowanej „Doot Doot (6 7)”. Tekst utworu zawiera właśnie zbitek tych dwóch cyfr. Zwrot błyskawicznie rozprzestrzenił się za sprawą viralowych filmów na TikToku z udziałem koszykarzy oraz młodego chłopca, który już na zawsze pozostanie znany jako „dziecko 67”. Chłopak na jednym z nagrań meczu koszykarskiego mówi „67” i robi do kamery charakterystyczny znak dłońmi.
Ten gest szybko podłapały dzieciaki siedzące na TikToku i przeniosły do rzeczywistości. Po paru tygodniach od wybuchu popularności tego mema nauczyciele zaczęli wymieniać się w internecie sposobami na to, jak sprawić, by uczniowie przestali powtarzać „67” na lekcjach.
Z czasem fraza „67” zdobyła tak wielką popularność, że przebiła się do „oficjalnej” popkultury. Niedawno pojawiła się w amerykańskim serialu „South Park”, który znany jest tego, że podłapuje i prześmiewczo komentuje najbardziej aktualne tematy z debaty publicznej w USA.
Ciekawe jest również to, że „67” funkcjonuje w sieci zaledwie od 10 miesięcy. Mniej więcej tyle czasu upłynęło od premiery piosenki „Doot Doot (6 7)” i powstania najbardziej zasięgowych tiktoków popularyzujących ten mem. Tyle czasu wystarczy dziś, aby z viralowej brainrotowej frazy „67” stało się oficjalnym słowem roku.
Leksykografowie wyłonili zwycięzcę po przeanalizowaniu tysięcy artykułowych nagłówków, trendów w mediach społecznościowych, wyników wyszukiwania w Google i wielu innych źródeł . Tak zidentyfikowali słowa, które ich zdaniem w największym stopniu wpłynęły na rzeczywisty i internetowy dyskurs. Oprócz tego liczyło się też to, w jakim stopniu dane słowo odzwierciedla przemiany kulturowe i technologiczne na świecie. „67” okazało się bezkonkurencyjne, bo stanowi esencję współczesności: jest pozbawionym treści i sensu znakiem, który bezrefleksyjnie podajemy dalej, tak jak reelsy, tiktoki i memy wysyłane znajomym. To fenomen, który mówi więcej o dzisiejszej kulturze, niż jakakolwiek rozprawa naukowa.