Etykieta drogiego serum starannie usunięta paznokciem. Rządek ogołoconych plastikowych butelek na półce wanny. Coraz więcej kobiet celowo zdziera logotypy i opisy z opakowań kosmetyków. Co się za tym kryje?
Najpierw był Marie Kondo i jej radosna rewolucja sprzątania. Potem „clean girl aesthetic”, półki w stylu Hailey Bieber i rytuały pielęgnacyjne w idealnie beżowej tonacji. Teraz trend minimalizmu przenosi się na butelki z tonikiem i słoiczki kremów. Kobiety – głównie za pośrednictwem TikToka – masowo pozbywają się etykiet z kosmetyków, tworząc estetykę, którą amerykańskie media ochrzciły już mianem visual decluttering.
Zdzierają logo z butelek i słoików. O co chodzi w trendzie „visual decluttering”?
Ten wizualny detoks polega na pozornie prostej czynności: zerwaniu lub odklejeniu etykiety z opakowania. Najczęściej są to produkty drogeryjne, jak Cetaphil, CeraVe, Garnier albo Nivea – czyli marki z rozpoznawalnym designem, ale niewpisujące się w neutralną, instagramową paletę. Dzięki usunięciu logotypu i opisu, krem w białym słoiku wygląda jak luksusowy produkt z minimalistycznej witryny w Seulu lub Kopenhadze. Ale – jak zauważa „Allure” – w tym trendzie chodzi o więcej niż estetyczne półki w łazience. To próba odzyskania spokoju w świecie przesyconym komunikatami. „Etykiety krzyczą. O coś cię proszą, coś ci przypominają, coś każą zrobić. Usunięcie ich to jak kliknięcie mute” – cytuje magazyn jedną z użytkowniczek Reddita.
Psychologicznie trudno się z tym nie zgodzić: żyjemy w świecie nadmiaru bodźców. Zmęczenie informacyjne i potrzeba kontroli nad własną przestrzenią popychają wiele osób ku estetycznemu wyciszeniu. Tiktokowa influencerka @gracegracedior zebrała ponad milion wyświetleń na filmie, w którym pokazuje „oczyszczone” opakowania na swojej łazienkowej półce. Internautki piszą, że czują się dzięki temu spokojniejsze, bardziej „dorosłe”, jakby wreszcie urządzały życie według własnych zasad.
Estetyka kontra bezpieczeństwo: kiedy usuwanie etykiet to zły pomysł
Oczywiście pojawia się też druga strona medalu. Etykiety zawierają informacje, których usunięcie może być ryzykowne – chodzi m.in. o daty ważności, składniki aktywne czy zalecenia dotyczące stosowania. Bezpieczne rozwiązanie? Przelej produkt do neutralnego pojemnika i oznacz go z tyłu małą naklejką lub markerem, a oryginalne opakowanie spłaszcz i zachowaj w szufladzie.
Jedno jest pewne: era „im mniej, tym lepiej” ma się dobrze. Zmieniają się nie tylko nasze wnętrza i szafy, ale też sposób, w jaki patrzymy na najdrobniejsze przedmioty codziennego użytku. Nawet krem do twarzy może być źródłem estetycznej satysfakcji – szczególnie wtedy, gdy wygląda jak dzieło sztuki użytkowej, a nie billboard w wersji mini.