1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Wywiady
  4. >
  5. „Kobiety zasługują na gniew”. Szczera rozmowa z Imany o sile, bólu i odzyskiwaniu siebie

„Kobiety zasługują na gniew”. Szczera rozmowa z Imany o sile, bólu i odzyskiwaniu siebie

Imany (Fot. Hugues Lawson-Body)
Imany (Fot. Hugues Lawson-Body)
„Odmawiając sobie gniewu, odrzucasz część siebie i nie możesz być cała ani szczęśliwa” – mówi Imany. Francuska gwiazda wraca z nowym albumem, który jest jak katharsis – powstał w cieniu rozwodu, bólu i wypalenia. W naszej szczerej rozmowie autorka przebojów „Don't Be So Shy” i „You Will Never Know” opowiada o kobiecym gniewie jako uzdrawiającej sile, o świecie, który wciąż nie słucha kobiet, i o artystach, którzy nie mogą milczeć, gdy dzieje się zło.

Robert Choiński, Zwierciadlo.pl: Twój nowy album „Women Deserve Rage” jest pełen surowych emocji – gniewu, bólu, napięcia, ale też momentów ukojenia. Jak wyglądał Twój proces twórczy przy pracy nad nim?

Imany: Szczerze mówiąc, za każdym razem, gdy szłam do studia, robiłam to dlatego, że czułam, iż muszę jakoś przetrwać to, przez co wtedy przechodziłam. A muzyka była właśnie tym, o czym wspomniałeś – ukojeniem. To był jedyny sposób, by przetrwać bolesny czas. Kiedy tworzysz, jesteś całkowicie w chwili obecnej, więc nie cierpisz. To stan bez bólu. Mój proces twórczy polegał więc na tym, by przelać wszystko, co czułam, w piosenki. Po to, by po prostu dotrwać do kolejnego dnia.

Napisałaś, że ta płyta „narodziła się z burzy” i pomogła Ci odzyskać głos. Czy możesz opowiedzieć, co kryje się za tą „burzą” i jakie były jej źródła?

Cóż, burza to… rozwód. Bardzo bolesny rozwód.

Przykro mi.

Dziękuję. To bardzo powszechna historia, ale też taki moment w życiu, w którym człowiek musi przyjrzeć się temu, co zrobił, swojemu życiu, przeszłości. Wiesz, czasami rozstania przebiegają spokojnie i za obopólną zgodą, ale w większości przypadków są bardzo bolesne i brutalne. Ja nie jestem tu wyjątkiem. Ale wiesz, z tego wszystkiego narodził się ten album. Widocznie wszystko dzieje się więc z jakiegoś powodu.

To Twój pierwszy album z autorskim materiałem od siedmiu lat. Jak zmieniła się w tym czasie Twoja wrażliwość muzyczna i sposób patrzenia na świat?

Zmieniło się bardzo dużo, bo ja sama bardzo się zmieniłam. Wiele przeżyłam dzięki moim dwóm poprzednim albumom, a podczas ostatniej trasy koncertowej byłam dosłownie wszędzie. Przeżyłam niesamowite chwile, ale przeszłam też przez prawdziwe piekło. Wypaliłam się. Byłam bez przerwy na scenie, w drodze, ciągle w ruchu. W ciągu ostatnich piętnastu lat tyle się wydarzyło. Podpisałam kontrakt, nagrałam dwa odnoszące sukcesy albumy, wyszłam za mąż, urodziłam dwoje dzieci, objechałam cały świat. Wszystko to wydarzyło się jakby na jednym oddechu. To chyba trudne dla każdego człowieka. Ale właśnie to wszystko ukształtowało mnie jako osobę, jaką jestem dziś. Włożyłam więc w ten album wszystko. Radość, sukces, rozczarowania, smutek, zdradę, zmęczenie. Byłam naprawdę wyczerpana. Wszystko to przelałam w tę płytę.

okładka albumu Imany - „Women Deserve Rage” (Fot. mat. prasowe Universal Music Polska) okładka albumu Imany - „Women Deserve Rage” (Fot. mat. prasowe Universal Music Polska)

Tytuł mówi: „Women Deserve Rage” – „Kobiety zasługują na gniew.” Co dla Ciebie oznacza ten gniew? Czy jest to destrukcyjna emocja, czy raczej siła napędowa?

Myślę, że to jedno i drugie. Jeśli się nim nie zajmujesz, jeśli nosisz w sobie ten gniew, tłumisz go, to wtedy staje się destrukcyjny. Ale jeśli potrafisz go wykorzystać – by pokonać trudną sytuację, wyznaczyć swoje granice, albo po prostu powiedzieć „nie” – wtedy staje się on siłą napędową. We Francji mamy takie wyrażenie „avoir la rage”, które dosłownie znaczy „mieć w sobie gniew”. Oznacza to, że masz w sobie niesamowitą energię, by zrobić wszystko, co tylko możliwe. Więc myślę, że gniew może być zarówno destrukcyjny, jak i twórczy. Wszystko zależy od tego, jak go wykorzystasz.

Album balansuje między mocnymi, intensywnymi utworami a spokojniejszymi momentami. Czy ten kontrast odzwierciedla Twoją osobistą podróż emocjonalną w ostatnich latach?

Myślę, że tak. Życie przecież tak wygląda. Raz w górę, raz w dół. Są spokojne chwile i są burzliwe momenty. To też jest część mnie. Mogę być osobą bardzo ekspresyjną, głośną, a jednocześnie mam swoje chwile, kiedy jestem dyskretna, cicha, kiedy nic nie słychać, bo po prostu milczę. Ten album to w dużej mierze odbicie mnie samej.

Gniew kobiet wciąż jest tematem tabu. Zwłaszcza w kulturze, która oczekuje od kobiet spokoju i „grzeczności”.

Zdecydowanie.

Jak chciałabyś, aby Twoja płyta wpłynęła na rozmowę o tym tabu?

To naprawdę świetne pytanie, dziękuję. Chcę, aby tytuł albumu prowokował do zastanowienia się: co właściwie oznacza „zasługiwać na gniew”? Co to znaczy w praktyce? Jak powiedziałeś, kobietom nie wolno okazywać gniewu, bo kiedy go odczuwają, oznacza to, że są w kontakcie z tym, czego naprawdę pragną. Jeśli gniew w sobie tłumisz, to znaczy, że akceptujesz coś, czego w głębi duszy nie chcesz przyjąć. Społeczeństwo nie pozwala kobietom zakłócać spokoju – bo Boże broń, gdyby powiedziały „nie”, gdyby odmówiły opieki nad dziećmi, osobami starszymi czy całym światem… cóż by wtedy było? W efekcie zostają mężczyźni, którym wolno być gniewnymi cały czas.

Chciałabym, żeby kobiety spojrzały na siebie i zaakceptowały siebie w pełni. Gniew jest ciemną stroną, w przeciwieństwie do jasnej strony, która zawsze jest miła, łagodna i nie zakłóca spokoju. Gniew bywa brudny, czasem brzydki. Nawet twoja twarz wtedy to odzwierciedla. Ale to część ciebie, twojej osobowości. Jasność i ciemność są częścią tego, kim jesteś. Odmawiając sobie gniewu, odrzucasz część siebie i nie możesz być cała ani szczęśliwa. Trzeba być gotowym zaakceptować swoją „brzydotę”, by móc w pełni zaakceptować siebie. W tym kryje się prawdziwe piękno. Nie jesteś idealna, jesteś sobą, jesteś całością.

Chcę też, aby ludzie zrozumieli, że jeśli gniew w sobie tłumimy, wchodzimy w ciągłą wojnę z samymi sobą, w nieustanny konflikt. Kiedy jednak go przyjmujemy i konfrontujemy się z nim, możemy osiągnąć spokój. To moja nadzieja nie tylko dla kobiet, ale dla wszystkich. Ale czuję, że jeśli kobiety zmienią się w tym obszarze, zmieni się cały świat. Nie będą miały innego wyjścia.

Proszę akceptuj pliki cookie marketingowe, aby wyświetlić tę zawartość YouTube.

W Polsce w ostatnich latach miały miejsce masowe protesty kobiet przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego.

Pamiętam.

Czy śledziłaś te wydarzenia? Jakie emocje Ci towarzyszyły?

Tak, pamiętam „Czarny Poniedziałek”. Opublikowałam wtedy post, w którym wyraziłam swoje wsparcie dla polskich kobiet. Ale mam poczucie, że to nie jest wyłącznie problem Polski. Wszędzie na świecie kobiety mierzą się z próbami kontroli ich ciał. Czy chodzi o prawo do aborcji, małżeństwo, czy jakąkolwiek inną sferę życia. Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie chciał decydować za nas.

Dlatego wspieram każdą kobietę, która chce mieć prawo do decydowania o własnym ciele. I szczerze nienawidzę tego, że mężczyźni – którzy nie wiedzą, czym jest poród, ciąża, związany z tym ból, nie tylko ten fizyczny, ani co to znaczy być matką – wciąż mają prawo głosu w tych sprawach. Ludzie, którzy nie wiedzą, co to znaczy, którzy nie mają pochwy, moim zdaniem nie powinni mieć głosu w takich sprawach. Tak myślę.

Sama otwarcie mówiłaś o swoim doświadczeniu z endometriozą i wspierasz działania ENDOmind. Czy wciąż czujesz, że zdrowie kobiet jest tematem zbyt rzadko obecnym w debacie publicznej?

Tak, to ciągle pomijany temat. Żyjemy w świecie stworzonym przez mężczyzn i dla mężczyzn. Kobiece ciało, zwłaszcza jego część związana z rozrodem, nigdy nie było uznawane za ważne. Kobiecy ból traktuje się jak coś naturalnego. „Cierpisz przy porodzie, więc pewnie dlatego boli cię podczas miesiączki”. Tego typu myślenie. A przecież na endometriozę cierpi na świecie około 190 milionów kobiet, czyli jedna dziesiąta populacji kobiet w wieku rozrodczym. Mimo to, nikt nie traktuje tego poważnie. To mówi bardzo wiele o tym, jak ten świat naprawdę patrzy na kobiety.

Imany (Fot. Hugues Lawson-Body) Imany (Fot. Hugues Lawson-Body)

Na Instagramie wyraziłaś oburzenie obojętnością świata wobec działań Izraela w Strefie Gazy i sytuacji na Bliskim Wschodzie. Czy to poczucie bezsilności, frustracji wobec milczenia i braku reakcji jest również częścią tego gniewu, o którym mówisz na albumie?

Tak, tak, o mój Boże, doskonale zrozumiałeś ten album. Naprawdę świetnie.

Miałem właśnie wrażenie, że może to się ze sobą łączy.

Tak, jestem wściekła. I uważam, że cały świat też powinien być. Kiedy widzę matki, które chcą nakarmić swoje dzieci, a nie mogą – choć jedzenie jest tuż obok – czuję gniew. I kiedy słyszę, że „to skomplikowane”, mam ochotę krzyczeć, bo to wcale nie jest aż tak skomplikowane. Mamy kraj, który jest kolonizowany, ludzi, którym odbiera się jedzenie, nadzieję i człowieczeństwo.

To strasznie trudne, bo patrzysz na to wszystko na ekranie telefonu, a potem chowasz ten koszmar z powrotem do kieszeni i wracasz do swojego życia, bo nie masz innego wyjścia. Czujesz się bezsilny. To budzi we mnie wściekłość, bo chcę zrobić więcej. Ale co mogę zrobić, skoro rządy, którym powierzamy nasze zaufanie, nie robią nic? Widać, że ludzie są oburzeni, ale ci, którzy mają władzę, widzą tylko własne interesy. A my patrzymy na te obrazy, widzimy umierające dzieci… i nie ma – naprawdę nie ma – żadnego usprawiedliwienia dla czegoś takiego.

W swoich wystąpieniach, np. podczas Victoires de la Musique, mówiłaś o odpowiedzialności artysty. Jak dzisiaj, w 2025 roku, definiujesz tę odpowiedzialność?

Myślę, że, tak jak powiedziała Nina Simone, obowiązkiem artysty jest odzwierciedlać czasy, w których żyje. To również nasza rola. Oczywiście, można mówić o pogodzie, jeśli ktoś chce, ale to ma swoje granice. Szczególnie artyści, którzy zdobyli sławę, mają większą odpowiedzialność. Można powiedzieć: „nigdy nie prosiłem o bycie sławnym”, ale jednak jesteś, a to niesie ze sobą przywileje, ale też zobowiązania. Jednym z nich jest mówienie prawdy. Nie można udawać, że wszystko jest w porządku, kiedy nie jest.

Muzyka ma niezwykłą moc. Może dawać ludziom nadzieję, bo jest najbardziej demokratyczną formą sztuki, dociera prosto do serca. Pomyśl o kimś takim jak Bob Marley. Jego piosenki zmieniły sposób myślenia milionów ludzi, a oni później robili rzeczy, które miały realne znaczenie dla świata. To właśnie jest odpowiedzialność artysty. Wykorzystywać swój głos, by mówić prawdę i inspirować do działania.

Proszę akceptuj pliki cookie marketingowe, aby wyświetlić tę zawartość YouTube.

Jak chciałabyś, żeby kobiety – i mężczyźni – czuli się po wysłuchaniu tego albumu?

Chcę, żeby kobiety poczuły siłę. To na pewno. Chcę, żeby zrozumiały: „tak, gniew jest częścią mnie” – i że są tylko dwie drogi. Albo pozwolisz mu wybuchnąć i dzięki temu dotrzesz do potężniejszej, pełniejszej wersji siebie, albo ten gniew zacznie cię od środka pożerać.

A mężczyźni? Chcę, żeby zrozumieli coś odwrotnego – że nie muszą sięgać tylko po gniew, żeby być uznawani za mężczyzn. Mogą być delikatni, radośni, smutni, wrażliwi. My, kobiety, mamy dostęp do całego spektrum emocji, ale oni często nie. Społeczeństwo mówi im, że nie wolno im płakać, że nie wypada im nawet cieszyć się zbyt otwarcie. Może właśnie dlatego są tak szczęśliwi, gdy pada gol. Bo to jedyny moment, w którym mogą się przytulić, krzyczeć z radości i nikt ich za to nie ocenia. My, kobiety, zasługujemy na gniew. A oni, mężczyźni, zasługują na radość. To jak lustro, w którym możemy się wszyscy przejrzeć.

Okej, ostatnie pytanie. Chciałbym zakończyć tę rozmowę w pozytywnym tonie.

Ale przecież to bardzo pozytywna rozmowa! (śmiech) Naprawdę. Chcę, żeby wszyscy czuli się pełni. O to mi chodzi.

Co jest dziś dla Ciebie największym źródłem siły?

Dobre pytanie. Moje dzieci. Może nie brzmi to zbyt „feministycznie”, ale taka jest prawda.

To piękna prawda.

To właśnie moje dzieci są moją siłą. Wiesz, powiem Ci coś bardzo osobistego. Przez całe życie, odkąd miałam czternaście lat, powtarzałam wszystkim, że nigdy nie będę mieć dzieci. A potem urodziłam dwójkę. I to okazało się najlepszą decyzją w moim życiu. W chwili, gdy urodziłam pierwsze dziecko, zdałam sobie sprawę, jak bardzo jestem silna. Nawet kiedy przechodzisz przez trudne momenty, przez życiowe burze, nie masz luksusu, by się rozpaść, bo masz dzieci, którymi musisz się zająć. One trzymają cię w ryzach, przypominają, co jest ważne. I bardzo to w nich cenię.

Bardzo Ci dziękuję. Za rozmowę i za ten piękny album. Polecę go wszystkim, bo to wyjątkowe, poruszające dzieło sztuki.

Dziękuję Ci ogromnie. Naprawdę. Twoje pytania były… wow.

Proszę akceptuj pliki cookie marketingowe, aby wyświetlić tę zawartość YouTube.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE