Czy film o zespole Blondie powstanie? Na ten temat nic jeszcze nie wiadomo. Ale gdyby kiedykolwiek powstał, wiemy już, kto zdaniem samej Debbie Harry powinien zagrać jej rolę. Słynna wokalistka ujawniła to w wywiadzie dla „The Times”. Opowiedziała także, dlaczego historia ich zespołu jest świetnym materiałem dla twórców kinowych. Filmowcy: róbcie notatki!
Film o zespole Blondie właściwie pisze się sam. Lata 70., punkowa scena muzyczna, Nowy York i legendarny klub CBGB. Burzliwe czasy i historia amerykańskiego zespołu w znacznym stopniu wpłynęły na rozwój muzyki rockowej. Nie bez powodu piosenka „Heart of Glass” widnieje na liście 500 piosenek, które ukształtowały rock, utworzonej przez Rock and Roll Hall of Fame. Amerykański zespół powstał w 1974, w składzie: Debbie Harry, Chris Stein, Fred Smith, Billy O'Connor, Tish Bellomo i Snooky Bellom. Jednak najbardziej ikoniczną członkinią grupy, była jej „twarz” – blondyna Debbie Harry.
Nazwa zespołu została zainspirowana tym, jak za Debbie krzyczeli na ulicy robotnicy budowlani. Wszystko w jej postaci było skandalizujące i artystka nie zamierzała nikogo za to przepraszać. Ciągnęło ją do szumu wielkiego miasta. Kiedy przeprowadziła się z New Jersey do Nowego Jorku, nie miała na siebie wyraźnego planu. Ale wiedziała, że chce być na Manhattanie. Żeby się utrzymać, podejmowała się różnych prac, niektóre z nich mogłyby przyprawić o zawał niejednego konserwatystę. W słynnym klubie Max’s Kansas City zatrudniła się jako kelnerka. W ten sposób mogła bywać w punkowym towarzystwie. Była tancerką go-go, a nawet „króliczkiem” Playboya. Pomieszkiwała u dilerów. Kusych strojów szukała w sklepach z odzieżą używaną. Przerabiała ubrania, tleniła włosy. Eksperymentowałą z dźwiękiem i eksperymentowała z wizerunkiem. Koncertowała z Iggym Popem i Davidem Bowiem. Przyjaźniła się z Andy’m Warholem i Jeanem-Michelem Basquiatem. I zawsze szła pod prąd, buntując się przeciwko szefom wytwórni, założeniom showbiznesu i przeciw temu, w jaki sposób były postrzegane kobiety. Samą siebie postrzegała jako osobę o podwójnej tożsamości – posiadającą pierwiastek męski i żeński. Debbie Harry wyprzedzała swoje czasy i to zdumiewające, że nikt dotąd nie nakręcił jej biografii.
Amerykański zespół punkrockowy Blondie, 1979. Od lewej do prawej: gitarzysta Frank Infante, gitarzysta Chris Stein, basista Nigel Harrison, wokalistka Debbie Harry, klawiszowiec Jimmy Destri i perkusista Clem Burke. (Fot: Maureen Donaldson/Getty Images)
Ale być może to tylko kwestia czasu. W końcu aktorka, która powinna się wcielić w kultową wokalistkę została już wyznaczona i to przez samą Debbie. „Gdyby to był ktoś taki jak Florence Pugh, byłabym w niebie. Po prostu uważam, że jest świetną aktorką i może zrobić wszystko” – powiedziała w wywiadzie dla „The Times”. O tym, że popiera pomysł nakręcenia biopicu o zespole Blondie, Harry wypowiedziała się w 2014 roku w magazynie Stylist. Przyznała, że film mógłby przybliżyć wielu ludziom tamtą epokę i pomógłby docenić ich zespół.
Film mógłby w zasadzie powstać na podstawie książki „Face It: A Memoir”, którą wokalistka wydała w 2019 roku. W autobiografii Debbie Harry otworzyła się na temat swojego uzależnienia od heroiny, problemów finansowych, rozpadu zespołu i opowiedziała o swojej niekonwencjonalnej drodze na szczyt.
Jedno jest pewne: to jeszcze nie koniec kariery Blondie. Po rozpadzie zespołu w 1982, grupa reaktywowała się po ponad dekadzie i tworzy do dziś. Ich ostatni album „Pollinator” został wydany w 2017, a najnowszy – jeszcze z udziałem perkusisty Clema Burke'a, który niestety zmarł na raka w kwietniu tego roku – jest zaplanowany na końcówkę 2025. Historia zbuntowanego zespołu dalej się pisze.