Powszechnie wiadomo: przed wojną to była pogoda! W ogóle wszystko kiedyś było lepsze, ładniejsze, bardziej trwałe – problem tylko w tym, że nie miało Wi-Fi, dotykowych ekranów, przestrzennego dźwięku i wejścia na karty flash. A gdyby tak…
Wielki powrót designu retro i wysyp nowych produktów udających starocie trwa już od dobrych paru, jeśli nie parunastu lat. Od czego się zaczęło? W końcu lat 90., kiedy wzornictwo stało pod znakiem platyny, migających światełek i napompowanych kształtów, Volkswagen postanowił wskrzesić jeden ze swoich dwóch ikonicznych projektów (obok T2 Transportera) – popularnego garbusa. New Beetle nie był może kamieniem milowym w historii motoryzacji, ale w kwestii wzornictwa pociągnął za sobą wielu naśladowców: w tym odświeżone wersje takich klasyków jak Mini Cooper, Fiat 500 czy Mercedes 300SL – każdy coraz bardziej retro.
ZAGRAJ W RETRO
123rf.com
Nie da się jednoznacznie stwierdzić, czy to właśnie koncerny samochodowe sprawiły, że XXI w. zaczął się pod znakiem powrotu co bardziej chwalebnych wzorów z XX w. Spory wpływ miały też czynniki oddolne – nawet jeżeli były ze sobą tak niezwiązane jak moda i gry wideo. Modowe żurnale poświęciły już morze farby drukarskiej i hektary dżungli amazońskiej na rozprawy o vintage, można się już nawet pokusić o stwierdzenie, że lumpeksowy styl to teraz oczywistość, a zachwycanie się tematem jest zdecydowanie démodé (doszliśmy w końcu do etapu, kiedy w sieciowych sklepach sprzedaje się produkowane masowo koszulki z napisem „vintage”).
Wpływ graczy na wielki triumf designu retro to sprawa o wiele bardziej tajemnicza i niezbadana. W powszechnej opinii gracz jest zbyt pochłonięty swoim poziomem wtajemniczenia, by interesowały go takie bzdury jak wzornictwo. Nic bardziej mylnego – pomijając nawet fakt, że obecnie graczem jest już niemal każdy (jeśli nie spędza całych dni w skórze wirtualnego wojownika, to czasem, stojąc w korku, zagra w popularne „Angry Birds” albo wciągnie się w aplikację na Facebooku) – gracze wykazują ponadprzeciętne zainteresowanie wszystkim, co wizualne.
Na przełomie tysiącleci w rozwijającym się środowisku graczy gorącym tematem był kolokwialny „oldskul” – czyli wszystko to, co nie zawierało zapierającej dech w piersiach grafiki 3D czy cyfrowego dźwięku, a jednak potrafiło sprawić ogromną frajdę. Wchodząc w dorosłe życie, wychowani na najstarszych możliwych sprzętach (Atari, ZX Spectrum, Commodore 64, automaty…) graczewspominali, jak to niegdyś wirtualna rozrywka była piękna, niewinna i oczywiście „lepsza niż teraz”.
fot. materiały prasowe smeg
Trochę nostalgii musiało zostać w tych dzisiejszych 35-latkach, którzy teraz mogą sobie pozwolić na zakup retrogadżetów – niekoniecznie tylko zestawu, który ultranowoczesne Nintendo Wii zamienia wizualnie w stareńkiego Pegasusa, ale też stylizowanej na lata 50. lodówki Smeg, w której można schłodzić napoje dla kolegów i koleżanek od pada.
STARE, WIĘC NA LATA
Nie tylko nostalgia wpłynęła na popularność designu retro. Znaczenie mógł mieć fakt, że sprzęty sprzed kilkudziesięciu lat do dzisiaj zachowują pełną sprawność (co innego, że ta sprawność wobec dzisiejszych standardów może okazać się niewystarczająca). Cykl życia wszelkich długowiecznych produktów skrócił się w ciągu ostatniego dwudziestolecia kilkukrotnie, dlatego wszelkiego rodzaju starocie – a co za tym idzie, design retro – zaczęły kojarzyć się z niezwykłą trwałością i ponadczasowością. Możemy mieć pełną świadomość, że podstawka do iPada w formie maszyny do pisania to nie będzie zakup na lata, ale proste skojarzenie działa – skoro wygląda na stare, to jest wysokiej jakości i posłuży wnukom.
Dzięki takim skojarzeniom na rynek powróciło kilka niegdyś znanych, a po latach zapomnianych marek. Firma Crosley Radio Corporation poza prawami do nazwy i wzornictwem nie ma wiele wspólnego z przedsiębiorstwem sprzed pół wieku, ale nie potrzebowała wiele więcej, aby zdobyć opinię najbardziej szanowanego producenta replik gramofonów i radioodbiorników. Niemiecki producent aparatów Leica wykorzystał natomiast falę popularności retrowzornictwa, aby z powodzeniem wejść na rynek aparatów cyfrowych (manewr, który nie udał się innym gigantom analogowej fotografii: Kodakowi i Polaroidowi) – klucz do ich sukcesu to naszpikowane najnowszą technologią urządzenia w obudowach do złudzenia przypominających Leiki, które w czarno-białych filmach występowały u boku Marlona Brando i Charlesa Bronsona. Czy można sobie wyobrazić lepszą reklamę?
W tej chwili design retro wszedł już w fazę samonapędzającej się maszyny. Serial „Mad Men” – skarbnica świetnie zaprojektowanych przedmiotów – powstał wyłącznie dzięki szerszemu zainteresowaniu stylizacją lat 50. i 60. Jego scenariusz został odrzucony w 2002 r., kiedy mało kto na poważnie interesował się estetyką rzeczy z mieszkania dziadków (triumfy odnosiły za to prześmiewcze, choć również trochę nostalgiczne „Różowe lata 70.”). Pięć lat później, kiedy pół Hollywood miało już na nosie klasyczne Ray-Bany Wayfarery (których pierwszy model pochodzi z lat 50.), pomysł okazał się być strzałem w dziesiątkę. Mniej więcej w tym samym czasie w Polsce powstawał film „Rewers”, równie mocno zakorzeniony w powojennym stylu – motyw nie został jednak podchwycony przez rodzimych twórców. Wygląda na to, że dobre wzornictwo i brud polskiej historii nie łączą się w umysłach naszych filmowców w spójną całość.
KOSMICZNA ERA
Wbrew pozorom nie chodzi o to, że dobrze zaprojektowanych przedmiotów w PRL-u nie było. Chociaż, walcząc o meblościankę, mało kto zastanawiał się nad jej estetycznymi walorami, to jednak projektanci robili co mogli, aby przemycić trochę dobrego wzornictwa do niezbyt kolorowej rzeczywistości. Na niewielkiej niczym gomułkowskie mieszkanie wystawie „Chcemy być nowocześni”, zorganizowanej rok temu przez warszawskie Muzeum Narodowe, pokazano prawdziwe perły polskiego designu, inspirowane kubizmem i modernistycznymi rzeźbami, nawiązujące do amerykańskiego stylu space age.
fot. materiały prasowe as ćmielów
Do tych chlubnych tradycji nawiązuje marka Pan tu nie stał, która oprócz mocno ironicznych koszulek z hasłami w stylu „Działka – moje hobby” lub wizerunkami traktorów w swoim butiku i na stronie oferuje też repliki pięknych figurek z fabryki porcelany w Ćmielowie czy ceramiczne modele zabytków polskiego modernizmu z serii „Sen o Warszawie” Magdaleny Łapińskiej.
Druga połowa XX w. wydaje się już mocno wyeksploatowana przez współczesnych projektantów i trudno będzie o jakikolwiek zaskakujący pomysł na tym polu. Tak jak można by przypuszczać, rozpoczęły się poszukiwania w nieco dalszej przeszłości. Tu znów bryluje nie małe biuro projektowe, lecz ogromna korporacja z tradycjami – na swoje 125. urodziny Coca-Cola wprowadziła na rynek okolicznościową serię walcowatych butelek wzorowanych na projekcie z 1899 r.
materiały prasowe Coca Cola
Ale szlak i tym razem przetarli ekscentryczni zapaleńcy z obrzeży społeczeństwa. Miłośnicy steampunku, czyli wiktoriańskiego stylu belle epoqué przetrawionego przez współczesną popkulturę, od lat w swoich piwnicach i garażach zamieniają cuda współczesnej techniki (od komputera po iPoda) w ich odpowiedniki ze świata, w którym to para, a nie ropa naftowa napędzała postęp technologiczny XX w. Niewykluczone, że trybiki, zawory, polerowana miedź i drewno odcisną swoje piętno na wzornictwie najbliższej dekady. Wszystko w rękach projektantów.