1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Spotkania
  4. >
  5. Pedro Pascal nie daje się wtłoczyć w szufladę toksycznej męskości. Na czym polega fenomen jego popularności?

Pedro Pascal nie daje się wtłoczyć w szufladę toksycznej męskości. Na czym polega fenomen jego popularności?

Pedro Pascal (Fot. Gilbert Flores / Contributor/Getty Images)
Pedro Pascal (Fot. Gilbert Flores / Contributor/Getty Images)
Pedro Pascal skończył w tym roku 50 lat, megagwiazdą jest od niedawna. I chodzi tu nie tylko o jego aktorstwo. To człowiek, który wniósł na ekrany i na czerwone dywany nowy model męskości. Na czym polega fenomen jego popularności? I co tak naprawdę wiadomo o Pedrze Pascalu, a co tylko wydaje wam się, że o nim wiecie.

Artykuł pochodzi z miesięcznika „Zwierciadło” 8/2025.

Jeśli ktoś chciałby sprawdzić, w jakich filmach grał Pedro Pascal na początku kariery, może się zdziwić. Aktora o takim nazwisku nie ma bowiem w filmowych bazach z tamtego czasu. Znaleźć można za to Pedra Balmacedę. Balmaceda to nazwisko rodowe jego ojca – Joségo. Po tacie Chilijczyku aktor odziedziczył także pierwsze imię. José Pedro Balmaceda Pascal. Gdy wymawia całość szybko, z akcentem, brzmi, jakby rzucał na świat magiczne zaklęcie.

Kocham i tęsknię

Zacznijmy od jego bliskich. On też pewnie zacząłby opowieść o sobie właśnie od nich – rodzina jest dla niego niesamowicie ważna. Mamy więc połowę lat 70., a Pedro za chwilę (2 kwietnia 1975 roku) ma przyjść na świat. Tymczasem rodzice, z jego starszą o trzy lata siostrą Javierą, mieszkają w Santiago, stolicy Chile. Problem w tym, że ich ojczyzną od niedawna rządzi junta generała Pinocheta, a Verónica i José Balmacedowie są zwolennikami obalonego prezydenta, łączy go z nimi nawet pokrewieństwo. Choć o tym, że muszą ze swojego kraju uciekać, decyduje akurat przypadek – pewnej nocy do ich rodzinnego domu trafia postrzelony mężczyzna. Ojciec Pedra, wówczas rezydent w lokalnym szpitalu, opatruje jego rany. Jakiś czas później ów człowiek trafia w ręce służb i, torturowany, wyjawia personalia tego, który go ocalił. To wystarczy, by w kraju ogarniętym falą prześladowań rodzina Pedra stała się celem tajnej policji. Szukając ratunku, Balmacedowie najpierw trafiają do Ambasady Wenezueli w Santiago, która pomaga im załatwić wniosek o azyl. Niedługo potem docierają do Danii, ale nie zostają długo w Europie – już parę miesięcy później są w Stanach Zjednoczonych, gdzie urodzi się dwójka młodszego rodzeństwa Pedra. W internecie bez trudu można odnaleźć zdjęcie jego matki, Veróniki, jeszcze z Danii. W kożuchu, z rozpuszczonymi włosami patrzy w stronę kamery. Wydaje się lekko zagubiona, ale jednocześnie jest w niej coś bardzo stanowczego i przekornego. Według rodzinnych przekazów Pedro, dziś skóra zdjęta z ojca, jako dziecko był podobny właśnie do niej.

Kiedy są już w Stanach, chłopiec często chodzi do kina z ojcem, zapalonym kinomanem. Choć nie tylko z nim. Po latach będzie wspominać, że od najwcześniejszych lat nasiąkał amerykańską popkulturą: „Rodzice byli bardzo młodzi, gdy jako chilijscy imigranci trafiliśmy do San Antonio w Teksasie. Nasze życie to było oglądanie filmów, koncerty rockowe i mecze lokalnego zespołu koszykówki”. Kino od zawsze było wielką miłością Pedra. Ale także rodzajem ratunku przed najmroczniejszymi myślami, kiedy jako nastolatek stał się ofiarą przemocy rówieśniczej i szykan. Mieszkali już wtedy z rodziną w Kalifornii, mama zapisała go tam do szkoły aktorskiej. W jednym z wywiadów Pedro powie, że zawsze odnosił wrażenie, że Verónica wie o nim, jego pragnieniach i marzeniach dużo więcej niż on sam: „Była dla mnie wielkim wsparciem, natomiast nigdy nie była toksyczną matką, próbującą wychować dziecięcą gwiazdę”.

Rok 1995. Dwudziestoletni wówczas Pedro przeżywa trudny czas, bo Verónica (z zawodu psycholożka dziecięca) i José (zajmował się leczeniem niepłodności) decydują się na powrót do Chile. Prawdopodobnie decyzja ma związek ze skandalem w pracy Joségo, oskarżeniami o nadużycia, do których doszło w zatrudniającej go klinice. Krótko po powrocie do ojczyzny rodzice Pedra się rozstają. On w tym czasie studiuje w nowojorskiej Tisch School of the Arts, walczy o pierwsze role. Wybija się na samodzielność, choć chyba nie do końca tak ją sobie wyobrażał. Z dnia na dzień traci rodzinny dom, do którego zawsze można było wrócić.

Do jego relacji z rodzeństwem jeszcze wrócimy, ale warto dodać, że kiedy w lutym 2023 roku przypadł Pedrowi zaszczyt poprowadzenia kultowego komediowego programu „Saturday Night Live”, tak wspominał rodziców w otwierającym monologu: „Byli niesamowicie odważni, bez nich nigdy nie żyłbym w tym wspaniałym kraju, nie stałbym dziś przed wami. Tak więc do całej mojej rodziny w Chile chcę powiedzieć: Te amo, te extraño (Kocham was i tęsknię). To był wyjątkowy moment – tuż po premierze pierwszego sezonu serialu „The Last of Us”, który wrzucił karierę Pedra w tryb turbodoładowania. Moment triumfu, ale też chwila słodko-gorzka. Na scenie nowojorskiego Studia 8H, gdzie kręcony jest „SNL”, obchodził bowiem kolejną rocznicę śmierci swojej mamy. Verónica zmarła tragicznie zaledwie kilka lat po powrocie do Chile, najprawdopodobniej odbierając sobie życie. „Okoliczności śmierci mojej matki sprawiają, że bardzo ciężko jest nam pamiętać o tym, kim była. Towarzyszy temu niewyobrażalny ból” – mówił aktor w jednym z wywiadów. I jeszcze: „Mama była miłością mojego życia. Myślę o niej każdego dnia, nawet teraz, gdy jej nie ma. Nadaje mojemu życiu sens”. To po śmierci mamy przyjął jej panieńskie nazwisko. Tak narodził się Pedro Pascal.

Pedro Pascal został jednogłośnie ogłoszony najlepiej ubranym mężczyzną podczas tegorocznego festiwalu w Cannes. Tu w total looku od Calvina Kleina. (Fot. Dominique Charriau/Getty Images) Pedro Pascal został jednogłośnie ogłoszony najlepiej ubranym mężczyzną podczas tegorocznego festiwalu w Cannes. Tu w total looku od Calvina Kleina. (Fot. Dominique Charriau/Getty Images)

Zamożny, kulturalny, zabawny

Rola w jednym odcinku serialu „Siostra Jackie”, cztery odcinki w „Żonie idealnej”, dwa – w „Braciach i siostrach”. I znowu po jednym – w „Nikicie” i „Homeland”. Tak wyglądał wcale nie aż tak dawno jego ekranowy dorobek. Czas mijał, Pedro zaraz miał dobić do czterdziestki. „Chodziłem na castingi, odkąd skończyłem dwadzieścia lat. Jednocześnie pracowałem jako kelner, łapałem fuchy w teatrze i występowałem we wszelkiej maści „Prawach i porządkach” – powiedział magazynowi „Time”. W czasie gdy aktorzy z jego pokolenia – Joaquin Phoenix, Christian Bale, Adrien Brody czy Leonardo DiCaprio – zarabiali już miliony i dostawali pierwsze nominacje do Oscara, on obsługiwał barowe stoliki i grał siódmy plan w telewizyjnym tasiemcu. Podsumowuje to dziś tak: „Faza przebijania się do branży trwała u mnie około piętnastu lat i był to czas, w którym nie mogłem zachorować, nie mógłbym pozwolić sobie na operację, gdybym jej potrzebował, nie było mnie stać nawet na czynsz”.

Jego passa zmienia się radykalnie po roku 2014, kiedy Pascal pojawia się w serialu „Gra o tron”. Rewolucją okazała się rola biseksualnego Oberyna Martella, złotoustego i bezlitosnego księcia, który po siedmiu odcinkach ginie jedną z tych słynnych „grotronowych”, widowiskowo okrutnych śmierci. Mimo sukcesu Pascal nie wpadł w szufladkę podobnych do Oberyna kostiumowych postaci. Być może pomógł w tym niemal równoległy sukces serialu „Narcos”, w którym przez trzy sezony grał agenta DEA (Agencji do Walki z Narkotykami). Ta produkcja także przyniosła mu popularność, ale jeszcze nie taką, o jakiej mówimy dziś – bo przecież tamtego serialu nie oglądało się wyłącznie dla Pedra.

Drzwi do statusu megagwiazdy otworzył mu oczywiście udział w opartym na kultowej grze serialu „The Last of Us”. Produkcja HBO Max, wbrew obawom fanów gry, zachwyciła miliony widzów na całym świecie. Pascal jako ojciec z wyboru, czyli serialowy Joel Miller, wniósł do postapokaliptycznego akcyjniaka emocjonalną inteligencję i czułość. Nie mówiąc już o tym, że on i Bella Ramsey (w roli dziewczyny, która z biegiem czasu staje się najbliższą mu osobą na świecie, przysposobioną córką) to jeden z najbardziej kochanych przez publiczność ekranowych tandemów ostatnich lat. Podobnie jak drugi duet – Din Djarin i Baby Yoda, bohaterowie ogromnie popularnego serialu „Mandalorian”, jednej z lepszych rzeczy z uniwersum „Gwiezdnych wojen”. Pascal w roli tytułowego mandaloriana, introwertycznego, zamaskowanego łowcy głów, który odmawia wykonania kolejnego zlecenia, czyli zgładzenia małego Mistrza Yody i, chcąc nie chcąc, bierze go pod swoją opiekę – ucieleśniał marzenie o twardym, a jednocześnie wrażliwym wojowniku. Dalej już poszło błyskawicznie: występ u samego Pedra Almodóvara w krótkometrażowym westernie „Dziwne ścieżki życia”. I w artystycznie nieudanym, ale bez wątpienia głośnym „Gladiatorze II”. A także kilka innych ważnych tytułów i ról, z tych najnowszych – udział w „Materialistach” Celine Song (do oglądania teraz w polskich kinach), gdzie u boku Dakoty Johnson gra właściwie samego siebie. A przynajmniej takiego, jakim widzi go świat: zamożnego, odnoszącego sukcesy, kulturalnego, zabawnego i pożądanego mężczyznę marzeń.

Są i w jego portfolio blockbustery, m.in. marvelowska superprodukcja „Fantastyczna Czwórka: Pierwsze kroki”. Można by tak jeszcze wymieniać, tylko czy na pewno trzeba, skoro dla ogromnej części widowni informacja, że Pedro Pascal pojawia się w obsadzie jakiegoś filmu czy serialu wystarczy. Rzesza ludzi jest gotowa obejrzeć absolutnie każdy tytuł, byle PP pojawił się na ekranie.

Fenomen jego popularności jest tym ciekawszy, że choć bez trudu znajdziemy inne filmowe sławy, których kariery wybuchły równie niespodziewanie i spektakularnie, pokażcie mi drugiego aktora, któremu udało się to osiągnąć w tym wieku.

Pedro Pascal z Dakotą Johnson w  filmie „Materialiści”. (Fot. materiały prasowe) Pedro Pascal z Dakotą Johnson w filmie „Materialiści”. (Fot. materiały prasowe)

Wszystkiego najlepszego

Być może właśnie to ten późny początek kariery jest kluczem do jego sukcesu. Pascal przebił się do szerszej świadomości już jako dojrzały mężczyzna, podkreślający, że ma za sobą lata terapii, nieukrywający osobistego bagażu. Człowiek obdarzony dużą wrażliwością. I mocno samoświadomy.

Zwróćcie uwagę, że niby wiadomo o nim dużo, ale gdyby przyjrzeć się sprawie uważnie, wcale nie jest tego aż tak wiele. Owszem, znamy jego rodzinną historię. Dość powszechnie wiadomo, że choć z młodszym rodzeństwem dzieli go spora różnica wieku, to całą czwórką trzymają się blisko. Najbardziej znana jest jego transpłciowa siostra Lux, aktorka, którą Pedro aktywnie wspiera i z którą nierzadko pojawia się na czerwonym dywanie. Gdy w 2021 roku dokonała coming outu, podzielił się jej okładkowym zdjęciem z chilijskiego magazynu „Ya” u siebie na koncie, pisząc: Mi hermana, mi corazón, nuestra Lux (Moja siostra, moje serce, nasza Lux). Raz na jakiś czas w jego mediach społecznościowych pojawiają się też czułe wyrazy uznania dla pozostałego rodzeństwa. W 2019 roku opublikował zdjęcie brata Nicolása z podpisem: „Właśnie kończy doktorat z neurologii pediatrycznej. Nienawidzi skupiania na sobie uwagi i kocha czynić dobro. To jego urodziny, a skoro jest młodszy, mądrzejszy i przystojniejszy, postanowiłem ukarać go, ogłaszając to światu. Wszystkiego najlepszego!”.

Wiemy też, co mówią o Pedrze znajomi po fachu. A mówią bez wyjątku dobrze – na przykład wieloletnia przyjaciółka, aktorka Sarah Paulson, którą poznał jeszcze w czasach, gdy obojgu nie starczało na czynsz. Ze świecą szukać kogoś, kto miałby z nim złe doświadczenie, kto czułby potrzebę zdemaskowania go jako sprytnego manipulatora, tylko udającego, że jest miły. Można odnieść wrażenie, że z każdym, kogo poznaje na planie, zawiązuje co najmniej ciepłą znajomość. Podczas wystąpień publicznych też sprawia wrażenie sympatycznego faceta. Gdy jako gościowi w słynnym brytyjskim talk-show Grahama Nortona przyszło mu usiąść na kanapie obok noszącej tytuł szlachecki legendy Helen Mirren, wyglądał na lekko speszonego. A kiedy prowadzący wymieniał jego sukcesy, Pascal wygłupiał się, skutecznie nakłuwając balon patosu. W pewnym momencie prowadzący zaczął na głos czytać, co piszą o nim w sieci fani: „Pedro Pascal to biblijnie zachwycający mężczyzna. Chcę karmić go winogronami i wachlować liściem palmowym z libańskiego lasu”. „Natychmiast piszę na priv do tej osoby” – zripostował nasz gość wieczoru.

Pedro Pascal z transpłciową siostrą Lux na premierze filmu „Eddington” w Cannes. (Fot. Stephane Cardinale - Corbis/Getty Images) Pedro Pascal z transpłciową siostrą Lux na premierze filmu „Eddington” w Cannes. (Fot. Stephane Cardinale - Corbis/Getty Images)

Tatusiek to stan umysłu

Słynie z autoironicznych żartów, w ogóle ma niesamowite komediowe zacięcie i talent. Ogromną popularność zyskały filmiki, w których zagrał podczas prowadzenia „Saturday Night Live”. Serca widzów szczególnie podbiła histerycznie śmieszna „Nadopiekuńcza mamusia”, gdzie wciela się w stereotypową latynoską matkę, nieakceptującą białej narzeczonej syna. Na osobną uwagę zasługuje jubileuszowa wersja słynnego skeczu z porwaniem przez kosmitów, w którym wystąpił u boku Meryl Streep i Kate McKinnon.

Pascal jest też królem internetu jako „Daddy”, czyli „Tatusiek”. Od kilku lat to właśnie jego zdjęcie pojawia się przy tekstach, które próbują wyjaśnić znaczenie tego terminu. „Daddy” to osobnik męski doświadczony życiowo, mężczyzna z cechami przywódczymi spełniający się w roli opiekuna i mentora młodszych osób. Termin często pojawia się w kontekście queerowym, miewa też silny podtekst seksualny, sugerujący relacje zależności – władzy jednej strony nad drugą. Zostawszy królem „tatusiowych” memów, sam chętnie odnosił się do niespodziewanej sławy na swój charakterystyczny żartobliwy sposób. „Tatusiek to stan umysłu”; „Jestem Twoim cool, nieco wyuzdanym tatuśkiem” – to tylko kilka cytatów. Pascal był też wymieniany jako jeden z przykładów mężczyzn ery babygirl. To trend odnoszący się do stylu i sposobu bycia mężczyzn, którzy są tak uroczy, wrażliwi i krusi, że przez to seksowni i interesujący. Slangowym wyrażeniem babygirl nazywa się kogoś, kogo z jakichś nie do końca wytłumaczalnych powodów wszyscy po prostu kochają.

I choć od kilku lat Pascal wychodzi z niemal każdej lodówki, jednocześnie starannie dba o swoją prywatność. Nie dowiemy się, z kim (i czy z kimkolwiek!) się spotyka, nie wiadomo nawet, czy identyfikuje się jako osoba heteroseksualna. Ma progresywne poglądy, wspiera osoby trans, jest głośnym adwokatem równouprawnienia na wszelkich polach. Według niektórych założenie koszulki z napisem Protect the dolls (dolls to pieszczotliwe określenie kobiet transpłciowych, używane w społeczności LGBTQ+) dowodzi, że Pascal ani chybi sam jest osobą queerową. Dla innych to potwierdzenie, że jest człowiekiem pewnym swojej męskości, który nie czuje się zagrożony przez inność. Jednocześnie delikatny i klasycznie męski zdaje się pasować niemal do każdej roli i trafiać w każdy gust.

Pedro Pascal pielęgnuje swój płynny wizerunek także poprzez modę. Jego wybory w ostatnich latach są odważne i nieoczywiste – chętnie nawiązuje do stylu vintage, a przy ważniejszych okazjach wplata w stylizacje bardziej zmysłowe elementy. Choć na canneńskim czerwonym dywanie widać było wiele niezwykłych kreacji, najwięcej dyskutowano o czarnej głęboko wyciętej pod pachami koszulce, w jakiej Pascal pojawił się na francuskiej Riwierze. A w najprawdziwsze szaleństwo wprawiła internet kreacja domu mody Valentino, w której aktor przybył dwa lata temu na modową galę MET. Ogniście czerwony płaszcz i koszula, do tego czarne szorty i podkolanówki, a na dolnej wardze dyskretna złota obrączka. „To był pierwszy raz, kiedy znalazłem się w takim miejscu, wśród takich ludzi” – wspominał w rozmowie z Access Hollywood. Dodając: „Ten kolor dodał mi wtedy dużo pewności siebie”.

Pedro Pascal w słynnej koszulce Protect the Dolls projektu Connera Ivesa. (Fot Samir Hussein/Getty Images) Pedro Pascal w słynnej koszulce Protect the Dolls projektu Connera Ivesa. (Fot Samir Hussein/Getty Images)

Gest i gest

Jest jeszcze coś, z pozoru szczegół. Popatrzcie na zdjęcia z gali MET. Widać, że Pedro, pozując, kładzie sobie lewą rękę na brzuchu. Ten gest, jak sam przyznaje, pomaga mu opanować stany lękowe. Zobaczymy go w tej pozie także na zdjęciach z premiery „The Last of Us”. Na nagraniach z Cannes obok dłoni na brzuchu dostrzec można, jak idąc po czerwonym dywanie, zaciska rytmicznie dłoń. Z kolei na nagraniach z San Diego Comic Con, gdzie wspólnie z Vanessą Kirby prezentowali pierwszy trailer wspomnianej „Fantastycznej Czwórki”, najpierw widać, jak wyraźnie zestresowany Pascal dotyka ramienia koleżanki, a za chwilę ona łapie go za rękę i mocno ściska. W geście wsparcia dla kolegi niektóre portale plotkarskie zobaczyły zapowiedź gorącego romansu, inne – jedynie pretekst, żeby Pedro… mógł dotknąć ładnej dziewczyny. No cóż, decydujcie, która wersja brzmi bardziej prawdopodobnie.

Pasmo sukcesów sprawia, że niektórzy mają go za superbohatera, ale on sam nigdy nie starał się takiego mitu wokół siebie wytworzyć. O stanach lękowych, z którymi zmaga się od dzieciństwa, mówił w wywiadach wielokrotnie. „Lęk towarzyszy mi od najwcześniejszych lat. To składnik, z którego jestem fizjologicznie zbudowany […]. Nie wiem, jaką osobą byłbym bez niego. Nauczyłem się nad nim panować, ale też czyni mnie on tym, kim jestem”.

Wiadomo, że przez lata chodził na terapię, która pozwoliła mu kontrolować lęk, żeby nie wpływał destrukcyjnie na jego karierę. Wrażliwość i mówienie otwarcie o emocjach to jego znak rozpoznawczy.

Potrzebujecie jeszcze jakiegoś dowodu na to, że Pedro Pascal sprawia wrażenie najfajniejszego faceta na świecie? Dostarczę go wam z własnego doświadczenia. „Właśnie siedzę w pokoju z Pedrem i słucham, jak się nad tobą rozpływa” – SMS o takiej treści dostałam dwa lata temu od koleżanki koordynującej zdalne wywiady z obsadą „The Last of Us”. To było chwilę po zakończonym wywiadzie z Pascalem. Gwoli ścisłości: w branży rozrywkowej pracuje się szybko, formuła wywiadu pozwala na pozór bliskości, ale gdy tylko czas rozmowy się skończy, wrażenie zwykle pryska jak bańka mydlana. Sytuacje, w których aktor pozwala sobie na osobisty komentarz, rozpoznaje dziennikarza przy kolejnym spotkaniu czy prosi, by nas pozdrowić, są naprawdę rzadkie, nawet jeśli dobrze wykonujemy swoją pracę. Tylko nielicznym rozmówcom zdarza się być tak miłym i uważnym. Pascal – oczywiście – jest na tej liście.

Dlatego nie byłam zaskoczona, gdy wywiady à propos drugiego sezonu hitowego serialu rozpoczęły się od „Miło cię znowu widzieć!” i rozmowy o polskiej literaturze. Pascal, który należy do klubu zapalonych czytelników, nie mógł nachwalić się książki „Prowadź swój pług przez kości umarłych” Olgi Tokarczuk.

Znak rozpoznawczy

W fenomenie jego popularności ciekawe jest wreszcie to, że choć aktor tak otwarcie mówi o przepracowywaniu własnych lęków, absolutnie nie sposób posądzić go o brak odwagi czy asekuranctwo. O ile osoby publiczne nierzadko unikają wypowiadania się na polaryzujące tematy – towarzyszy im obawa o karierę, przyszłość, kontrakty – on z zabierania stanowiska w sprawach dotyczących praw i godności człowieka uczynił swój znak rozpoznawczy.

Podczas konferencji prasowej w Cannes ekipę filmu „Eddington” zapytano, czy po zrobieniu filmu z tak silnym politycznym przesłaniem boją się powrotu do USA. „Chcę, by ludzie byli bezpieczni i chronieni. Chcę żyć po właściwej stronie historii. Pieprzyć tych, którzy próbują sprawić, byś żył w strachu. Strach sprawia, że oni wygrywają. Zatem bądź dalej sobą, opowiadaj historie. Walcz!” – mówił aktor.

Swoją drogą jest coś znamiennego w fakcie, że najlepsza passa Pascala przypada na prezydenturę Donalda Trumpa – a więc na czas rozmontowywania demokracji, niszczenia inicjatyw równościowych, masowych deportacji. W takim momencie historii megagwiazdą został chilijski imigrant, którego rodzina uciekała przed dyktaturą, sojusznik społeczności LGBTQ+, otwarcie krytykujący rządy Trumpa.

Może takich właśnie idoli potrzeba, kiedy świat naokoło się radykalizuje, a coraz więcej przedstawicieli władzy próbuje nam wmówić, że empatyczne podejście do drugiego człowieka to pieśń przeszłości? Jedno jest pewne: Pedro Pascal to aktor, który zarówno na ekranie, jak i prywatnie nie daje się wtłoczyć w ciasną szufladę toksycznej męskości. Coś mi jednak mówi, że nawet gdyby dał się zamknąć w jakiejkolwiek szufladzie, natychmiast osiągnęłaby ona zawrotną wartość i stała się obiektem kolekcjonerskim.

Współpraca Zofia Fabjanowska

Pedro Pascal identyfikuje się jako agnostyk i liberał, wspiera prawa kobiet i osób LGBTQ+, a także oficjalnie potępił wojnę w Gazie i w Ukrainie. Najwięcej nagród ( jak dotąd) przyniosła mu rola w serialu „The Last of Us”.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE