Po sukcesie „Oppenheimera” wielu fanów zakładało, że Cillian Murphy znajdzie się w obsadzie kolejnego filmu Christophera Nolana. Reżyser postanowił jednak zrealizować projekt bez udziału swojego stałego współpracownika. Jak aktor odnosi się do tej sytuacji? „Mam ROMO” – powiedział w niedawnym wywiadzie. O co tak naprawdę chodzi i co oznacza ten tajemniczy skrót?
Chwalony przez krytyków i uwielbiany przez publiczność aktor Cillian Murphy, gwiazdor serialu „Peaky Blinders” i oscarowego „Oppenheimera”, promuje właśnie swój najnowszy film – wyprodukowany przez Netflixa komediodramat zatytułowany „Steve”. Z tej okazji udzielił wywiadu w studiu magazynu „Variety” na Festiwalu Filmowego w Toronto, gdzie jednym z tematów rozmowy był wielki projekt Christophera Nolana, adaptacja „Odysei” Homera, do której reżyser zaprosił pokaźne grono gwiazd, w tym m.in. Matta Damona, Toma Hollanda, Anne Hathaway i Zendayę. Ku zaskoczeniu fanów zabrakło w nim jednak Murphy’ego, który – jak wiemy – pracował już z Nolanem przy sześciu filmach, w tym wspomnianym „Oppenheimerze”. Zapytany o swoje odczucia związane z nieobecnością w projekcie, aktor skomentował to w typowym, żartobliwym dla siebie stylu:
„Mam ROMO. Czuję ulgę, że mnie to omija”
Chodzi oczywiście o skrót od „relief of missing out”, co dosłownie oznacza ulgę, że coś nas omija – zjawisko odwrotne do dobrze znanego „FOMO” („fear of missing out” – strach, że coś nas omija). To sformułowanie natychmiast trafiło do serc fanów aktora – zwłaszcza introwertyków, którzy od nadmiaru wrażeń zdecydowanie wolą spokojny wieczór w domu. ROMO, w przeciwieństwie do FOMO, przynosi bowiem natychmiastowe poczucie spokoju i satysfakcji z tego, że nie uczestniczymy w wydarzeniach, które mogłyby nas przytłoczyć lub zmęczyć. Psychologowie podkreślają nawet, że ROMO może sprzyjać lepszemu samopoczuciu, ponieważ pozwala świadomie wybierać to, co naprawdę ważne, zamiast podążać za presją bycia „wszędzie i zawsze”.
Czytaj także: Spotkania towarzyskie wywołują u ciebie niepokój? Być może masz FOBI, czyli lęk przed byciem uwzględnionym
Cillian Murphy o współpracy z Christopherem Nolanem: „Dał mi najbardziej wymagające role w mojej karierze”
W wywiadzie dla „Variety” aktor wyraził jednak pełne poparcie zarówno dla samego projektu, jakim jest nowa „Odyseja”, jak i jego twórcy, dodając też, że z niecierpliwością czeka na premierę. – Tak naprawdę nie mogę się doczekać. Jeśli jest na świecie reżyser, który mógłby zmierzyć się z „Odyseją”, jest nim właśnie Christopher Nolan. To jedyny w swoim rodzaju filmowiec, który odegrał ogromną rolę w mojej karierze. Jestem bardzo podekscytowany i nie mogę się doczekać, aż zobaczę efekty jego pracy – dodał Murphy.
Dla przypomnienia: Christopher Nolan i Cillian Murphy to jeden z najbardziej cenionych duetów reżysersko-aktorskich we współczesnym kinie, a ich współpraca rozpoczęła się już w 2005 roku od filmu „Batman – Początek”. Potem kontynuowali ją m.in. przy „Incepcji” (2010), „Dunkierce” (2017) i „Oppenheimerze” (2023), w którym Murphy zagrał rolę życia (tytuł zdobył Oscary zarówno za reżyserię, jak i główną rolę męską). Nolan wielokrotnie chwalił też wszechstronność Murphy’ego, natomiast aktor podkreśla, że to właśnie reżyser dał mu jedne z najbardziej wymagających i satysfakcjonujących ról w karierze.
Poza filmem „Steve”, który pojawi się na ekranach jeszcze w tym roku, w najbliższym czasie czeka nas jeszcze kilka ważnych premier z udziałem Murphy’ego. Aktor wkrótce powróci również jako niepokorny Tommy Shelby w filmowej wersji serialowego przeboju „Peaky Blinders” pt. „The Immortal Man”. Potwierdzono też jego udział w produkcji „28 lat później: Świątynia kości”, której premiera zaplanowana jest na 16 stycznia 2026 roku. „Odyseja” trafi natomiast na ekrany 17 lipca 2026 roku.