1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Spotkania
  4. >
  5. Nie tylko śmiech. Te słowa Joanny Kołaczkowskiej mówią o niej wszystko

Nie tylko śmiech. Te słowa Joanny Kołaczkowskiej mówią o niej wszystko

Joanna Kołaczkowska (Fot. Piotr Kamionka/Reporter/East News)
Joanna Kołaczkowska (Fot. Piotr Kamionka/Reporter/East News)
Joanna Kołaczkowska potrafiła rozbawić do łez, ale mówiła też rzeczy ważne, trudne, poruszające. Jej słowa – szczere i nieoczywiste – pokazują, kim była naprawdę. Wrażliwa, refleksyjna, ironiczna. Po jej odejściu wybrzmiewają jeszcze mocniej.

Była kobietą, która potrafiła rozśmieszyć do łez, ale również – i może przede wszystkim – poruszyć najczulsze struny w człowieku. Jej twarz, znana z kabaretu Hrabi, „Spadkobierców”, występów radiowych i telewizyjnych, stała się symbolem inteligentnego humoru, który nie wyklucza głębi, czułości i bólu. Joanna Kołaczkowska, jedna z najbardziej cenionych i uwielbianych artystek sceny kabaretowej w Polsce, odeszła 17 lipca 2025 roku. Miała zaledwie 59 lat.

Jej śmierć wstrząsnęła nie tylko środowiskiem artystycznym, lecz także tysiącami fanek i fanów, dla których była kimś więcej niż artystką. Była bratnią duszą, kimś „swoim”, kto mówił ich językiem. Pogrzeb, który odbył się 28 sierpnia na warszawskich Powązkach, stał się nie tylko chwilą pożegnania, ale też momentem wspólnego milczenia, uważności i wdzięczności. Bo Joanna, choć przez lata kojarzona z gromkim śmiechem, mówiła też rzeczy, które zostawały na długo po tym, jak gasły światła sceny.

Dziś, kiedy wracamy do słów Joanny Kołaczkowskiej, łatwiej dostrzec, jak wiele mówiły o niej samej – o jej spojrzeniu na świat, relacje, samotność, przemijanie. Były bezpośrednie, szczere, niekiedy przewrotne. Często uchylały drzwi do tematów, o których mówi się rzadko i nie zawsze głośno. W tych wypowiedziach widzimy nie tylko błyskotliwą artystkę, ale także osobę wrażliwą, refleksyjną, uważną.

Oto jej najważniejsze, najbardziej przejmujące słowa. Te, które rzucają światło na jej wewnętrzny świat, a przy tym... mówią także o nas samych.

Cytaty Joanny Kołaczkowskiej, które dziś wybrzmiewają jeszcze mocniej

Joanna Kołaczkowska nie umiała porozumieć się z osobami pozbawionymi poczucia humoru. Dla niej humor był czymś znacznie głębszym niż tylko rozrywką.

Śmiech mówi o bliskości. Mam szersze grono znajomych, z którymi się lubię, węższe tych, z którymi się śmieję, i kilka osób, z którymi się śmieję jeszcze bardziej. I nie umiem się porozumieć z osobą, która nie ma poczucia humoru.

Kołaczkowska nie unikała trudnych tematów. Opowiadała o tym, jak jako dziecko nie została poinformowana o śmierci ojca.

Nie powiedziano nam z siostrą, że zmarł. Dzieciom się tego nie mówiło. Na okoliczność śmierci obowiązywały kocopoły, że babcia czy dziadek odeszli do nieba, że są z aniołkami i inne bzdury, z którymi dzieci nie wiedzą, co zrobić. Gdybyśmy usłyszały, że tato zmarł, czyli nie wróci, miałybyśmy chociaż szansę poradzić sobie z jego śmiercią.

Jej refleksje o samotności były odległe od smutku. Były dojrzałe i świadome.

Nie chcę zostać całkiem sama, ale jednocześnie robię wszystko, żeby tak było. Ale zauważyłam, że nie muszę mieć tak zwanego towarzysza życia, żeby się nie czuć samotna. Nie muszę z kimś mieszkać, wspólnie gotować, rozmawiać i zasypiać. Kilka lat temu miałam takie pragnienia i byłam nieszczęśliwa, że mi się to nie udaje. Teraz dobrze mi jest, jak jest, że żyję sobie sama i mam mnóstwo znajomych i przyjaciół, dzięki którym nie czuję się samotna.

Niepokój, który często jej towarzyszył, koiła ciszą.

Wydaje mi się, że to, co się we mnie utrwaliło, to potrzeba kontrolowania swojego życia. I potrzebuję ciszy, żeby mieć jednak pełniejszą kontrolę. Żebym słyszała i odczuwała siebie i swoje myśli. Wcześniej miałam potrzebę, żeby coś się działo.

Jej lęk przed śmiercią nie wynikał tylko z bólu fizycznego, lecz z niepewności, co zostanie po niej.

Przeżywałam głęboki lęk przed cierpieniem, utratą bliskich, odejściem, ale przede wszystkim przed tym, co to będzie, jak mnie nie będzie. Możliwe, że chodziło mi o utratę kontroli nad tym, co się będzie działo w mojej sprawie. Że nie będę mogła kontrolować, co się będzie o mnie mówiło, czy mnie ktoś będzie pamiętał, co się stanie z moimi rzeczami. I do tej pory mnie przejmuje, co się stanie z moim krzesłem, z moim biurkiem, z moim obrazkiem, z drobiazgami, które są częścią mojej tożsamości. Co się stanie ze zdjęciami, które są dla mnie bardzo ważne?

Była mistrzynią ironii, ale w kwestii miłości mówiła poważnie.

Moje ostatnie przemyślenie, że praktycznie nie wiadomo, czy ta miłość istnieje, albo jeżeli istnieje, to co to jest. Czym to jest? Też bardzo często ludzie, najczęściej, rozstają się pomimo tego, że się kochają. Rozstają się i to mnie dziwi.

Jej refleksje były gorzkie, ale nie zgorzkniałe.

Nie wiadomo, jakie ona [miłość] ma znaczenie i czy nie przeceniamy czasem jej znaczenia i czy w ogóle rozpoznajemy? Ile razy wydawało mi się, że to jest miłość we mnie, a to było tylko zauroczenie, fascynacja, podziw.

Żartowała z brutalną szczerością. A jednak ludzie ją kochali. Może właśnie dlatego, że była sobą: bez kreacji, bez pozy, z krwi i kości.

W życiu w ogóle nie jestem energetyczna, sympatyczna jestem umiarkowanie i widzę, jak w twarzach ludzi maluje się rozczarowanie. Nie potrafią ukryć zawodu, że nie okazałam się tak fajna, jak myśleli. Wchodzę do sklepu i wielka radość: „Och, to pani przyszła! My panią uwielbiamy!”. Robią sobie ze mną zdjęcia, pytają, czy mogą się przytulić.

Kołaczkowska czerpała radość z rzeczy prostych.

Widzę, jak może być ciężko, że wielu ludzi choruje, inni odchodzą, wspominam ich i zaczyna mi ich brakować. To nie jest zbyt wesołe, ale jednocześnie dookoła widzę wiosnę, kwiaty, pąki, liście. Wtedy cieszę się, że ja mogę jeszcze tego doświadczać, że żyję. Nauczyłam się to doceniać i czerpać z tego radość.

Nie była kobietą z żurnala ani superbohaterką. Była za to kimś, kto potrafił się przyznać do swoich słabości i śmiać się z samej siebie. To właśnie to czyniło ją tak bliską.

W życiu, nie na scenie, jestem ofiarą losu. Dopiero całkiem niedawno nauczyłam się wchodzić do urzędu i załatwiać najprostsze sprawy. Wcześniej błagałam wszystkich, by to za mnie załatwiali, ja nie byłam w stanie.

Źródła: e-teatr.pl; gazetaprawna.pl.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze